Stocznia Gdańsk może dogadać się z Brukselą

KAP
opublikowano: 2008-03-28 00:00

Spółka ma szansę uniknąć zwrotu 750 mln zł pomocy publicznej. Ale to koniec dobrych wieści, bo grozi jej strajk.

Spółka ma szansę uniknąć zwrotu 750 mln zł pomocy publicznej. Ale to koniec dobrych wieści, bo grozi jej strajk.

ISD Polska, spółka ukraińskiego Donbasu, będąca właścicielem Stoczni Gdańsk, jest coraz bliżej porozumienia się z Komisją Europejską (KE). Oznacza to uniknięcie konieczności zwrotu 750 mln zł pomocy publicznej. Taką kwotę pomocy udzielonej stoczni wyliczyła Bruksela i stocznia musi ją zwrócić albo zgodzić się na redukcję mocy produkcyjnych. KE zażądała zamknięcia dwóch z trzech pochylni, a to oznaczałoby właściwie likwidację stoczni.

— Komisja Europejska może wyrazić zgodę na tzw. administracyjne zamknięcie pochylni bez konieczności fizycznego demontażu — informuje Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu, powołując się na notatkę sporządzoną po niedawnym spotkaniu z urzędnikami KE.

Krzysztof Feluk, przedstawiciel stoczni, wyjaśnia, że oznacza to ustalenie z Brukselą limitu zdolności produkcyjnych z jednoczesnym utrzymaniem pochylni i możliwością wykorzystania ich do produkcji pozastoczniowej.

To spory postęp w negocjacjach, ale za wcześnie na wznoszenie toastu. Zanim stocznia i Bruksela ustalą wielkość ograniczenia mocy, muszą określić faktyczne zdolności produkcyjne. ISD szacuje je na 170 tys. CGT (jednostka stoczniowej produktywności). Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że KE — na podstawie dokumentów stoczni sprzed prywatyzacji — ocenia je na 110 tys. CTG i żąda ograniczenia do 100 tys. CGT. Faktyczna produkcja stoczni wynosi 90 tys. CGT, a Donbasowi zależy na jej zwiększeniu.

Rozmowy z Brukselą to nie jedyny problem stoczni i jej inwestora. Związkowcy mają pretensje do inwestora o brak pakietu socjalnego i grożą strajkiem.

— 11 listopada, w dzień niepodległości, przedstawiciele inwestora obiecali załodze pakiet socjalny, a faktycznie go nie ma. Pracownicy nie mają żadnych gwarancji, pracują na akord — podkreśla Karol Guzikiewicz, wiceszef Solidarności Stoczni Gdańsk.

Tymczasem Krzysztof Feluk twierdzi, że strony podpisały porozumienie socjalne, a przed jego zawarciem trwały negocjacje i wówczas przedstawiciele pracowników nie zgłaszali zastrzeżeń.