Podczas środowej sesji uwagę inwestorów na rynku ropy naftowej przyciągnęły przede wszystkim dane dotyczące zapasów ropy naftowej – Departament Energii USA pokazał rekordowy wzrost zapasów ropy w poprzednim tygodniu (o ponad 21 mln baryłek) oraz ostry spadek zapasów benzyny i destylatów (odpowiednio o ok. 13,6 mln i 9,7 mln baryłek). Jak na tak wyjątkowe dane, inwestorzy zareagowali jednak spokojnie, ponieważ w dużej mierze zdyskontowali oni już te informacje – już wcześniej pojawiały się informacje o istotnym wpływie mrozów w Teksasie na tamtejszą produkcję i przetwarzanie ropy naftowej.
Tymczasem dzisiaj oczy inwestorów na rynku ropy skierowane są na spotkanie ministrów państw OPEC+, na którym zapadnie decyzja w sprawie limitów wydobycia w ramach porozumienia naftowego od kwietnia. O ile dotychczas pojawiały się głównie prognozy podwyżki produkcji o 500 tys. baryłek, to wczoraj zaczęły pojawiać się na rynku także spekulacje o możliwości przedłużenia limitów w obecnej wysokości na kwiecień.
Najwięcej emocji budzi jednak możliwa decyzja Arabii Saudyjskiej w sprawie dodatkowych ograniczeń produkcji, które kraj ten narzucił sobie w lutym i w marcu. Nadprogramowe cięcia wydobycia ropy o milion baryłek dziennie były motorem do zwyżek cen ropy w ostatnich tygodniach. Jeśli Saudyjczycy wycofają się z nich od kwietnia, to ceny ropy mogą znaleźć się pod większą presją podaży. Ten scenariusz jednak nie jest przesądzony – Arabia Saudyjska nieraz podkreślała, że będzie ostrożnie podchodzić do zwiększania produkcji ropy naftowej, tak by nie doprowadzić do skokowych zmian jej cen na globalnym rynku.