Marcin Daniecki: transparentność giełdy to motyw przereklamowany
NIE MA WINNEGO: Potencjalny inwestor giełdowy może zostać oszukany z racji wycofania się emitenta z realizacji zapowiadanych planów — twierdzi Marcin Daniecki. fot. Borys Skrzyński
Niemalże od początku istnienia GPW polscy inwestorzy zapewniani są o doskonałości prawa giełdowego. Akcentowana jest zwłaszcza transparentność tego rynku, mająca fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa inwestycji.
JEŚLI ZATEM przejrzystość (znaczy uczciwość) na rynku jest gwałcona, to czy po ośmiu latach jego istnienia nie należy stwierdzić, że następuje brutalizacja zwyczajów, uderzająca głównie w drobnego inwestora. Bo w końcu, niepodważalnymi faktami są: istnienie „spółdzielni”, przecieki, nierówność pomiędzy dwunastoma raportami miesięcznymi a zaudytowanym raportem rocznym, ukrywanie ważnych umów, tricki maklerów wykreślonych później z listy, korekty zysku (in plus) przed kolejnym podwyższeniem kapitału lub emisją publiczną oraz „cudotwórcza“ konkluzja o wyniku finansowym netto (in minus) czas jakiś po zamknięciu podwyższenia kapitału lub emisji, pokrywanie swojego permanentnego zadłużenia kolejną emisją akcji (na zasadzie zaoferowania dobrej ceny emisyjnej za „rozmycie” odpowiedzialności) oraz szukanie alibi dla swoich strat w wydarzeniach niezależnych (?) od spółki zatrudniającej rozbudowany sztab analityczny.
PONADTO w sferze obrotu pewne relacje są dość zamglone, gdyż: giełda może ogłosić kurs szacunkowy; inwestor chcący kupić/sprzedać papiery wartościowe musi liczyć się z tym, że będzie mógł to uczynić, z tzw. redukcją oraz; że giełda może nie zrealizować jemu transakcji w skali kilku- kilkudziesięciu sztuk jego papierów przy emisji kilkusettysięcznej lub wielomilionowej. Dodatkowo, spółki mogą chcieć uciekać od publicznej oferty lub wprowadzania swoich akcji na rynek, motywując to mniej lub bardziej istotnymi względami. Potencjalny inwestor zaś liczący na świetną okazję objęcia akcji, może zostać oszukany (w świetle ewentualnych strat notowanych Praw Do Akcji, lub zamrożonych pieniędzy) z racji wyjścia przez emitenta „rakiem“ z tych planów. I zawsze w takich przypadkach — ambiwalentnie — nie ma nikogo winnego.
PRZEJRZYSTOŚĆ SPÓŁKI giełdowej to również broń obosieczna. Otóż twierdzi się, że prospekt emisyjny informuje potencjalnego nabywcę akcji o wszystkich zdarzeniach w spółce. Ale jeśli podawanie informacji do publicznej wiadomości ma być korzystne dla inwestora, to jest to również świetny mechanizm dla konkurencji. Każda konkurencyjna firma ma w ten sposób darmowe informacje o jej kontrkonkurencji będącej spółką giełdową. Giełda jest zatem efektywniejsza i ekonomiczniejsza od wywiadowni gospodarczej. Ekonomika spółki prywatnej może decydować o tym, że ponoszenie kosztów istnienia na giełdzie może być nieopłacalne w świetle niepewnych korzyści, mimo nieobciążania się balastem obowiązków informacyjnych. Ekonomika zaś spółki publicznej nakazuje, aby nawet ryzykując określonymi kosztami dla osiągnięcia zakładanych korzyści być zmuszonym do wypełniania prawnie wymaganych obowiązków. Tu zaś prestiż spółki publicznej może nie kompensować ewentualnych strat, zakładając doskonałość prawa i wynikających z niego obowiązków. Oczywiście, „szlachectwo zobowiązuje”. Nie to jest jednak ważne, albowiem konstrukcja rynku kapitałowego, zakładająca tworzenie mechanizmów zapewniających maksymalne bezpieczeństwo i sprawność transakcyjną, winna również ułatwiać przeprowadzanie zamierzonych planów inwestycyjnych i innych.
Marcin Daniecki jest stażystą w Katedrze Rynków Kapitałowych SGH oraz członkiem NASD Academic Forum. Tekst powyższy stanowi wyraz osobistych opinii autora i nie powinien być odbierany inaczej.