Indeks w Szanghaju stracił 8,3 proc. Tak źle było w lutym
Wystarczą plotki, by na chińskiej giełdzie doszło do tapnięcia. Na szczęście inne rynki mogą spać spokojnie.
Giełdowy balon spekulacyjny w Chinach pęka. W ubiegłym tygodniu, kiedy Pekin zarządził podniesienie podatku od transakcji na giełdzie z 0,1 do 0,3 proc., szanghajski indeks stracił 6,5 proc. Wczoraj wystarczyły same plotki o rzekomo planowanych dalszych działaniach rządu w celu wychłodzenia gospodarki, by rynek w Szanghaju tąpnął aż o 8,3 proc.
— Chińska giełda to dziś dom wariatów i rząd musiał coś z tym zrobić. Ale i tak za późno wziął się za jej studzenie — mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Xeliona.
Od początku stycznia 2007 r. indeks w Szanghaju zyskał 62 proc., a w całym ubiegłym roku 130 proc. Chińczycy spekulują akcjami na potęgę — liczba kont inwestycyjnych w 1,3-miliardowym kraju przekroczyła już 100 mln.
Nic dziwnego, że rząd chce wprowadzić regulacje powstrzymujące nadmuchiwanie spekulacyjnego balona i uchronić giełdę przed krachem. Wczoraj Pekin oficjalnie zdementował plotki o dalszych obostrzeniach, ale rynek nie bardzo w to wierzy, zwłaszcza że na siedem dni przed ubiegłotygodniową trzykrotną podwyżką podatku władze też stanowczo zaprzeczały.
— Mało prawdopodobne, aby rząd wprowadził dodatkowe sankcje, bo zamierzony efekt schłodzenia już jest — twierdzi Piotr Kuczyński.
Wczoraj światowi inwestorzy niezbyt przejęli się tąpnięciem w Chinach. Większość rynków azjatyckich zakończyła sesje na lekkim plusie, w zachodniej Europie spadki nie przekraczały 0,6 proc.
Zupełnie inaczej było w czarny wtorek, 27 lutego, kiedy 8,8-procentowy spadek spowodowany uderzeniem rządu w nielegalny kapitał inwestycyjny sprawił, że z giełdy w Szanghaju wyparowało 110 mld USD, co odbiło się na giełdach w USA, Europie i niemal wszystkich krajach Azji. CAC40 stracił 3 proc., FTSE 2,2, Dow Jones 1,2, a WIG20 —aż 4,5 proc. Wtedy jednak do światowej paniki przyczynił się Alan Greenspan, były szef Fed, który powiedział o oznakach recesji w amerykańskiej gospodarce. Teraz nie ma takiego sygnału.
— Tym razem spadki w Chinach będą miały na pozostałe rynki tylko wpływ psychologiczny — studzi obawy Piotr Kuczyński.