Sektor łupkowy co roku organizuje branżową konferencję „Polski gaz ziemny”, na której prezentuje dane, prognozy i analizy. Co roku widać mniejszy entuzjazm, ale wczoraj nie było go już w ogóle.

— Ten rok jest trudny. Niskie ceny ropy naftowej zmuszają koncerny na całym świecie do rewizji inwestycji. Do tego dochodzi geologia — wyniki w Polsce nie są takie, jakich się wszyscy spodziewaliśmy — przyznaje Wiesław Prugar, prezes Orlen Upstream i jednocześnie szef Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo- Wydobywczego (OPPPW).
OPPPW zrzesza większość firm prowadzących poszukiwania węglowodorów w Polsce (czyli ropy i gazu, w złożach konwencjonalnych i niekonwencjonalnych). W szczytowym okresie łupkowych nadziei liczyła 14 członków, dziś już tylko 10. Kraj opuściły m.in. Talisman, Marathon Oil i 3Legs Resources. Na liście członków OPPPW widnieją też nadal Chevron i ConocoPhillips, które już zapowiedziały zaprzestanie prac.
— Światowe trendy mają przełożenie na polski niewielki rynek poszukiwawczy — wyjaśnia Wiesław Prugar. Ci, którzy zostali, nie mają wiele do roboty. Wystarczy spojrzeć na dane o pracach w terenie — od początku 2015 r. wykonano w Polsce jedynie dwa łupkowe odwierty. Przeprowadziły je dwie firmy państwowe, czyli PKN Orlen i PGNiG.
Firmy prywatne uznały najwyraźniej, że nie ma to ekonomicznego sensu. Dane dotyczące szczelinowania, czyli operacji kluczowej dla diagnozy potencjału złoża, są jeszcze słabsze. W 2015 r. nikt się na taki zabieg nie zdecydował.
To oznacza, że od 2010 r. wykonano w Polsce tylko 70 łupkowych odwiertów poszukiwawczych. Geolodzy szacują, że do sensownej diagnozy potencjału potrzeba ich co najmniej 100. Dla porównania — w Stanach Zjednoczonych przeprowadzano ich tysiące. Grobowej atmosfery nie rozwiewały wczoraj zapewnienia menedżerów, że widzą możliwość poprawy perspektyw.
Zwłaszcza, że pociechy szukają głównie w ewentualnych zmianach legislacyjnych, które miałyby skrócić i uprościć procedury administracyjne.