Szefom Sipmy grozi do 10 lat więzienia

Grzegorz Zięba
opublikowano: 2005-03-08 00:00

Lubelska fabryka maszyn rolniczych Sipma wyszła na prostą. Zarząd będzie musiał jednak tłumaczyć się w sądzie.

Działanie na szkodę spółki oraz nabycie akcji własnych zarzuciła prokuratura okręgowa w Kielcach Leszkowi Kępie, jej prezesowi, oraz Jerzemu Czopowi, dyrektorowi marketingu i członkowi zarządu. Według prokuratury, w wyniku działań zarządu lubelski producent maszyn rolniczych stracił pod koniec lat 90. 16 mln zł.

— Zarzuty są zagrożone karą do 10 lat więzienia — twierdzi prokurator Małgorzata Perz.

Interes w „rodzinie”

Śledztwo w tej sprawie, na wniosek zakładowej Solidarności, trwało od 1998 r. i było kilka razy umarzane. Zainteresowanie organów ścigania przeszkodziło Sipmie w wejściu na giełdę. W 2001 r. minister sprawiedliwości odebrał je prokuraturze lubelskiej i przekazał do kieleckiej.

— Śledztwo trwało tyle lat, bo sprawa była bardzo skomplikowana — twierdzi Małgorzata Perz.

Zarzuty postawiono także prezesom jej spółek zależnych: Agro-Trading, Management-Investment i Agroinwestycje. Zarzucono im spowodowanie szkody wielkich rozmiarów.

Wszystkie wątki sprawy są powiązane i dotyczą obrotu akcjami Sipmy między spółkami zależnymi, Bankiem Handlowym oraz Lubelską Fabryką Maszyn Rolniczych (LFMR). Obrót walorami był prowadzony w „rodzinie”, ponieważ Bank Handlowy był zarówno głównym akcjonariuszem Sipmy, jak i fabryki maszyn rolniczych.

Z zarzutami prokuratury nie zgadza się Leszek Kępa.

— To rzeczywiście bardzo trudna sprawa, ale nic w działaniach zarządu Sipmy i pozostałych spółek nie było niezgodne z prawem — twierdzi Leszek Kępa.

Według niego, wykup własnych akcji przez Sipmę był zrobiony w celu umorzenia, co jest zgodne z prawem.

— Przypisywane straty są pozorne, ponieważ dotyczą rozliczeń między powiązanymi spółkami. W dodatku o wszystkim decydował Bank Handlowy — twierdzi Leszek Kępa.

Prezes Sipmy dodaje, że afera niemal doprowadziła do upadku firmy w 1998 r., kiedy nie udało się uzyskać pieniędzy z giełdy, a wartość sprzedaży spadła o 50 proc. Długi Sipmy sięgnęły wtedy 40 mln zł.

Leszek Kępa uważa, że działania Solidarności miały służyć przejęciu spółki przez część pracowników. Związek już w Sipmie nie istnieje, ale poglądy prezesa podziela Ryszard Gwiazdowski, szef obecnie działającego Związku Zawodowego Pracowników i Dozoru.

Powrót na giełdę

Sipma wyszła już na prostą. Pomogła jej koniunktura w rolnictwie. W 2004 r. miała 80 mln obrotu przy 7 mln zł zysku netto.

Zatrudnia 400 osób, jej największymi akcjonariuszami są Leszek Kępa (30 proc.) i Jerzy Czop (22 proc.).

— Nie wykluczamy wejścia na giełdę, ale w perspektywie dwóch lat — mówi Leszek Kępa.

Jego zdaniem, zarzuty prokuratury zostaną odrzucone w sądzie.