Szaleństwo debiutów na NewConnect

Adam Torchała
opublikowano: 2020-08-27 22:00

Premierom spółek na małej giełdzie towarzyszą gwałtowne zwyżki notowań. Pomaga w tym nie tylko hossa, ale również konstrukcja ofert, z którymi nowi emitenci wychodzą na rynek.

Z artykułu dowiesz się:

  • ile i jak można było zarobić na debiutantach na NewConnect
  • skąd takie wysoki kursów 
  • jakie są ryzyka dla inwestorów i jak nie wpaść w pułapkę

Przed laty debiuty dużych spółek — szczególnie te w ramach częściowych prywatyzacji — budziły w inwestorach nadzieję na wielkie zyski. To właśnie ona pchała klientów do długich kolejek stojących po akcje czy założenie rachunku maklerskiego. To jednak czasy zamierzchłe. W 2013 r. skończyły się wielkie prywatyzacje, później na rynku zabrakło OFE, a w drugiej połowie obecnej dekady debiutów było mało, a jeśli już, to kojarzyły się raczej ze stratami niż z zyskami.

Dziś debiuty znów jednak rozgrzewają emocje inwestorów, w czym zasługa głównie rynku NewConnect, bo na rynku głównym od stycznia zadebiutowały zaledwie dwie spółki. Na małej giełdzie w czwartek, 27 sierpnia, pojawiła się natomiast dziesiąta — Polyslash. I znów doszło do sytuacji, w której kurs trzeba było równoważyć już na starcie ze względu na zlecenia z ceną znacznie odbiegającą w górę od kursu odniesienia.

Gigantyczne zwyżki

Nie jest to niespodzianka, bo żadna ze spółek wprowadzonych na NewConnect w 2020 r. nie rozpoczęła przygody z rynkiem poniżej ceny stanowiącej punkt odniesienia. Najsłabiej pod tym względem wypadł Drageus Games, który zyskał 3,3 proc. Drugi najsłabszy wynik odnotował PlantWear, ale „drugi najsłabszy” w tym przypadku oznacza przywitanie się z NewConnect wzrostem o 51,5 proc.

Warto dodać, że oba te debiuty odbyły się w styczniu. Później było już tylko lepiej. Pod koniec lutego na rynku pojawił się Spyrosoft, ale na pierwsze transakcje trzeba było zaczekać do początku marca. Popyt na otwarciu premierowej sesji był tak duży, że przez prawie tydzień równoważono notowania. Ostatecznie akcjeSpyrosoftu zadebiutowały wzrostem o 500 proc. Przeszło dwa dni na otwarcie notowań czekali w kwietniu akcjonariusze SimFabric. Spółka zadebiutowała w końcu 203 proc. powyżej ceny odniesienia. Tydzień wstrzymywano otwarcie na Ovid Works (przełom lipca/sierpnia), które ostatecznie rozpoczęło przygodę z rynkiem 315-procentowym wzrostem.

Swoje odczekać musiał też Pyramid Games, który w połowie sierpnia zadebiutował 336 proc. powyżej ceny odniesienia. Ostatnie debiuty to nie tylko gwałtowne, kilkusetprocentowe wzrosty, ale także kilkudniowe równoważenie notowań związane z ogromnym zainteresowaniem debiutujących spółek. Dotyczy to także najnowszych premier. 19 sierpnia na rynek wszedł Starward Industries, ale dopiero 27 sierpnia zawarto pierwsze transakcje z cenami odbiegającymi o 300-400 proc. od kursu odniesienia 25 sierpnia zadebiutował Genxone, a 27 sierpnia Polyslash. W obu tych przypadkach do momentu oddania artykułu nie przeprowadzono ani jednej transakcji, trwało bowiem równoważenie związane z ogromną przewagą popytu nad podażą. Na Genxonie w dniu debiutu widziane były nawet teoretyczne kursy otwarcia dające wzrost o kilkadziesiąt tysięcy procent.

Debiutanci „pod klucz”

Debiutantom w osiąganiu tak zawrotnych stóp zwrotu pomaga niewątpliwie atmosfera wokół NewConnect. Pandemia koronawirusa paradoksalnie dała nowe życie rynkowi borykającemu się z problemami wizerunkowymi. Obroty na rynku wzrosły blisko 10-krotnie, a główny indeks — NCIndex — notowany jest w tym roku na aż 133-procentowym plusie. Co istotne, wielka hossa jest bardzo szeroka i wzrost zaliczyła zdecydowana większość notowanych firm. To niewątpliwie zaostrzyło apetyty towarzyszące debiutantom. Ale nie tylko, bo debiutanci to reprezentanci bardzo modnych branż, dzięki czemu łatwo im przyciągnąć uwagę inwestorów. Wspomniany Genxone to firma biotechnologiczna, która chce prowadzić prace diagnostyczne w obszarze koronawirusa. Drageus, SimFabric, Ovid, Pyramid, Starward i Polyslash to natomiast producenci gier.

