„Puls Biznesu”: Trzy dni temu zapadł wyrok NSA, który potwierdził państwa postulat, aby firmy montujące trwałą zabudowę — np. szafki kuchenne lub wnękowe — mogły stosować obniżoną stawkę VAT. Przywróciło to panu trochę wiarę w polski system prawny i podatkowy?
![Bez firm doradczych, prawników, ekspertów nawet małe przedsiębiorstwo nie jest w stanie funkcjonować. Równolegle do tego, jak rozwijała się w Polsce przedsiębiorczość, rozrastała się też machina biurokratyczna i zamiast współdziałać z nami stała się aparatem wyzysku — uważa Maciej Wroński, prezes firmy Wromax i Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. [FOT. WM]
Bez firm doradczych, prawników, ekspertów nawet małe przedsiębiorstwo nie jest w stanie funkcjonować. Równolegle do tego, jak rozwijała się w Polsce przedsiębiorczość, rozrastała się też machina biurokratyczna i zamiast współdziałać z nami stała się aparatem wyzysku — uważa Maciej Wroński, prezes firmy Wromax i Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/1d7cefb5-f834-4903-b735-7eef0d1b3d9c/32217656-b5dd-517f-9531-5d1a68f72c32_w_830.jpg)
Maciej Wroński: Przywróciło przede wszystkim wiarę w to, że warto walczyć o swoje prawa. Wcześniejsze decyzje ministerstwa finansów były ewidentnie niesprawiedliwe. Praktycznie miały na celu zniszczenie całej branży. To nie tylko moja sprawa, ale — jak liczymy — nawet około 20 tys. przedsiębiorstw. I tak spora liczba firm zbankrutowała przez obowiązującą dotychczas interpretację MF. Dostały decyzje Izb Skarbowych i musiały zapłacić, weszli komornicy i te firmy już nie istnieją. To jakaś paranoja, że NSA musi zajmować się sprawą szaf wnękowych i że najwyższe gremium w siedmioosobowym składzie musi decydować o sprawie, której przyczyną jest to, że Ministerstwo Finansów narobiło bałaganu i nie chciało się ze swojej decyzji wycofać. Chcemy, aby w tej sprawie została też zwołana komisja sejmowa, która miałaby przesłuchać bezpośredniego sprawcę tego zamieszania wiceministra finansów Macieja Grabowskiego. Chcemy, aby wytłumaczył, dlaczego ministerstwo narobiło takiego bałaganu i aby ktoś poniósł za to odpowiedzialność.
Wierzy pan w to?
Nie wiem, czy ktoś poniesie odpowiedzialność, ale uważam,że powinien, skoro my — przedsiębiorcy — ponieśliśmy konsekwencje, zarówno finansowe, jak i moralne. Władze nie mogą robić takich rzeczy i działać zupełnie nieodpowiedzialnie.
Co dzisiaj najbardziej przeszkadza małym i średnim firmom w prowadzeniu biznesu?
Kiedy zaczynałem działalność gospodarczą, zaraz po transformacji systemowej, zupełnie inaczej prowadziło się firmę. Po pierwsze przedsiębiorstwa nie były tak obciążone wszelkimi opłatami fiskalnymi, a jednocześnie prawo było na tyle zrozumiałe, że każdy sam sobie radził ze wszystkimi deklaracjami. W tej chwili bez firm doradczych, prawników, ekspertów nawet mała firma nie jest w stanie funkcjonować. Równolegle do tego, jak rozwijała się w Polsce przedsiębiorczość, rozrastała się też machina biurokratyczna i zamiast współdziałać z nami, stała się aparatem wyzysku. Działa po to, aby urzędnicy mogli brać premie, ale teraz jest nie do utrzymania. Zwłaszcza kiedy warunki działalności gospodarczej w Polsce są tragiczne. Dlatego na przykład my, jako federacja chcemy uproszczenia systemu podatkowego poprzez powrót, oczywiście z uwzględnieniem obecnych warunków, do reformy Wilczka [ustawa o działalności gospodarczej Mieczysława Wilczka — red.]. Na pewno nie była ona idealna, ale prosta i zrozumiała dla każdego. Bo jeśli obywatel z podstawowym wykształceniem może założyć firmę, to prawo musi być skonstruowane tak, by był w stanie zrozumieć przepisy regulujące jego działalność. A dzisiaj, jak ktoś chce założyć firmę, to musi natychmiast korzystać z pomocy doradców i ponosić kolejne opłaty.
