UBEZPIECZYCIELE: MALI MOGĄ UPAŚĆ

Tomasz Brzeziński
opublikowano: 1999-08-16 00:00

UBEZPIECZYCIELE: MALI MOGĄ UPAŚĆ

Rozwój branży może doprowadzić niewielkie towarzystwa do bankructwa

PRZYPILNUJEMY: PUNU dzięki posiadanym informacjom może zapobiegać zbyt dynamicznemu wzrostowi poboru składki przez młode towarzystwa, który może zachwiać ich płynnością finansową — wyjaśnia Jerzy Wysocki, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. fot. Tomasz Zieliński

Przypadek Towarzystwa Ubezpieczeń i Reasekuracji Gwarant, któremu nadal grozi odebranie licencji na prowadzenie działalności, pokazuje, że mali ubezpieczyciele, którym nie uda się pozyskać inwestora, nie mają praktycznie szans na prowadzenie działalności w Polsce.

Według analityków rynku, zła kondycja małych ubezpieczycieli wynika przede wszystkim z braku środków własnych, gwarantujących szybki rozwój. W ubiegłym roku, według danych PUNU, średnia dynamika składki przypisanej brutto w zakładach ubezpieczeń na życie wyniosła 132,5 proc, a w zakładach ubezpieczeń osobowych i majątkowych — 123,7 proc.

Małe towarzystwa chcąc skutecznie konkurować muszą przeznaczać ogromne środki na rozbudowę sieci placówek, akwizycję, reklamę. Koszty ekspansji obciążają wynik finansowy zakładów, co w przypadku braku finansowania ze strony dotychczasowych akcjonariuszy wpływa ujemnie na wymagany przez Państwowy Urząd Nadzoru Ubezpieczeń margines wypłacalności.

Ochronić rynek i klientów

Wśród analityków przeważają opinie, że PUNU właśnie w trosce o stabilność rynku i interes klientów zakładów nie podejmował zdecydowanych działań wobec Gwaranta czy Polisy. Decyzje PUNU wstrzymywały także zapewnienia zarządów towarzystw o zaawansowanych rozmowach z zagranicznymi inwestorami.

Bankructwo któregoś z towarzystw ubezpieczeniowych jest ostatnią rzeczą, jakiej życzyliby sobie nawet najwięksi konkurenci na rynku. W ubiegłym roku pojawił się projekt stworzenia obiektywnego rankingu zakładów ubezpieczeń. Po burzliwych dyskusjach pomysł upadł. Według Jerzego Wysockiego, prezesa Polskiej Izby Ubezpieczeń, uznano, że tworzenie takiej listy jest na razie niewskazane, ze względu na dynamiczny rozwój polskiego rynku ubezpieczeń oraz kłopoty z ustaleniem standardów dla standingu.

Nieoficjalnie mówi się, że część towarzystw, w obawie przed konkurencją, sprzeciwiła się udostępnianiu pełnej dokumentacji potrzebnej do jego stworzenia.

— Ciągle pozostaje nie rozwiązana kwestia monitoringu wstępnego nowych towarzystw — tłumaczy prezes PIU.

Groźny impas

Zagraniczne firmy ubezpieczeniowe coraz częściej rezygnują z przejmowania udziałów w małych towarzystwach. Do rozpoczęcia samodzielnej działalności skłaniają je wygórowane żądania zarządów tych spółek, wysokie koszty restrukturyzacji portfela ubezpieczeń i niski pobór składki.

Zdaniem analityków, aby towarzystwo ubezpieczeniowe rokowało szanse rozwoju, powinno zbierać rocznie co najmniej 100 mln zł składki brutto. W pierwszych latach sprzedaż pokrywa tylko koszty akwizycji, a na pierwsze zyski można liczyć dopiero po pięciu-siedmiu latach. Z drugiej strony, im większa sprzedaż i straty na początku działalności, tym większe szanse na zyski w przyszłości. Problem w tym, że konkurencja się zaostrza, a małe towarzystwa nie mają kapitałów, aby sfinansować początkowe straty.