Na początku sierpnia 2020 r. cena złota osiągnęła ponad 2060 USD za uncję. Od tego czasu obstawiający wzrost cen kruszcu przeżywają jednak trudne chwile. Notowania najpierw wyraźnie spadały, a od kilku miesięcy utknęły w trendzie bocznym, którego górne ograniczenie to mniej więcej 1830 USD. Gdy tylko cena osiągnie ten poziom, to z powrotem spada poniżej 1800 USD, co miało już miejsce w pierwszych dniach 2022 r.
Wszystko to w sytuacji wysokiej inflacji i ujemnych realnych stóp procentowych, a więc w środowisku, które teoretycznie powinno sprzyjać notowaniom złota.
- Przemawiają do mnie opinie, że inwestorzy szukający alternatywny w okresie wysokiej inflacji wybierali kryptowaluty zamiast złota. Natomiast korekta na rynku złota tak naprawdę zakończyła się już wiosną 2021 r., bo wtedy było apogeum spadków. Obecna konsolidacja jest prowadzona na wyższych poziomach. W sytuacji wysokiej inflacji zakładam, że dojdzie do wybicia górą z tej konsolidacji, co będzie ostatecznym sygnałem zakończenia półtorarocznej korekty i zdecydowanego powrotu do trendu wzrostowego. Zakładam więc nie tylko pobicie rekordów notowań z 2020 r., ale osiągnięcie przez kurs znacznie wyższych poziomów. Rok 2022 będzie rokiem złota – komentuje Marcin Kiepas, analityk firmy Tickmill.
- Ze względu na wyższe stopy procentowe i wyższe rentowności obligacji złoto powinno raczej tanieć w perspektywie tego roku niż szybować powyżej 2000 USD za uncję – oponuje Rafał Sadoch, analityk mBanku.
Specjalista tłumaczy, że kilkumiesięczne oscylowanie złota w okolicach 1800 USD za uncję to efekt nakładania się dwóch czynników. Na korzyść złota przemawia wysoka światowa inflacja i to, że właściwie nie wiadomo, kiedy będzie niższa. Z drugiej strony oczekiwania wzgledem normalizacji polityki monetarnej przez banki centralne, a głównie przez amerykański Fed, ciążą notowaniom złota.
Fedu reakcja na inflację
W środę 12 stycznia 2022 r. pojawią się najnowsze dane o amerykańskiej inflacji.
- Wykosi odczyt inflacji może paradoksalnie ciążyć notowaniom złota, bo będzie umacniał oczekiwania na szybkie podnoszenie stóp procentowych przez Fed – zaznacza Rafał Sadoch.
Specjalista przyznaje jednak, że mimo zakładania słabości złota w 2022 r., w najbliższych miesiącach nie spodziewa się wyraźnego trendu spadkowego, lecz raczej czegoś na podobieństwo trendu bocznego.
Pomiędzy prognozami Marcina Kiepasa i Rafała Sadocha sytuuje się opinia Daniela Kosteckiego, dyrektora polskiego oddziału Conotoxii.
- Tempo podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i wynikająca z tego rentowność amerykańskich obligacji to obecnie temat numer jeden dla złota. Im wyższe stopy procentowe, tym teoretycznie gorzej dla kruszcu, bo nie płaci żadnych odsetek. Natomiast wydaje mi się, że rynek zbyt agresywnie wycenia skalę podwyżek stóp procentowych – mówi Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału Conotoxii.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że mimo szybko rosnących ostatnio rentowności amerykańskich obligacji, ceny złota pozostają w konsolidacji, a nie spadają. Gdyby więc oczekiwania na zacieśnianie polityki monetarnej przez amerykański bank centralny zelżały, to notowania złota nie tylko obronią poziom grubo ponad 1700 USD za uncję, ale pójdą w górę.
- Wydaje mi się, że złoto trwale wyjdzie ponad 1830 USD. Pandemiczny szczyt trudno będzie pokonać, ale jest możliwe, że notowania powędrują powyżej 1900 USD – twierdzi Daniel Kostecki.
Sytuacja jest nietypowa
Zdaniem Daniela Kosteckiego mimo podwyżek stóp procentowych przez Fed, realne stopy procentowe nadal będą za oceanem ujemne. Nie będzie się więc opłacało trzymanie dolarów – a to w nich wyceniane jest złoto na rynkach światowych – w obligacjach. Może więc nastąpić przepływ części kapitału do złota.
- Jest w tym duża doza niepewności, bo sytuacja jest nietypowa. Normalnie mielibyśmy obecnie gotówkową fazę cyklu koniunkturalnego, czyli wysoką inflację, ale zwalniające tempo wzrostu gospodarczego, po hossie na surowcach energetycznych. Tyle że brakuje do tego dodatnich realnych stóp procentowych i przechodzenie do gotówki po prostu się nie opłaca. Jak się odnaleźć w takiej sytuacji to trudne pytanie. Nie ma w historii zbyt wielu analogii. Sytuację w Stanach Zjednoczonych można w zasadzie porównywać tylko do kryzysu naftowego z lat 70. XX wieku. Ale rynek finansowy wyglądał wtedy zupełnie inaczej niż obecnie – dodaje Daniel Kostecki.
