Sukces w biznesie rodzi się w bólach

Puls Biznesu
opublikowano: 10-06-2018, 22:00

Głupota, szaleństwo, porażki i liczenie na szczęście — to składniki inspirującego przepisu na sukces po polsku, którym dzielili się pełni pasji uczestnicy konferencji PB SPIN

Co może łączyć ludzi zgromadzonych w bunkrze? Zazwyczaj lęk przed zagładą i klaustrofobią, ale w podziemiach warszawskiego biurowca Ufficio Primo, w dawnym schronie przeciwatomowym, zgromadzili się ludzie, których łączą życiowa i biznesowa pasja oraz pęd do sukcesu. Trzy lata temu Jan Kulczyk wraz z „Pulsem Biznesu” zorganizował w tym miejscu pierwszą edycję PB SPIN — ekshibicjonistycznego seansu czołowych postaci polskiego biznesu, polityki, kultury i sportu. Teraz podobny seans otworzył Kulczyk — syn. Choć wkroczył na ścieżkę wytyczoną przez ojca, kierunek wyznacza sobie sam.

— Jesteśmy obecni w tradycyjnych sektorach biznesu, mamy w portfelu infrastrukturę w rodzaju autostrad. Nie możemy jednak stanąć, bo zostaniemy w tyle — musimy myśleć, co dalej i inwestować w nowe technologie, które mogą bardzo szybko zastąpić obecne. Dziś wyceny start-upów technologicznych są często kosmiczne, ale płacimy za marzenia i za wiarę w to, że świat się zmieni — mówił Sebastian Kulczyk.

Głupcy i szaleńcy

Głowy pełne marzeń i wiary w to, że świat może się zmienić — także dzięki ich pomysłom — to cechy wspólne dziesięciorga przedsiębiorców, naukowców i inwestorów, którzy na SPIN-owej scenie pojawili się po Sebastianie Kulczyku. Ale nie mogło być za słodko, bo nie chodziło o spijanie sobie z dziubków i pławienie się w luksusie. W końcu to artysta głodny jest najbardziej płodny, a przedsiębiorca — jak się okazało — powinien być głupi.

— Think big, be stupid! — zaczął Oskar Zięta, mężczyzna z pompką i ikona designu, którego stołek — właściwie Polski Ludowy Obiekt Pompowany Powietrzem — jest element stałej kolekcji legendarnego Centre Pompidou w Paryżu.

Adamowi Sobczakowi, który wyszedł na scenę jako drugi, designer pokrzyżował szyki, bo współtwórca Cenatorium i Siepomaga.pl też chciał zacząć od opowieści o swojej głupocie i jej owocach. Zamiast tego opowiedział, jak „zawiesił się” w autobusie miejskim w Olsztynie i trafił na kanara.

— Kontroler się ze mną szarpał, nie miałem dokumentów, zostałem zatrzymany, zrobił się duży problem, a ja byłem niezamożny. Sięgnąłem po pomoc znajomego, Łukasza Złakowskiego, który był absolwentem prawa. Problem udało się rozwiązać, a my zaczęliśmy gadać o tym, jak można zmienić miasto na lepsze. Od słowa do słowa i stworzyliśmy spółkę, a potem kolejną — mówił Adam Sobczak.

Dziś Cenatorium jest jedną z najszybciej rozwijających się spółek technologicznych w regionie, ale Adam Sobczak najbardziej dumny jest z innego projektu — platformy Siepomaga.pl, największego w Polsce portalu zbiórek charytatywnych.

— Tu zagrały emocje, które przeważyły nad chłodną kalkulacją. Czasem warto wyłączyć excela i zrobić to, co się czuje — mówił ze łzami w oczach.

Niespełnieni rockmani

Emocje, a nie chłodna kalkulacja, odegrały też kluczową rolę w biznesowej karierze Marcina Bemego, twórcy Audioteki.

— Zawsze chciałem być gwiazdą rocka, występować na scenie i mieć wpływ na ludzi. Niestety, nie umiem śpiewać, tańczyć ani grać. Ale z marzeń nie zrezygnowałem! Z Audioteką startowaliśmy dekadę temu w kraju, w którym piractwo się panoszyło, a czytelnictwo, delikatnie mówiąc, kulało. Audiobooki nagrywano od lat, ale nikt nie robił tego tak, jak my — nikt nie robił superprodukcji z czołówką polskich aktorów i muzyką ludzi takich jak Mazzoll. Dziś czuję dumę, że dla 3 mln naszych użytkowników, którzy słuchają prawie 1 mld minut treści miesięcznie, jesteśmy kimś, kto czyni ich dni lepszymi. A ja jestem szczęśliwy, że stoję na scenie i trzymam mikrofon — mówił Marcin Beme.

