Synektik zrobotyzuje polską chirurgię

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2018-07-05 22:00

Giełdowa spółka została wyłącznym dystrybutorem robotów chirurgicznych da Vinci. W Polsce są dwa, ale może być dużo więcej

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- Co planuje Cezary Kozanecki, prezes Synektiku

- Jak wygląda polski rynek robotów medycznych na tle światowego

- Dlaczego Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce refundować operacji wykonywanych przy użyciu systemu da Vinci

 

Roboty mają ciąć Polaków ku uciesze inwestorów z GPW. Giełdowy Synektik, zajmujący się dystrybucją sprzętu medycznego i produkcją radiofarmaceutyków, podpisał umowę ramową z amerykańską spółką Intuitive Surgical, globalnym potentatem w dziedzinie produkcji robotów używanych do przeprowadzania skomplikowanych zabiegów chirurgicznych. Co najmniej do 2021 r. będzie wyłącznym dystrybutorem i serwisantem robotów da Vinci, które za oceanem przy wielu procedurach medycznych w praktyce zastąpiły chirurgów ze skalpelami.

ROBOTYCZNY DOPALACZ:
ROBOTYCZNY DOPALACZ:
Synektik, którego prezesem jest Cezary Kozanecki, a głównym akcjonariuszem Mariusz Książek (obaj z lewej), oczekuje znacznego wzrostu przychodów i poprawy rentowności dzięki dystrybucji robotów da Vinci. Produkująca je amerykańska spółka Intuitive Solutions, w której członkiem zarządu jest Jeroen van Heesewijk (drugi z prawej), wyceniana na NASDAQ na 55 mld USD, sprzedała na świecie już ponad 4,5 tys. robotów, które w tym roku będą wykorzystane do przeprowadzenia 1 mln zabiegów.
Fot. Marek Wiśniewski

— Będziemy zajmować się dystrybucją i serwisowaniem robotów, sprzedażą wykorzystywanych w nich jednorazowych instrumentów, a także szkoleniem lekarzy. Umowa będzie mieć znaczące przełożenie na przychody spółki: koszt zakupu pojedynczego systemu to kilkanaście milionów złotych, do czego potem dochodzą regularne opłaty za serwis. Do końca roku chcielibyśmy sprzedać w Polsce kilka takich robotów — mówi Cezary Kozanecki, prezes i znaczący akcjonariusz Synektiku (ma 25 proc. akcji).

Refundacyjna przeszkoda

W Polsce, w ograniczonej skali, działają obecnie dwa roboty da Vinci: we Wrocławiu i w Toruniu. Dla porównania: w Czechach jest ich kilkanaście, a na całym świecie ponad 4,5 tys., z czego większość w USA, gdzie pierwsze urządzenia pojawiły się na początku wieku.

— Szacujemy potencjał polskiego rynku na około 20 robotów w ciągu paru lat. Na tym etapie naszym priorytetem nie jest jednak szybka sprzedaż urządzeń. Chcemy skoncentrować się na zbudowaniu wśród lekarzy i pacjentów świadomości istnienia takiego rozwiązania i jego zalet: mniejszej inwazyjności, mniejszej liczby komplikacji, krótszej hospitalizacji itp. — mówi Jeroen van Heesewijk, członek zarządu Intuitive Surgical odpowiedzialny za globalną dystrybucję.

Zalety systemu da Vinci są czasem kwestionowane. W Polsce operacje wykonywane przy jego użyciu nie są obecnie refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, co stanowi poważną przeszkodę na drodze ku upowszechnieniu systemu. W ubiegłym roku rada przejrzystości przy Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji negatywnie zaopiniowała pomysł refundacji takich zabiegów w przypadkach raka jelita grubego, prostaty i macicy.

