Andrej Babis, najpopularniejszy czeski polityk, jest drugi na liście najbogatszych Czechów. Należy do niego koncern Agrofert Holding. W ostatnim czasie partie socjaldemokratyczna i chadecka zaczęły wywierać na niego presję, aby zrezygnował z kontroli swojego biznesu na czas pełnienia funkcji w rządzie. Premier Bohuslav Sobotka z Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej prze do wprowadzenia prawa, które nakłada znaczące kary na ministrów i ich firmy jeśli ci pierwsi nie przekażą władzy w swoich biznesach na czas zasiadania w rządzie. Partia ANO, Babisa, przekonuje, że to narusza umowę koalicyjną.

- Tradycyjne partie chcą uniemożliwić ludziom sukcesu wejść do polityki i pozwalać na to tylko zawodowym politykom – głosi oświadczenie ANO. - Jeśli koalicyjni partnerzy będą tak dalej postępować, mogą być odpowiedzialni za zakończenie koalicyjnej współpracy – konkluduje.
W niedzielę Sobotka mówił, że prawo o tzw. konflikcie interesów nie doprowadzi do upadku rządu. Zapewnił, że regulacje będą dotyczyć tylko przyszłych ministrów.
Debata nad ustawą zaplanowana była we wtorek. Na specjalnej sesji w środę ma być dyskutowane także to, czy jedna z firm z koncernu Babisa naruszyła regulacje pozyskując finansowanie z Unii Europejskiej.
W rządzącej Czechami koalicji głównym powodem sporów są wydatki budżetowe i podatki. Wzrost gospodarczy kraju sięgał w czwartym kwartale 4 proc., co pomogło rządowi w podwyżce emerytur i zwiększeniu nakładów na budowę sieci autostrad bez pożyczania dodatkowych pieniędzy. Rentowność obligacji 10-letnich Czech wynosi 0,361 proc. i jest bliska historycznego minimum z 10 marca.