Jeśli twórca Audioteki czuje się gwiazdą rocka, to Grzegorz Brona, od niedawna prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, a wcześniej współtwórca Creotech Instruments, ma inklinacje bardziej kinematograficzne.

— Widzieliście „Armageddon”? To ja jestem Bruce Willis, strzegę Ziemi. Poważnie — mówił Grzegorz Brona.

Doktor fizyki, który pracował w CERN przy Wielkim Zderzaczu Hadronów, w 2012 r. musiał odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej?

— Pojechałem z kolegami do Lucerny, podziwialiśmy widoki, popijaliśmy szwajcarskie wino i zastanawialiśmy się, co by tu w życiu zrobić ciekawego. Medycyna? Nie znamy się. Energia? Znamy się, nudne. No to może kosmos? Czemu nie? W końcu oglądałem „Star Treka”, a kto nie chciałby polecieć w kosmos? — opowiadał Grzegorz Brona.

Tak narodził się Creotech Instruments, który po trudnych początkach stał się perłą polskiej branży kosmicznej i w Piasecznie produkował sprzęt, który teraz orbituje wokół Marsa i robi mu zdjęcia.

— To wszystko zasługa naszych narodowych, polskich cech. Nie „nie”, nie narzekactwa! Uporu i ułańskiej fantazji! — mówił fizyk, który aktualnie jest szefem Polskiej Agencji Kosmicznej.

Kolekcjonerzy klęsk

Po kosmicznym show widownię na Ziemię sprowadził Łukasz Haluch, współzałożyciel m.in. Brainly.com.

— Moją pasją jest bycie rentownym przedsiębiorcą — powiedział

. Sztywno? Wcale nie, bo Łukasz Haluch to rzeczywiście pasjonat, który doszedł tam, gdzie jest, bo po każdym nokaucie wstawał i walczył dalej.

— Robiłem w życiu różne rzeczy, byłem pomocnikiem na budowie w Londynie, zasuwałem na praktykach w banku na pierwszym roku studiów, a potem dostałem pierwszy etat jako administrator baz danych. Próbowałem to połączyć ze studiami dziennymi, ale usłyszałem od przełożonej, że albo będę w firmie od 8 do 16, albo ma 10 osób na moje miejsce. Myślałem, że to najgorszy dzień w moim życiu — mówił Łukasz Haluch.

Z pomocą przyszła mu... wyszukiwarka Google.

— Najprostsze rozwiązania są najlepsze, więc po prostu wpisałem w Google „zarabianie przez internet”. To był przełom 2003 i 2004 r., spędzałem przed komputerem 15-16 godzin dziennie i nieustannie się uczyłem. Potencjał biznesowy internetu był oczywisty. Po dwóch latach założyłem z Tomaszem Krausem pierwszą spółkę, oferującą marketing internetowy. Z tego narodziło się wszystko, zadane.pl, które przerodziło się w Brainly.com, codziennie ułatwiające dostęp do edukacji 100 mln uczniom na całym świecie, Picody.com, które jest obecne w 84 krajach, a wreszcie Para Los Curiosos, które z biura w Rzeszowie stało się liderem w rozrywkowym segmencie internetu w Meksyku i podbija całą Amerykę Łacińską — opowiadał Łukasz Haluch.

Jak mówi, przez lata w biznesie wyeliminował ze słownika słowo „problem” i zastąpił je „wyzwaniem”. O lekcjach z początku kariery nigdy nie zapomniał.

— To jest rzecz, którą sobie obiecałem — nigdy, przenigdy nie potraktuję pracownikatak, jak sam zostałem potraktowany — mówił Łukasz Haluch. Stefan Batory, założyciel m.in. Booksy i iTaxi, wyciąganie nauczek z porażek posunął jeszcze dalej.

Porażki to właściwie jedyne, co go interesowało.

— Prowadzę firmę od 20 lat. Opowiem wam, jak prawie ją wyłożyłem — mówił Stefan Batory.

Był czerwiec 2006 r., piątek, godzina 18. Menedżer i jego zespół mieli uruchomić system dla klienta z Wielkiej Brytanii i po raz pierwszy od długich tygodni wyjść z pracy jeszcze wtedy, gdy było jasno.

— Otworzyliśmy szampana, rozlaliśmy go, świętujemy. Nagle coś zaczęło zwalniać, zaczęły wyskakiwać błędy. Dzwoni klient, pyta, co się dzieje. Mija godzina, klient coraz bardziej się denerwuje. Po dwóch godzinach zaczyna mi grozić. Mówi, że jak do północy system nie stanie na nogi, to wrócą do starego — a kary nas zniszczą. Minęła północ, ciągle nic. O czwartej rano marzyłem już tylko o tym, żeby spać, mentalnie już się poddałem i spisałem na straty sześć lat budowania firmy. Klient zadzwonił, pyta, czy mamy rozwiązanie. Mówię, że nie, że to koniec. Po drugiej stronie zapadło milczenie... ale w końcu klient — Nick — mówi, że wierzy w nas i mamy dać znać, jak sobie poradzimy. Poradziliśmy sobie w pół godziny — opowiadał Stefan Batory.

