Tusk, przemawiając na konferencji prasowej po ostatnim szczycie UE podczas polskiej prezydencji, powiedział, że Polska na razie nie znalazła „większości” do zablokowania umowy liberalizującej handel między Unią Europejską a Mercosurem, organizacją zrzeszającą kilka krajów Ameryki Południowej.
Tekst porozumienia Komisja Europejska przedstawi państwom członkowskim w lipcu. Aby odrzucić umowę, potrzebne jest utworzenie tzw. mniejszości blokującej, czyli koalicji składającej się z minimum czterech państw, reprezentujących 35 proc. ludności UE.
Zapytany o wypowiedź kanclerza Niemiec Friedricha Merza z czwartku o tym, że kraje UE są „zasadniczo zjednoczone” w sprawie gotowości do finalizacji porozumienia, premier powiedział, że „nie jest ona ścisła”.
Premier: PiS bezmyślnie podpisuje
Tusk zapowiedział, że Polska dalej będzie szukała sojuszników w sprawie „głębokiego skorygowania czy zablokowania” niektórych zapisów. Zarazem jednak będzie szukała z Paryżem i innymi krajami sposobu na dopracowanie mechanizmów, chroniących przed nierównowagą rynku, które znaleźć mają się w umowie.
„Będziemy starali się naprawić to, co PiS bezmyślnie podpisuje” - oznajmił Tusk. „Naprawiamy to, co albo się wysypało z rąk, albo było nieprzemyślane, albo było świadomą dywersją” - dodał.
W tym kontekście wymienił szereg porozumień popierających umowę z Mercosurem, które Polska miała podpisać za rządów PiS: konkluzje Rady Europejskiej z 2016 r., 2017 r. i 2018 r., a także porozumienie WTO w Nairobi z 2017 r.
„To, co robimy jako prezydencja, to (...) szukanie takich zabezpieczeń, jakie wywalczyliśmy w przypadku relacji handlowych z Ukrainą. Bo to jest dokładnie ten sam przypadek. Morawiecki zgodził się na pełne otwarcie granic, na absolutnie zero kontroli i wiadomo, jakie to napięcia spowodowało, nie tylko na polskim rynku. My to naprawiliśmy” - powiedział Tusk.