Ta redukcja cieszy, ale nie wszystkich
DA SIĘ ZAROBIĆ: Sławomir Horbaczewski, prezes Invest-Banku, w obniżce rezerw widzi swoją szansę. fot. ARC
Banki, które chcą walczyć o depozyty klientów indywidualnych, jedyną szansę widzą w obniżce rezerw obowiązkowych. Duże instytucje detaliczne mają jednak przed oczami przede wszystkim pieniądze zamrożone na lata w obligacjach, którymi nie będą mogły obracać.
Opinia bankowców o proponowanej przez Narodowy Bank Polski obniżce rezerw obowiązkowych od depozytów nie jest jednoznaczna. Z jednej strony wszyscy są zadowoleni, że rezerwy będą niższe, z drugiej, bulwersuje oprocentowanie długoterminowych obligacji, w które banki będą musiały lokować uwolnione środki.
— Martwi nas to, że oprocentowanie obligacji na poziomie inflacji mocno odbiega od cen rynkowych. Ale jeśli Bank Ochrony Środowiska utrzyma dynamikę rozwoju, to w przyszłości papiery te będą stanowiły niewielką część aktywów i nie będą ważyły na wyniku finansowym — mówi Jerzy Pietrewicz, wiceprezes BOŚ.
— Invest-Bank ma obecnie około 0,5 proc. udziału w rynku depozytów. Gdy obniżka wejdzie w życie, myślę, że będziemy mogli zyskać nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie — twierdzi Sławomir Horbaczewski, prezes banku.
Proponowana obniżka stopy rezerw rozczarowała zarząd Wielkopolskiego Banku Kredytowego. Bank chciałby obniżki do poziomu obowiązującego w krajach Unii Europejskiej — 1,5-2,0 proc..
— Jesteśmy jednak realistami i wiemy, że w tej sytuacji ekonomicznej byłoby to niemożliwe —mówi Piotr Gajdziński z WBK.
Niezadowolony jest PKO BP.
— Banki, które do tej pory miały słabo rozwiniętą akcję depozytową będą w uprzywilejowanej sytuacji. Nie będą musiały angażować wielkich kwot w obligacje i będą mogły oferować klientom lepsze oprocentowanie — przyznają przedstawiciele PKO BP.
Mieszane opinie o proponowanym rozwiązaniu mają analitycy.
— Propozycja NBP wymiany części rezerw obowiązkowych na obligacje dla banku dobrze funkcjonującego jest korzystna. Zamienia rezerwy obowiązkowe z 12 proc. na niecałe 8 proc., jeśli uwzględnimy przy tym poziom inflacji. Jednak taka sytuacja zdestabilizuje rynek. Do Polski wejdą nowe banki, które będą płacić mniejsze rezerwy, a banki już funkcjonujące będą musiały dźwigać bagaż nisko oprocentowanych obligacji. Projekt jest wadliwy, lecz tym problemem powinien zająć się regulator rynku — Rada Polityki Pieniężnej — twierdzi Maciej Węgrzyński, zastępca dyrektora generalnego ING Barings.
— Rezerwy obowiązkowe to „relikt”, który trudno usunąć. Decyzja o obniżeniu obciążeń to jednak decyzja historyczna, prowadząca do dalszej liberalizacji polityki monetarnej — uważa Grzegorz Wójtowicz, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Wyrok zapadnie dzisiaj.