Jak podkreśla Stefan Batory, porażek nie da się uniknąć, a drobne błędy mogą zaprzepaścić nawet największy wysiłek i najlepsze przygotowanie.

— Strach przed porażką paraliżuje. Sposobem na niego jest traktowanie porażki jako bardzo cennej lekcji, dzięki której czegoś się uczymy — mówił założyciel Booksy.

Krzemowi szczęśliwcy

Paweł Wieczyński, prezes PiLabu, w biznesie nauczył się tego, że lepiej nie polegać na własnej głowie.

— Moja filozofia to „lepiej mieć szczęście niż być mądrym”. Moje szczęście polega na przyciąganiu ludzi mądrzejszych ode mnie — zwierzył się szef platformy analitycznej, która analizuje połączenia między danymi w różnych aplikacjach.

Mądrzejszych ludzi szuka przede wszystkim za granicą, bo wierzy w moc osobistych relacji.

— Politycy myślą, że Dolina Krzemowa powstanie dlatego, że tu postawimy inkubator, tam damy dotację i odgórnie wymyślimy sobie specjalizację. Bzdura. Dolina Krzemowa powstała dlatego, że dwóch panów w garażu wymyśliło technologię, potem zatrudnili innych ludzi, którzy stworzyli kolejne spółki, i tak to poszło. My w Polsce nie mamy kompetencji do rozwijania biznesu globalnego, trzeba je importować — mówi Paweł Wieczyński.

W oryginalnej Dolinie Krzemowej biznes chciał rozwinąć Rafał Han, dziś prezes amerykańskiej spółki Silvair, które myśli o debiucie na GPW.

— Po zbudowaniu kilku biznesów w Polsce przeniosłem się tam i myślałem, że zbiorę finansowanie na międzynarodową wersję Ciufci, która w Polsce odniosła sukces na grach edukacyjnych dla dzieci. I co? I odbiłem się od ściany, nikogo nie interesowały moje prezentacje i pomysły — mówił Rafał Han.

Co było potrzebne? Widocznie lepsze pomysły albo lepsza autoprezentacja, bo Silvair, pracujący nad platformą inteligentnego oświetlenia, problemów z finansowaniem nie ma.

— Kluczem są prostota i reagowanie na realne potrzeby. Wszędzie, gdzie są ludzie, tam jest światło. Każdy wie, co to bluetooth. Silvair pracuje nad technologią do zarządzania oświetleniem w nowym standardzie bluetooth, w którego opracowaniu odgrywamy kluczową rolę — mówił Rafał Han.

Wielbiciele science fiction

Julian Zawistowski, twórca Golem Factory, na najbardziej znane dzieci Doliny Krzemowej patrzy z dystansem.

—Czy ufamy dostawcom technologii? Czy powinniśmy im wierzyć, że — jak deklaruje Google — nie będą źli? Czy Uber albo AirBnB zmieniają nasze życie na lepsze, czy są monopolistami, pośrednikami, którzy pobierają wynagrodzenie za utrzymywanie technologii mogącej z powodzeniem istnieć bez nich? — pytał twórca Golem Factory, rynku mocy obliczeniowej, służącego do obrotu zasobami prywatnych komputerów, które mogą być wykorzystane np. w renderowaniu fotorealistycznej grafiki.

Julian Zawistowski biznesowych inspiracji szukał... w science fiction.

— W liceum czytałem namiętnie książki Lema, który w „Niezwyciężonym” opisał potężny krążownik, przegrywający walkę z rojem współpracujących ze sobą maleńkich robotów. Potem uczestniczyłem w projekcie Seti At Home, czyli eksperymencie polegającym na wykorzystaniu części mocy obliczeniowej procesorów zwykłych ludzi z całego świata do analizy sygnałów, docierających z kosmosu. Zdecentralizowane technologie oparte o blockchain to właśnie taki lemowski rój, który może zmienić świat. Dziś musimy ufać instytucjom czy firmom, które tworzą technologie, i wierzyć, że nie chcą one czynić zła. Zdecentralizowane systemy w swojej istocie nie będą mogły być złe — mówił Julian Zawistowski.