„Do dnia dzisiejszego brak jest wysokiej klasy badań randomizowanych, stwierdzających jednoznacznie wyższość zastosowania technik endoskopowych w przypadkach onkologicznych w porównaniu z tradycyjnym postępowaniem chirurgicznym. Dotyczy to również procedur z zastosowaniem technik robotowych, których wysokie koszty znacznie ograniczają wdrożenie do codziennej praktyki klinicznej. Wydaje się, że pozytywne, a niekiedy entuzjastyczne opinie na temat stosowania urządzenia da Vinci w onkologii, związane są z triumfem marketingu nad silnymi dowodami w medycynie” — głosiła opinia.

Przedstawiciele Intuitive Surgical z tą opinią zdecydowanie się nie zgadzają.

— Kwestia kosztów jest postawiona niewłaściwie. To fakt, że dla szpitala adaptacja tej technologii jest droższa niż postawienie przy stole operacyjnym chirurga ze skalpelem. Koszty dla społeczeństwa są jednak wyraźnie niższe: pacjenci są leczeni szybciej i efektywniej, dzięki czemu wracają wcześniej do domu i do pracy. Na przykład w USA już prawie 90 proc. operacji prostaty jest wykonywanych przy użyciu robotów. Taka skala adaptacji technologii nie byłaby możliwa, gdyby chodziło tylko o skuteczny marketing — mówi Jeroen van Heesewijk.

Pęd ku robotom

Synektik, który przez cztery kwartały 2017 r. miał 63 mln zł przychodów i 4 mln zł zysku netto, liczy na szybką adaptację nowej technologii w Polsce.

— W tym roku na całym świecie zostanie wykonanych około 1 mln zabiegów przy użyciu robotów da Vinci. W Polsce ich refundacja jest kluczowa i liczymy na szybką decyzję w tej sprawie. Zainteresowanie polskiego środowiska chirurgów tą technologią jest wysokie, podobnie wygląda sytuacja w przypadku pacjentów. Szacujemy, że co roku Polacy wydają prywatnie — głównie w Niemczech — kilka milionów złotych na zabiegi przy użyciu robotów da Vinci. Liczymy na kontrakty z publicznymi szpitalami i prywatnymi firmami medycznymi — mówi Cezary Kozanecki.

Spółka w strategii do 2021 r. zapowiadała, że chce czterokrotnie poprawić marżę na poziomie EBITDA, która w 2016 r. wynosiła około 8 proc. Umowa z Intuitive Surgical ma w tym pomóc.

— Ta umowa na pewno będzie miała pozytywne przełożenie na nasz wynik EBITDA. O konkretnym poziomie marż nie możemy mówić. Budujemy specjalny zespół do obsługi i serwisowania robotów, ale nasze nakłady na ten cel nie są znaczące — mówi Dariusz Korecki, wiceprezes Synektiku.

Pod koniec ubiegłego roku największym akcjonariuszem Synektiku, z 26,1-procentowym pakietem, został Mariusz Książek, który kontroluje m.in. deweloperski Marvipol oraz British Automotive Holding, zajmujące się importem i dystrybucją samochodów. Zapowiada, że w razie potrzeby może doinwestować spółkę.

— Jestem w Synektiku inwestorem długoterminowym i, jeśli pojawi się odpowiednia okazja, chętnie dokapitalizuję spółkę. Rozglądamy się po rynku za celami akwizycyjnymi — mówi Mariusz Książek.

 

OKIEM EKSPERTA - Jacek Rozwadowski, prezes Enel-Medu

Nie uda się bez publicznego wsparcia

Roboty to ciężki kawałek chleba. Przy wprowadzaniu takiej technologii nakłady na sprzęt są bardzo wysokie, a przychody trudno spiąć z kosztami. W praktyce, bez silnego wsparcia publicznego,pewności kontraktowania zabiegów i stawek, nie ma co myśleć o ich adaptacji w szpitalach, także prywatnych. Nowe technologie chętnie wprowadzamy w segmencie abonamentowym, gdzie działa wolny rynek, a komercyjne przychody można przewidzieć. W szpitalach, przy drogich zabiegach, bez płatności ze strony NFZ, niepewność jest za duża, a sytuacja zbyt trudna, by porywać się na inwestycje tego rodzaju i skali.