W cztery tygodnie, pracując na dwie zmiany, Bank Pocztowy przygotował projekt emisyjny, który już tylko czeka na zatwierdzenie Komisji Nadzoru Finansowego. Jesienią akcje powinny trafić na giełdę. Z naszych informacji wynika, że pod koniec ubiegłego tygodnia zarząd spotkał się z analitykami domów maklerskich, należących do konsorcjantów prowadzących IPO banku: Pekao (lider), Ipopemy, PKO BP i Societe Generale. W tym tygodniu odbywają się spotkania z inwestorami instytucjonalnymi: funduszami emerytalnymi i inwestycyjnymi.

Kowalski na GPW
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że transza dla inwestorów indywidualnych może wynieść od kilkunastu do 25 proc. To ukłon w kierunku resortu skarbu i hołubionego przez niego od kilku lat programu akcjonariatu obywatelskiego, polegającego na zachęcaniu drobnych ciułaczy do inwestowania na giełdzie.
Ministerstwo wiązało spore nadzieje z IPO Pocztowego, licząc na ściągnięcie na więdnącą giełdę nowych inwestorów. Konsorcjanci przygotowujący bank do debiutu studzili te oczekiwania, tłumacząc, że oferta jest stosunkowo skromna i daleko jej Pojawia się pytanie, czy cena będzie odpowiednio niska, żeby te ryzyka uwzględnić.
— Punktem odniesienia może być IPO Polskiego Holdingu Nieruchomości sprzed dwóch lat. Jej wartość była porównywalna — 238 mln zł. Dla inwestorów indywidualnych przeznaczono 17 proc. akcji — mówi osoba związana z procesem upublicznienia banku.
będzie skutkowało zakłóceniami w sektorze. Poza tym może on mieć operacje z bankiem, posiadającym portfel walutowy. Przypomnę, że nominalnie powiązany z nim PKO BP ma ich może nie za dużo, ale sporo. Gdyby otoczenie regulacyjno-prawno-podatkowe było ustabilizowane, łatwiej byłoby zachęcać drobnych inwestorów, by kupowali akcje banków.
Z naszych informacji wynika, że transza dla inwestorów indywidualnych zainteresowanych akcjami Banku Pocztowego może być nawet większa, a górny limit będzie ustalany w zależności od popytu. Według naszych źródeł, zapisy na akcje może złożyć kilkanaście tysięcy osób.
Ryzyko polityczne
Bardzo dużo zależy jednak od sytuacji rynkowej, a trzeba pamiętać, że emisja szykowana jest tuż przed rozgrywką o parlament. Wybory prezydenckie pokazały, że karta bankowa może być mocno ogrywana w ramach licytacji politycznych obietnic. Pocztowy jest w tej dobrej sytuacji, że nie musi martwić się pomysłami na rozwiązanie frankowego problemu hipotecznego (czy szerzej — walutowego), ponieważ nie ma w portfelu ani jednego takiego kredytu. Uderzy w niego natomiast, jak w całą branżę, podatek bankowy, którego wprowadzenie zapowiada PiS. Ryzyko z tym związane i wpływ na wyniki można jednak zawczasu oszacować i próbować je ograniczyć, np. przebudowując bilans.
— Wszystko to znajdzie odzwierciedlenie w wycenie akcji, z czym Bank Pocztowy się liczy. Nie ma z tym problemu, jeśli chodzi o fundusze inwestycyjne czy emerytalne, bo te na chłodno kalkulują opłacalność, a poza tym będą w stałym dialogu ze sprzedającym. Inwestor indywidualny w większym stopniu kieruje się emocjami — mówi jeden z naszych rozmówców. © Ⓟ
OKIEM ANALITYKA
Zakłócenia w sektorze
ANDRZEJ POWIERŻA
analityk DM Citi Handlowego
Każda dobra spółka, nieobarczona nadmiernym ryzykiem, atrakcyjnie wyceniana, jest dobrą inwestycją dla detalicznego inwestora. Problem w tym, że ze względu na pomysły opodatkowania sektora bankowego cały sektor staje się ryzykowny z inwestycyjnego punktu widzenia.
Za atrakcyjną uznałbym tylko taką, która w pełni bierze pod uwagę konsekwencje realizacji najgorszych scenariuszy, o których mówią politycy, czyli wysoki podatek od aktywów i rozwiązanie problemu frankowego. Bank Pocztowy nie ma franków, ale wprowadzenie takich rozwiązań generalnie do okazałych debiutów PZU (8 mld zł) czy Energii (2,4 mld zł), w które ciułacze rzeczywiście mocno się angażowali.