Futurystyczne systemy być może nie będą złe, ale to nie oznacza, że nie będziemy się ich bali. Ten strach to dziś główny przedmiot badań Aleksandry Przegalińskiej, jedynej kobiety na scenie PB SPIN, a jednocześnie osoby, która wybiegała myślą najdalej i odpowiadała na najtrudniejsze pytania. W końcu tytuł doktora, specjalizującego się w dziedzinie filozofii sztucznej inteligencji, zobowiązuje.

— Robot Sofia dostał obywatelstwo Arabii Saudyjskiej, Google Duplex przeszedł ostatnio test Turinga w tak spektakularny sposób, że właściwie zamknął erę, w której jego stosowanie miało sens. Maszyny są już w stanie komunikować się z nami tak, że nie potrafimy odróżnić ich od ludzi. Nie musimy się jednak tego bać i traktować ich jak złego Mzimu, sztucznej inteligencji, która odbierze nam pracę i nie tylko. Z badań mojego zespołu wynika, że chcemy naturalnej interakcji z systemami, chcemy z nimi rozmawiać, a nie posługiwać się aplikacjami — i tak to będzie wyglądało w niedalekiej przyszłości, a nawet już wygląda, dzięki projektom takim, jak Alexa — mówiła Aleksandra Przegalińska.

Czyżby świat z filmów science fiction był coraz bliżej, a podczas następnej edycji PB SPIN na scenie można oczekiwać równej proporcji między ludźmi i doskonale ich naśladującymi robotami?

— Widać absolutne parcie twórców sztucznej inteligencji w kierunku prezentowania jej w wersji humanoidalnej, okazującej emocje, śledzącej wzrokiem itp. Takie awatary bardziej angażują użytkowników — ale jednocześnie bardziej ich przerażają. Okazuje się, że najłatwiejszy do zaakceptowania jest zwykły bot tekstowy — z nim możemy pracować i możemy mu zaufać. Przyszłością nie są więc maszyny, które udają ludzi — tylko sztuczne inteligencje, które nie kryją swojej sztuczności. Im możemy nie tylko ufać, im możemy się zwierzyć — mówiła Aleksandra Przegalińska.

KOMENTARZ PARTNERA - Adam Góral, prezes Asseco Poland

Pozbądźmy się kompleksów, bądźmy odważni

Cieszę się, że coraz więcej Polaków odnosi sukcesy w świecie biznesu, kultury, sportu, polityki oraz nowoczesnych technologii. Przykład Asseco jest dowodem na to, że Polacy mogą i potrafią budować międzynarodowe firmy i na bazie swojej wiedzy eksperckiej tworzyć zaawansowane produkty. Jestem dumny, że w czasie tych 25 lat staliśmy się cenionymi partnerami dla naszych klientów z ponad 50 państw na całym świecie.

Przez cały ten okres obserwowałem także historie innych polskich firm oraz ich twórców. To utwierdza mnie w przekonaniu, że sukces nie jest dziełem przypadku. Aby go odnieść, trzeba dobrze wiedzieć, dokąd się zmierza i odważnie podejmować decyzje. Równie ważne są upór, konsekwencja w działaniu, ale także wiara w ich powodzenie. Nie powinny też zniechęcać nas potknięcia. Wszelkie pojawiające się trudności trzeba traktować jako lekcje, które wzbogacą nas i pomogą w realizacji marzeń. Dlatego pozbądźmy się kompleksów, czerpmy z doświadczeń naszych rodaków, ale równocześnie podążajmy własną drogą. Przełamujmy bariery, rozwijajmy w sobie pasje i szukajmy niestandardowych rozwiązań. Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach ogromnych możliwości, dlatego odważnie wykorzystujmy nasz duży potencjał intelektualny.

PB SPIN Sukces Pasje Innowacje

PB SPIN to druga edycja wyjątkowego wydarzenia, które jak żadne inne gromadzi w jednym miejscu ikony polskiej nauki i biznesu. Wszyscy mówcy odnieśli sukces w swojej dziedzinie, a ich nazwiska znane są na całym świecie. Opowiedzieli o pasjach, których rozwijanie stało się nie tylko źródłem energii do intensywnej pracy, ale także zaowocowało innowacjami — nie w skali lokalnej, a globalnej. Ich wystąpienia stanowić mogą źródło inspiracji, pokazujące Polakom, że każdy z nas może podbić świat. Spotkanie odbyło się 6 czerwca w Warszawie i było śledzone przez gości, zgromadzonych w biurowcu Ufficio Primo, oraz przez użytkowników pb.pl, którzy mogli oglądać stream z wydarzenia. Wszystkie wystąpienia zamieszczone zostały na stronie spin.pb.pl. Obszerne relacje z każdego wystąpienia będą ukazywać się na łamach „Pulsu Biznesu” co tydzień od 15 czerwca.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane