„Tak znalazłam twórcę Bitcoina”

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-03-07 12:12

To był zbiorowy wysiłek, a zaczęło się od założenia, że Satoshi Nakamoto to prawdziwie nazwisko twórcy wirtualnej waluty, przyznaje w rozmowie z portalem BusinessInsider reporterka Newsweeka Leah McGrath Goodman.

Jak relacjonuje Leah McGrath Goodman, pierwszym krokiem było odrzucenie przyjmowanego przez wszystkich założenia, że Satoshi Nakamoto to tylko pseudonim, za którym kryje się osoba lub grupa osób.

- Przeszukałam wielu potencjalnych kandydatów, ale niewielu z nich wydawało się być prawdopodobnymi twórcami waluty. Było jasne, że ich wykształcenie lub doświadczenie nie pasowało do tego, czym musiałby móc pochwalić się prawdziwy twórca Bitcoina – powiedziała reporterka.

Jak podkreśla, dochodzenie było pracą całego sztabu ludzi. Od początku reporterce Newsweeka nie wydawało się prawdopodobne, że Satoshi Nakamoto był młodym geniuszem, a mężczyzną w sile wieku.

- Jedną rzeczą, która zwróciła uwagę moich współpracowników, było to, że mogli prześledzić ścieżkę karier jego braci, ale nie jego samego. Ich kariery były dosyć, prostolinijne, ale sam Satoshi Nakamoto miał jakby dziurę w życiorysie. Jeden z nich stwierdził, że to czerwona lampka, wskazanie, że ktoś próbuje ukryć pewne rzeczy – powiedziała Leah McGrath Goodman portalowi BusinessInsider.

Jak jednak przyznaje, aż do samego spotkania nie miała stuprocentowej pewności, że dotarła do samego twórcy Bitcoina. Reporterka skontaktowała się z Satoshim Nakamoto, zapowiadając wizytę i pozostawiła mu kartkę upominkową z symbolem wirtualnej waluty. Kiedy wróciła, domniemany twórca waluty wezwał jednak policję. Ostatecznie udało jej się zadać mu kilka pytań. Ostatecznym dowodem, że Satoshi Nakamoto jest twórcą Bitcoina miało być wyznanie, że "już się tym nie zajmuje".

Wizerunek Bitcoina. Fot. Bloomberg.
Wizerunek Bitcoina. Fot. Bloomberg.
None
None