Sir Tim Berners-Lee. OM, KBE, FRS, FREng, FRSA, DFBCS — to nie jest lista jakichś skomplikowanych nazw znanych tylko informatykom, ale skróty tytułów, odznaczeń i zaszczytów, które przy swoim nazwisku może wypisywać były pracownik CERN i twórca podstaw World Wide Web, czyli ogólnoświatowej sieci www, bez której nie wyobrażamy sobie dziś życia.
![IKONA INTERNETU: Wielu ludzi oddałoby wiele, by mieć przydomek „wynalazca www”, ale Tim Berners-Lee ma to szczęście, że nie musi niczego oddawać, bo faktycznie jest nim. Ma niespełna 60 lat i cały czas czuwa, by jego dziecko dobrze się rozwijało i było bezpieczne. Jego zdaniem, dobry internet to wolny internet. [FOT. ARC] IKONA INTERNETU: Wielu ludzi oddałoby wiele, by mieć przydomek „wynalazca www”, ale Tim Berners-Lee ma to szczęście, że nie musi niczego oddawać, bo faktycznie jest nim. Ma niespełna 60 lat i cały czas czuwa, by jego dziecko dobrze się rozwijało i było bezpieczne. Jego zdaniem, dobry internet to wolny internet. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/f641c22b-8fc2-4378-bc34-97d98f38451b/11f6dc0a-1bcf-54a1-8d71-0dee5681d15f_w_830.jpg)
Sir Tim Berners-Lee jest kimś ważnym nie tylko według brytyjskiego systemu odznaczeń. Jego głos dla społeczności internetowej ciągle znaczy wiele. Jest czymś w rodzaju głosu i opinii „ojca założyciela”. Guru internetu wysłał jasny komunikat: trzeba zadbać o ochronę praw internautów. Okazja do dyskusji jest, bo sieć obchodzi w tym miesiącu 25-lecie.
Sir Tim jest zdeklarowanym krytykiem rządowych nadzorów nad nią ujawnionych przez Edwarda Snowdena. Wezwał do podejmowania działań i protestowania przeciwko inwigilacji.
— Nadszedł czas, by podjąć wielką, wspólną decyzję. Przed nami są dwie drogi — powiedział Tim Berners-Lee. Jedna prowadzi do tego, by rządy coraz bardziej inwigilowały użytkowników internetu, a druga do założenia czegoś w rodzaju Magna Carta.
Tim Berners-Lee twierdzi, że wprowadzenie praw chroniących użytkowników sieci jest konieczne. Posługuje się przykładem Magna Charta Libertatum, czyli Wielkiej Karty Swobód, nie bez powodu. Angielski akt wydany przez króla Jana bez Ziemi w 1215 r. ograniczał władzę monarszą, gwarantując swobody i prawa poddanym. Niespełna 800 lat później świat nie przypomina już średniowiecznej Anglii i jej problemów, ale prawa człowieka i kwestia kontroli władzy są ciągle aktualne.
Jednym ze sposób podkreślania wagi tego tematu jest kampania organizowana przez World Wide Web Foundation. Nazwa akcji „Web We Want” nie pozostawia złudzeń — fundacja założona przez Tima Bernersa-Lee chce swobód. Internet powinien pozostać neutralnym medium, z którego można korzystać bez uczucia, że ktoś patrzy człowiekowi przez ramię. Naukowiec przyznał też, że 25 lat temu pomysł, że www będzie odgrywało w życiu ludzi taką rolę jak obecnie, wydawał się szalony.
Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że sieć reprezentuje to, co u człowieka zarówno wspaniałe, jak i upiorne, ale nie ma zbyt wielkiej sympatii do tych, którzy mówią, że w internecie są tylko śmieci. Radzi śmieci po prostu nie czytać, a szukać czegoś innego. Do tego, by nie ulegać głupim modom zaśmiecania umysłu, nie trzeba prawa, wystarczy zdrowy rozsądek.
Kto przyłączy się do protestu sir Tima Bernersa-Lee? A może masz inny pomysł na walkę o „wolny internet”? Zerknij na tech.pb.pl i weź udział w naszej sondzie.
