- Widzimy rosnące zainteresowanie wirtualnymi aktywami, jednak do kryptowalut podchodzimy, zachowując bardzo dużą ostrożność. Jest tak głównie dlatego, że nie widzimy w nich fundamentalnej wartości. Są one raczej okazją spekulacyjną, nie inwestycyjną - twierdzi w rozmowie z Bloombergiem Ralph Hamers, prezes UBS.
Kiedy główni gracze rynkowi, tacy jak J.P. Morgan, Goldman Sachs czy Morgan Stanley, oferują klientom dostęp do kryptowalut, jednocześnie je zalecając, UBS świadomie stroni od jakichkolwiek bezpośrednich powiązań z wirtualnymi pieniędzmi. Ralph Hamers, który stoi na czele szwajcarskiego banku od jesieni 2020 r., nie martwi się tym, że większość klientów prywatnie inwestuje w kryptowaluty.
- Jeśli klienci chcą samodzielnie alokować część portfolio w kryptowaluty, to ich decyzja. My byśmy im tego nie poradzili - dodaje Ralph Hamers.
Według danych udostępnionych w raporcie Goldmana Sachsa z 21 lipca 2021 r. około 15 proc. inwestujących na rynku kapitałowym inwestorów indywidualnych posiada lub posiadało w portfelu kryptowaluty. Natomiast według ankiety firmy Fidelity ośmiu na dziesięciu badanych inwestorów instytucjonalnych poleciłoby alokację części środków w wirtualne aktywa.
Mimo rosnącego apetytu na tego typu produkty UBS nie jest jedynym bankiem, który stroni od bezpośrednich inwestycji w kryptowaluty. W maju 2021 r. Noel Quinn, prezes HSBC, powiedział, że nie poleciłby inwestycji w bitcoina żadnemu inwestorowi indywidualnemu ze względu na bardzo duży wolumen transakcji oraz spekulacyjny charakter produktu.
Zarówno UBS, jak i HSBC mimo odrzucenia inwestycji w wirtualne aktywa bardzo duże środki zainwestowały w instytucje z sektora technologicznego. UBS jest jednym z głównych graczy wspierających Fnality, konsorcjum banków korzystających z technologii blockchain wspomagającej międzypaństwowe transakcje kryptowalutowe. HSBC natomiast jest w trakcie tworzenia opartej na otwartym oprogramowaniu platformy do przechowywania kryptowalut.