Oferty (nie)publiczne

Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w osiąganiu zawrotnych stóp zwrotu pomagają konstrukcje ofert. Firmy idą na NewConnect nie po pieniądze, ale po wycenę i możliwość notowania akcji (a także ich sprzedawania przez dotychczasowych akcjonariuszy, w tym menedżerów). Debiutów nie poprzedzała zbiórka pieniędzy od inwestorów z NewConnect, a oferty kierowano zwykle do mniejszego grona inwestorów, często w trybie prywatnym.

Drageus Games debiutowało na bazie ceny z oferty prywatnej przeprowadzonej… w 2018 r. Podstawę dla wyceny SimFabric stanowiła sprzedaż akcji przez jednego z dotychczasowych właścicieli pod koniec 2019 r. Pakiet ten stanowił jednak zaledwie 1,6 proc. wszystkich akcji spółki. Publiczną ofertę przeprowadził Spyrosoft, ale akcje z niej trafiły do 153 osób, a free float przy debiucie sięgał ledwie 4,6 proc. Pyramid w 2020 r. przeprowadził dwie niewielkie emisje prywatne. Pierwszą objęło osiem podmiotów, drugą 21. To cena z drugiej była punktem odniesienia.

Plantwear ma za sobą emisję crowdfundingową z I połowy 2019 r., ale w III kwartale przeprowadził też ofertę prywatną. Pierwszą objęło 228 podmiotów, drugą jedynie Carpathia Capital. Dla Genxone ostatnią emisją była seria D, w które akcje sprzedawano w ofercie prywatnej po 6,9 zł i objęło je 8 osób prywatnych i 45 osób fizycznych. W Ovid Works debiut poprzedziła jedynie wyprzedaż pakietu przez już obecny w akcjonariacie podmiot. Natomiast Starward przeprowadził przed debiutem emisję publiczną, trafiła ona jednak tylko do 72 osób. Ofertę od debiutu dzieliło przeszło pół roku.

Podaż odbiega od popytu

Powyższa wyliczanka ma na celu pokazanie jednego: przed debiutem akcje spółek były w większości przypadków w rękach wąskiego grona inwestorów. To z kolei w połączeniu z nagłym skokiem zainteresowania NewConnectem sprawiło, że debiutom towarzyszyła ogromna dysproporcja między popytem a podażą. Ten pierwszy, szczególnie po krachu koronawirusowym, mocno wzrósł. Ta druga była zaś ograniczona faktem przeprowadzenia jedynie wąskich ofert przed debiutem.

W efekcie trudno było zrównoważyć notowania, a ogromna przewaga popytu nad podażą uwidaczniała się w wysokich cenach podczas prób spięcia arkusza. Na uwagę zasługuje fakt, że poza Ovid Works i w mniejszym stopniu Pyramid Games (a więc poza dwoma ostatnimi debiutantami, których notowania otwarto) po debiutach nie obserwowaliśmy gwałtownych spadków notowań). Platwear, Drageus, Spyrosoft i przede wszystkim SimFabric są notowane nie tylko powyżej ceny odniesienia, ale także i ceny z debiutu. To po części można wiązać ze wspomnianą wielką hossą na NewConnect, podczas której gwałtownie rosły papiery większości spółek z „małej giełdy”. Ostatnio optymizm jednak nieco przygasł, a NCIndex od miesiąca zmierza w bok. Ewentualna korekta na rynku mogłaby być prawdziwym testem wycen debiutantów. Osobną kwestią pozostaje sensowność takiego przeprowadzania debiutów.

Z jednej strony, jeżeli cena po wysokim otwarciu się utrzymuje, można wnioskować, że taka była wola rynku i inwestorzy na tyle wyceniają spółkę.

Z drugiej gołym okiem widać dysproporcję podażowo-popytową, która uniemożliwia płynne przeprowadzenie debiutów. Do tego dochodzi także kontrowersyjna kwestia równoważenia, która nie jest objęta szczegółowymi zasadami, i dopuszczenie spółki do obrotu przy dużym wzroście w zasadzie zależy od woli prowadzącego sesję. Udane debiuty cieszą, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że przeprowadzane są w nie do końca zdrowych warunkach. Dodatkowo sami inwestorzy z debiutów mają niewiele, ponieważ na akcje w ofertach często może się zapisać jedynie wąskie grono inwestorów i to ono przede wszystkim korzysta na wysokim otwarciu.