
Utrzymująca się presja spadkowa na wykresie cen ropy naftowej to efekt szerszego nastawienia risk-off na światowych rynkach finansowych. Inwestorzy obawiają się nie tylko o sytuację w krajach zachodnich (gdzie i tak spodziewano się spowolnienia gospodarczego, przekładającego się negatywnie na popyt na paliwa), ale przede wszystkim rozczarowującego popytu na ropę naftową w Chinach. Mimo że tamtejsza gospodarka otworzyła się w tym roku po restrykcjach pandemicznych, to dane makroekonomiczne sugerują trudności z powrotem do dynamicznego rozwoju gospodarki.
Dodatkowym czynnikiem, negatywnie przekładającym się na notowania ropy naftowej, są oczekiwania powstrzymania się OPEC+ od dalszych cięć produkcji ropy naftowej. Swoje przekonanie o utrzymaniu dotychczasowych poziomów produkcji w kolejnych miesiącach wyraził minister ds. ropy naftowej Iraku, Hayan Abdel- Ghani.

Obecne gorsze nastroje nie zmieniają jednak faktu, że na rynku ropy naftowej coraz częściej pojawiają się także pytania o podaż tego surowca. Niedawne cięcia limitów produkcji ropy w OPEC+ pokazały, że organizacja ta jednak jest zdeterminowana, aby chronić pewnego poziomu cen – więc droga do ruchów z jej strony mimo wszystko jest otwarta.
Dodatkowo, w Stanach Zjednoczonych ostatnio pojawiły się dane sugerujące zwiększony popyt na paliwa, co prawdopodobnie wynika z sezonowego wzrostu wyjazdów weekendowych i wakacyjnych. Dodatkowo, USA kończą już proces uwalniania strategicznych rezerw ropy naftowej (SPR). Według Sekretarz Energii, Jennifer Granholm, już w czerwcu USA mogą zacząć z powrotem kupować ropę do swoich rezerw.
