W styczniowym raporcie turecki bank centralny przewidywał, że wzrost cen konsumpcyjnych kończyć będzie bieżący rok na poziomie 23,2 proc. Projekcja – co zrozumiałe – nie przewidywała wybuchu wojny na Ukrainie, którą rozpoczął najazd wojsk rosyjskich. W jej efekcie doszło do drastycznego wzrostu cen surowców, w tym energetycznych oraz kolejnych problemów z łańcuchami dostaw. A to ponownie nakręciło inflacyjną spiralę.
W efekcie rzeczywista inflacja w tureckiej gospodarce przekroczyła poziom 60 proc. przewyższając ponad trzykrotnie wstępne prognozy.
Rynek spodziewa się, że bank centralny w drugim tegorocznym raporcie o inflacji podwyższy bazowe scenariusze na ten rok i przyszłe dwa lata.
Spekuluje się, że wg zaktualizowanego badania banku, inflacja na koniec 2022 r. wyniesie 46,44 proc. przy oficjalnym celu na poziomie 5 proc. i rządowej projekcji opiewającej na 9,8 proc. Prognoza na koniec 2023 r. to z kolei 8,2 proc.
Tureckie władze monetarne, pozostające pod mocnym wpływem politycznym prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana podjęły się serii niekonwencjonalnych działań obniżając stawki procentowe przy szybującej równocześnie inflacji, chcąc wesprzeć kulejącą gospodarkę.
Po serii agresywnych cięć stóp pod koniec 2021 r., które uderzyły w krajową walutę (lirę) i pchnęły inflację do najwyższego od 20 lat poziomu. bank centralny utrzymywał stopy procentowe przez cztery kolejne miesiące w tym roku.
O ile wprowadzone rozwiązania mające m.in. na celu zapewnić dopływ twardej waluty i zwiększyć rezerwy banku przyniosły jakiś efekt, stabilizując lirę, jednak na polu inflacyjnym bank ponosi nadal całkowite niepowodzenia.
Jak podkreśla Bloomberg, wysoka inflacja i opór przed podnoszeniem kosztów finansowania zewnętrznego spowodowały, że realne stopy procentowe w Turcji znalazły się głęboko na terytorium ujemnym. Obecnie są zdecydowanie najniższe na świecie.