Macie też inne postulaty.
Tak. Kolejnym jest zmiana systemu prawnego tak, aby przedsiębiorcy i obywatele nie byli odpowiedzialni za luki prawne w systemie. Nie może być tak, że ktoś tworzy prawo, a za błędy w tym prawie odpowiada obywatel, a teraz dochodzi do takich sytuacji. Chcemy też, aby decyzje o wymierzaniu kary podejmowały sądy. Dziś podejmuje je dyrektor Izby Skarbowej w sporze, który toczy z podatnikiem i może zadecydować o natychmiastowej wykonalności. Oczywiście przedsiębiorca może walczyć w sądzie z tą decyzją, ale kiedy dochodzi do rozprawy, firmy może już nie być. Ostatnio, sformułowaliśmy czwarty postulat, czyli wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW).
Jeśli chodzi o konkrety — jakie rozwiązania chcecie państwo przedstawić?
Mamy projekt prawa podatkowego, który stworzyliśmy przy współpracy z Uniwersytetem Łódzkim. Proponujemy w nim np. VAT neutralny ujednolicony na poziomie 18 proc., zlikwidowanie podatku CIT, zastąpienie go 1-2 proc. podatkiem obrotowym, zachowanie podatku PIT, ale z możliwością odpisów inwestycyjnych. Cały projekt poddamy społecznej debacie, ale musimy mieć na tyle dużą siłę przebicia, aby dotrzeć do tych, którzy to prawo stanowią, a jeśli to się nie uda, to stworzymy siłę, która będzie miała na to wpływ.
W ostatnich miesiącach weszła w życie ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Teraz sejm uchwalił elastyczny czas pracy. Jak takie inicjatywy wpływają na małe i średnie przedsiębiorstwa?
Tu trzeba zmienić system, wyrzucićcałe prawo do kosza i napisać od nowa. To są cały czas rozwiązania doraźne, wprowadzane na bazie złego prawa. Nie ma czego modyfikować, bo na przykład prawo podatkowe jest tak skomplikowane, że sami urzędnicy skarbowi się w nim nie orientują. Kiedyś było łatwo uzyskać poradę od urzędu, urzędnik wyjaśniał, co ja źle robię, i wiedział, jak podatnik powinien działać w systemie. Teraz urzędnicy niższego szczebla mają częściową orientację w dziedzinie, którą mają kontrolować, ale w całym systemie prawa podatkowego się już nie orientują. Mało tego, nawet jak mieliśmy spotkanie w podkomisji sejmowej ds. finansów i zadawaliśmy pytania wiceministrowi, to on też nie potrafił na nie odpowiedzieć. Przykładowo: nowe przepisy dotyczące wspomnianych terminów zapłaty tylko komplikują życie zadłużonym firmom. To kolejna podstawa, aby kontrolować małe przedsiębiorstwa i kwestionować im VAT, którego nie mogą zapłacić, bo mają trudną sytuację finansową. Niedawno wysłaliśmy list do premiera z pytaniem, czy nie dostrzega trudnej sytuacji małych i średnich firm. W imieniu premiera odpowiedział nam wiceminister finansów, podającjako sukces, że w 2012 r. resort udzielił 2 mln odpowiedzi telefonicznych. To rzesza urzędników, którzy siedzą i odpowiadają na pytania. Poza tym udzielono 35 tys. interpretacji. Oczywiście są to odpowiedzi niewiążące. To wszystko świadczy o tym, że prawo jest skomplikowane i trudne, że już nawet doradcy czy biura rachunkowe nie wiedzą, jak zinterpretować przepisy, i firmy muszą kierować pytania do urzędników.
