Sztab kryzysowy w IDMSA

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2012-07-09 00:00

Roman Karkosik zapewnia, że nie chce przejąć brokera. Założyciele spółki nie dowierzają

Piątek był kolejnym dniem dużych obrotów na akcjach DM IDMSA. Tym razem wartość transakcji przekroczyła 12,9 mln zł, a kurs wzrósł o 2,8 proc. — do 1,10 zł za walor. Rynek spokojnie reagował więc na informacje „PB”, że w ostatnich dniach akcje brokera kupował znany inwestor giełdowy Roman Karkosik.

Taka reakcja nie powinna dziwić w sytuacji, kiedy — jak pisaliśmy — niejasny był cel tych zakupów. Jedne źródła mówiły o chęci spekulacyjnego zarobku, drugie o możliwości przejęcia IDMSA. Jeden z najbogatszych Polaków postanowił odkryć karty. Jego rzeczniczka prasowa Ewa Bałdyga jeszcze w czwartek odmawiała komentarza w tej sprawie.

W piątek zapewniała już, że choć jako aktywny inwestor giełdowy Roman Karkosik „posiada pakiety akcji wielu spółek”, to jednak „nie jest i nigdy nie był zainteresowany przejęciem kontroli nad IDMSA”.

To nie jest czysta spekulacja

Tych słów nie chciał komentować Grzegorz Leszczyński, prezes IDMSA. Z nieoficjalnych źródeł wiemy jednak, że szefowie domu maklerskiego wciąż przekonani są, że kupującym był Roman Karkosik, a z rynku zebrano zbyt dużo akcji, by mogło chodzić jedynie o czystą spekulację.

— W IDMSA działa sztab kryzysowy, który od rana do wieczora zastanawia się, co zrobić. Założyciele brokera próbują budować koalicję, która wzmocniłaby akcjonariat i dała szansę obrony przed wrogim przejęciem — mówi nasz informator. Na rynku coraz głośniejsza jest pogłoska, że skupując akcje IDMSA, Roman Karkosik może jedynie pomagać komuś w przejęciu kontroli nad spółką. Tak czy inaczej władze IDMSA myślą o ratunkowych emisjach — i dla samego brokera, i dla kontrolowanego przez niego Idea TFI.

Jak już informowaliśmy, wzięcia udziału w nich nie wyklucza fundusz Warsaw Equity Management (WEM), posiadający 10 proc. IDMSA i będący jedynym znaczącym akcjonariuszem poza założycielami brokera — Grzegorzem Leszczyńskim i Rafałem Abratańskim (według ostatnich oficjalnie dostępnych danych mają łącznie prawie 19 proc.).

Wróg u bram

To właśnie duży free float sprawia, że obawy zarządu IDMSA o wrogie przejęcie spółki nie są bezpodstawne. Pierwszy raz pojawiły się już w grudniu 2011 r., kiedy akcje sprzedawał Marek Falenta, właściciel większościowego pakietu Hawe. Wtedy receptą na ustabilizowanie akcjonariatu było wejście WEM.

W połowie kwietnia 2012 r. „PB” pisał natomiast, że chcąc wzmocnić akcjonariat, zarząd IDMSA szuka kolejnego inwestora. Kilka dni temu Grzegorz Leszczyński potwierdził nam, że rozmowy toczono m.in. z Romanem Karkosikiem. Równocześnie z poszukiwaniem inwestora zarząd IDMSA robił wszystko, by nie dopuścić do spadku kursu spółki.

Skutecznie namawiał znajomych inwestorów do zwiększania zaangażowania w walory brokera i m.in. dlatego przez ostatnie miesiące kurs utrzymywał się w okolicach 1,9 zł — 2 zł. I to mimo wykazania gigantycznych strat za 2011 r. i ujawnienia serii negatywnych informacji o nieudanych inwestycjach, m.in. w obligacje spółek budowlanych, takich jak PBG czy DSS. Paradoksalnie obecny drastyczny spadek notowań nastąpił w momencie ujawnienia pozytywnej dla IDMSA informacji o zmianie opcji upadłości DSS z likwidacyjnej na układową. Sąd podjął tę decyzję 29 czerwca 2012 r.

Tego samego dnia na fixingu ktoś dużymi zleceniami obniżył kurs IDMSA z 1,90 zł do 1,80 zł za akcję. W IDMSA żywe jest przekonanie, że zrobiono to, by klientom biura maklerskiego Alior Banku puściły lewary kredytów, co dało impuls do wyprzedaży papierów brokera. Te wydarzenia natomiast sprawiły, że kolejne po Aliorze banki zwiększyły szacunek ryzyka dla akcji IDMSA. W piątek zrobiły to PKO BP i BOŚ. A to stabilności kursu z pewnością nie poprawi.