Trudna jest sytuacja na rynku drobiarskim

Dybowski Grzegorz
opublikowano: 1998-12-10 00:00

Grzegorz Dybowski: trudna jest sytuacja na rynku drobiarskim

SKUP ŻYWCA DROBIOWEGO: Jedną z głównych przyczyn załamania się rynku drobiowego był kryzys w Rosji i związane z nim zahamowanie polskiego eksportu — twierdzi Grzegorz Dybowski fot. Grzegorz Kawecki

W Polsce przez kilka ostatnich lat stale zwiększał się popyt na mięso i przetwory drobiowe. Produkty te zdobyły sobie trwałą pozycję na rynku mięsa, przestając być tylko substytutem wieprzowiny. Od 1994 roku nastąpił gwałtowny rozwój krajowej produkcji drobiu. Według prognoz na rok bieżący, produkcja mięsa drobiowego wyniesie około 540 tys. ton i będzie większa o blisko 74 proc. niż w 1993 r., który był najgorszym rokiem dla producentów w tym dziesięcioleciu.

W TYM SAMYM czasie import zmniejszył się o blisko 13 proc., a eksport wzrósł trzykrotnie. Ogólna podaż mięsa drobiowego na rynku zwiększyła się o 190 tys. ton. Oznacza to, że w 1998 r. skonsumujemy w przeliczeniu na jednego mieszkańca o 0,5 kg mięsa drobiowego więcej niż w 1993 r. Import, który w 1993 r. stanowił około 20 proc. ogólnej podaży rynkowej, w 1998 r. stanowić będzie prawdopodobnie jedną dziesiątą. Jest to proporcja całkowicie bezpieczna dla normalnego rozwoju produkcji. Co więcej, tańszy import nie dopuszcza do nadmiernego wzrostu cen i tym samym podtrzymuje rozwój spożycia. Udział mięsa drobiowego w ogólnej konsumpcji mięsa zbliża się do 25 proc.

PRZYCZYNĄ AKTUALNYCH trudności jest zły przepływ informacji w całej branży. Powoduje, że produkcja jaj wylęgowych, piskląt, brojlerów oraz tuszek jest zupełnie nie dostosowana do aktualnych możliwości zbytu. W efekcie zbyt dużej podaży ceny spadają. Relacje popytu i podaży tworzą informacje o preferencjach rynku, które muszą dotrzeć do producentów żywca, piskląt i jaj wylęgowych.

TAK TEN MECHANIZM działa na świecie. W Polsce tak się jeszcze nie dzieje. Decyzje produkcyjne podejmowane są na podstawie bieżących cen. Nikt nie zastanawia się nad zmianami rynku w przyszłości. Podpisane kontrakty na odbiór i dostawę żywca traktowane są przez obie zresztą strony w sposób elastyczny. To przynosi bieżące krótkotrwałe korzyści. Jeśli na danym etapie produkcja wydaje się opłacalna, hodowcy nie wahają się zaciągać kredytów na jej dalszy rozwój.

CO GORSZA producenci zabezpieczają te kredyty majątkiem własnym i swojej rodziny. Dla ich uzyskania wymagane są wprawdzie biznesplany, ale są one sporządzane tak, aby dostać kredyt. W rzeczywistości nikt nie zastanawia się, jaka będzie sytuacja płatnicza fermy w przypadku pogorszenia koniunktury na rynku. Również banki nie są zainteresowane nadmiernym sprawdzaniem biznesplanów. W razie czego mają przecież zabezpieczenia majątkowe kredytów, których spłaty przy trudnościach płatniczych i tak najczęściej rozkładane są w ramach ugody z bankiem.

OD KILKUNASTU miesięcy tempo rozwoju produkcji słabło, a jej opłacalność wykazywała tendencję spadkową. Jesienią 1998 roku rynek załamał się, a ceny skupu żywca drobiowego nie pokrywały kosztów jego produkcji. Jedną z głównych przyczyn był kryzys w Rosji skutkujący zahamowaniem polskiego eksportu — przede wszystkim tańszych przetworów wieprzowych, ale także i drobiowych — który rozwijał się rok wcześniej.

NAGŁE ZAŁAMANIE eksportu spowodowało dodatkowe konsekwencje — zmniejszyło się zapotrzebowanie ubojni i przetwórni na żywiec. Powstałą nadwyżkę produkcji trudno będzie zagospodarować na rynku krajowym ze względu na konkurencję obfitej podaży wieprzowiny oraz nagromadzone w ostatnim okresie zapasy. Sytuacja taka potrwa co najmniej do połowy przyszłego roku, czyli do końca wzrostowej fazy cyklu świńskiego.

CENY NA RYNKU drobiarskim pozostaną więc słabe, a podaż relatywnie wysoka. Dla producentów oznacza to okres dekoniunktury, tym bardziej że międzynarodowe umowy zobowiązują nas do importu na poziomie około 10 proc. krajowej produkcji, a ARR nie interweniuje na rynku drobiarskim.

Grzegorz Dybowski jest pracownikiem naukowym w IERiGŻ w Warszawie