W rankingu Banku Światowego Doing Business powoli pniemy się coraz wyżej — w 2012 r. byliśmy na 74. miejscu, w 2013 już na 55. Może to tylko z naszej perspektywy tak źle wygląda, a z zewnątrz widać, że sytuacja się poprawia?
Przede wszystkim wystarczy spotkać się z małymi przedsiębiorcami. W tej chwili kapitał zagraniczny do nas nie wpływa, a odpływa. Tyle ludzi wyjeżdża za granicę, bo tam jest łatwiej pracować, zakładać firmy. To nie jest narzekanie, to są fakty. Te 2 mln młodych ludzi, którzy wyjechali za granicę, pokazuje, że w kraju źle się żyje. W tej chwili nasze PKB per capita jest o 3,5 raza mniejsze niż w zachodnich krajach rozwiniętych jak Niemcy, Francja. Aby to zmienić, musimy stworzyć warunki do prowadzenia działalności gospodarczej bo jak inaczej przyciągniemy kapitał zagraniczny? Prawda, mamy tendencje do narzekania, ale proszę pamiętać, że po transformacji systemowej był rozkwit przedsiębiorczości, prawie nikt nie narzekał.
Wracając na chwilę do wspomnianego wyroku NSA. W Polsce są już organizacje zrzeszające pracodawców, dlaczego nie walczyliście w sprawie opodatkowania szaf wnękowych razem z nimi, lecz założyliście własną federację?
Większość to organizacje czysto lobbystyczne, ci ludzie nie robią nic na rzecz zmiany systemu. Rozmawialiśmy z tymi organizacjami. Ale to jest tak, że wszyscy razem potrafią zdiagnozować problem, ale nie mają żadnego programu, który mógłby to zmienić. Sytuacja sektora MŚP i mikroprzedsiębiorstw jest trudna, a duże firmy są z reguły powiązane z kapitałem państwowym i nie są zainteresowane zmianą tego systemu.
A może problem tkwi w tym, że jest wiele organizacji, a każda mówi swoim głosem i wszyscy zagłuszają siebie nawzajem? Rzeczywiście tak jest. Sporządzaliśmy mapę organizacji zrzeszających firmy z sektora MŚP i okazało się, że czasem na jednej ulicy działało kilka stowarzyszeń wspierających przedsiębiorców, które nawet nie wiedziały o swoim istnieniu.
Czy wśród sił politycznych widzi pan jakąś, która zmieniłaby sytuację sektora MŚP?
Raczej nie. Jeżeli jakaś partia zadeklaruje, że spełni nasze postulaty, to jesteśmy gotowi ją poprzeć, ale wątpię, aby tak się stało. Są takie próby, ale niestety każda formacja już rządziła i niewiele to dało. Za rządów PiS kilka pozytywnych zmian minister Zyty Gilowskiej jak np. zmniejszenie stawki ZUS, obniżenie podatku liniowego, rozmyło się, bo partia nie ograniczała rozrostu biurokracji. Z kolei Platforma Obywatelska wystartowała z hasłami wolnorynkowymi i tym przekonała wielu przedsiębiorców, ale okazało się, że nie potrafi tego wprowadzić.
Federacja Małych i Średnich Przedsiębiorstw powstała we wrześniu 2012 r. Zrzesza około 8 tys. przedsiębiorców z sektora MŚP i 20 organizacji. Należą do niej m.in. Stowarzyszenie Wolni Przedsiębiorcy, Małopolskie Stowarzyszenie Kupców i Przedsiębiorców czy Polskie Stowarzyszenie Chrześcijańskich Przedsiębiorców.