Sport uczy, że porażka to tylko etap w drodze do sukcesu

Natalia Grzebisz-Zatońska
opublikowano: 2024-08-30 13:00

Marcin Lewandowski – jeszcze niedawno mistrz lekkoatletycznej bieżni – dziś sprawnie się porusza po biznesowych ścieżkach.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Zakończenie kariery bywa wyzwaniem dla sportowców. Z jednej strony pozwala na wytchnienie po latach rygoru treningowego, z drugiej każe się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

– Nigdy nie ma odpowiedniego czasu na zejście ze sceny, ale ja zrobiłem to na własnych warunkach. Kolce odwiesiłem na kołek, będąc medalistą mistrzostw świata i Europy, a to naprawdę duża sztuka. Na początku nie miałem planu B – moim jedynym zajęciem była lekkoatletyka i tylko na tym się koncentrowałem – ale szybko udało mi się wskoczyć na właściwe tory. Nie było łatwo, ale sport nauczył mnie, jak osiągać sukces nie tylko na bieżni, lecz także w życiu prywatnym i biznesie – mówi Marcin Lewandowski, były lekkoatleta specjalizujący się w biegach na 800 i 1500 metrów, zdobywca 11 medali mistrzostw świata i Europy z 18 rekordami Polski na koncie.

Warto myśleć o drugiej ścieżce

Czterokrotny reprezentant Polski na igrzyskach olimpijskich dość szybko zaczął prowadzić karierę dwutorowo – w wolnych chwilach na obozach sportowych planował swoją przyszłość.

– Sport hartuje, pomaga łatwiej przechodzić przez trudne sytuacje. Przede wszystkim jednak kształtuje samodyscyplinę. Uczy, że większe cele realizuje się małymi krokami. Warto jednak mieć poza sportem dodatkową pasję albo wykształcenie. Od początku czułem, że odnajdę się w biznesie i szedłem w tym kierunku, ale wielu kolegów z bieżni wybrało karierę naukową – skończyli studia doktoranckie i pracują na uczelni – mówi Marcin Lewandowski.

Nawet najbardziej utytułowany sportowiec powinien pamiętać, że bycie na szczycie nie jest czymś stałym, że może się przytrafić kontuzja, która diametralnie zmienia życie. Lekkoatleta przekonał się o tym na własnej skórze, gdy uraz łydki uniemożliwił mu udział w finale biegu na 1500 metrów podczas igrzysk olimpijskich w Tokio.

– Medal igrzysk zapewnia stabilizację, emeryturę sportową, rozpoznawalność. Świat dłużej o nas pamięta. Cały czas trzeba jednak myśleć o dniu, kiedy pojawi się konieczność zarabiania w inny sposób. Profesjonalny sport zabiera czas i poniekąd też zdrowie. Wielu moich kolegów zmaga się z kontuzjami związanymi z wyeksploatowaniem organizmu. Poświęceń jest więcej. Niejednokrotnie bywałem 300 dni w roku poza domem, nie miałem okazji w pełni towarzyszyć dorastaniu moich dzieci. Odpowiednia partnerka czy partner w takiej relacji to klucz do sukcesu – twierdzi Marcin Lewandowski.

Trzy filary

Postawił na dywersyfikację swoich planów biznesowych. Pierwszym filarem jest coaching – emerytowany sportowiec uczy np. podczas zamkniętych imprez firmowych, jak znaleźć inspirację i motywację. Drugi to Omni Running, marka suplementów diety dla sportowców, a trzeci… dopiero raczkuje i na razie jest tajemnicą. Marcin Lewandowski mówi tylko, że to przedsięwzięcie stabilne i długoterminowe. Ponadto wciąż pozostaje blisko sportu, występując jako komentator czy ambasador wydarzeń sportowych.

– Chcę rozwijać warsztat i być jeszcze lepszy w tym, co robię. Doskonaląc się jako mówca motywacyjny, sporo czasu poświeciłem na naukę u Kamila Kozieła – bez wątpienia jednego z najlepszych coachów w Polsce – uważa były lekkoatleta.

W biznesie mówcy motywacyjnego natłok obowiązków przeplata się z kilkutygodniowymi przestojami.

– Intensyfikacja następuje zazwyczaj pod koniec roku, gdy organizowane są firmowe imprezy okolicznościowe. To także czas, kiedy do wydania są pieniądze z budżetów marketingowych, więc można je przeznaczyć na zaproszenie gościa specjalnego. Opowiadam wtedy swoją historię w taki sposób, by zwiększyć motywację w zespole. Mówię o tym, jak go budować, jak radzić sobie z porażkami lub podejmować trudne decyzje. Uogólniając: mówię o wszystkim, co jest potrzebne, by osiągnąć sukces w biznesie – tłumaczy Marcin Lewandowski.

Medalista mistrzostw świata podkreśla jednak, że sama ciężka praca to nie wszystko.

– Jeśli miałbym się podpisać pod hasłem motywacyjnym, nie mówiłbym work harder, ale raczej work harder and smarter. Ciężka praca i pomysłowość to zestaw gwarantujący sukces. W sporcie było podobnie. Kenijczycy, czyli najlepsi biegacze, mówią train hard, win easy. Europa mówi train smart not hard, a Lewandowski – train smart and hard – radzi mówca motywacyjny.

W biznesowej dżungli

Twierdzi, że większego transferu wiedzy doświadczył ze świata sportu do biznesu, nie na odwrót.

– Cechy wykształcone przez lata treningów i walki na bieżni pozwalają mi sprawnie się poruszać w biznesowym świecie. Wbrew temu, co się może wydawać, bieganie na dystansach 800 czy 1500 metrów wymaga myślenia, tj. analizy konkurentów i strategii na tych kilka okrążeń. Ważne, w jakim momencie przyspieszyć, jak dobrać tempo okrążenia, za kim się „złapać” itp. W biznesie doradzam głównie w kategorii układania celów i motywacji do ich osiągania. Moje metody pracy można nazwać coachingowymi, więc jednocześnie jestem i coachem, i trochę psychologiem – mówi Marcin Lewandowski.

Swojej największej siły upatruje w radzeniu sobie z porażkami i tego uczy innych.

– Być mistrzem potrafi każdy, ale dojść do mistrzostwa oczywiście już nie. Gdy jest się rozpoznawalnym, zarabia się dobre pieniądze i każdy klepie cię po plecach, jest łatwo, ale podniesienie się po porażce już nie jest takie proste. Potrafi to tylko mistrz, a ja porażek miałem znacznie więcej niż sukcesów. Lepszej nauki nie można sobie wymarzyć. Do tego nie boję się wyzwań, ryzyka i trudnych decyzji. To wszystko mnie napędza. Powtarzam też, że im trudniej, tym łatwiej. Dlatego nic nie zaskoczyło mnie w biznesie. Byłem gotowy na to, że to dżungla – podsumowuje Marcin Lewandowski.