W 2016 r. Newagowi się pogorszy

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-11-30 22:00

Zysk za 2015 r. będzie znacznie wyższy, niż sugeruje to wynik za trzy kwartały, ale niższy niż w 2014 r. W 2016 r. spadnie jeszcze bardziej.

Przez ostatnie sześć miesięcy akcje Newagu straciły jedną czwartą wartości. Po pierwszych dziewięciu miesiącach 2015 r. spółka ma 9 mln zł zysku netto, podczas gdy w 2014 r. było to 72,6 mln zł. Według analityków, nie jest jednak tak źle, jak to na pierwszy rzut oka wygląda.

Zbigniew Konieczek, prezes Newagu
Fot: Grzegorz Kawecki, "Puls Biznesu"

Już teraz skorygowany zysk Newagu wynosi około 30 mln zł. Spółka zawiązała bowiem 20,6 mln zł rezerwy z tytułu opłat licencyjnych na używanie znaku towarowego Newag na rzecz spółki zależnej Newag IP Management.

— Newag IP Management nalicza tę opłatę od początku roku, ale na razie nie wystawiła z tego tytułu żadnej faktury. W grudniu 2015 r. wystawi fakturę za cały rok. Wtedy rezerwa zostanie rozwiązana i poprawi wynik czwartego kwartału — tłumaczy Wojciech Dębski z ING Securities.

Analityk przypomina, że w czwartym kwartale Newag rozliczy też realizowaną wspólnie ze szwajcarskim Stadlerem dostawę 20 pociągów dla PKP Intercity oraz szynobusów dla kolejki wąskotorowej wokół sycylijskiego wulkanu Etna. Dla spółek „kontraktowych” takieformalne rozliczenia mają niebagatelne przełożenie na wynik. W przypadku Newagu szczególnie ważny będzie pierwszy kontrakt. Zdaniem analityków, nawet on nie sprawi jednak, że zyski spółki osiągną 78,4 mln zł zanotowane w 2014 r.

— Wyniki będą gorsze rok do roku, ale 60-70 mln zł zysku jest według mnie osiągalne — mówi Wojciech Dębski. — Szacuję, że w 2015 r. spółka zarobi 50-60 mln zł — prognozuje Grzegorz Kujawski, analityk Trigonu DM.

Dywidendowy rok opóźnienia

Specjaliści zakładają, że rok 2016 będzie dla spółki jeszcze gorszy. — Spodziewam się 850 mln zł przychodów i podobnej rentowności jak w 2015 r. Zysk powinien wynieść 40-45 mln zł — prognozuje Grzegorz Kujawski.

Wojciech Dębski poziomu zysków nie chce szacować, ale przyznaje, że spodziewa się niższych rezultatów niż w 2015 r. Przychody szacuje na 750 mln zł. Już w czerwcu 2015 r. spółka zapowiedziała, że w 2016 r. wypłaci 1 zł dywidendy na akcję. To tyle, ile wypłaciła w 2015 r., i obaj monitorujący spółkę analitycy twierdzą, że wypłata jest realna. Przy cenie akcji wysokości 17 zł daje to około 6 proc. stopy dywidendy.

— Porównując do obecnego poziomu stóp procentowych, stopa dywidendy 6 proc. jest przyzwoitym poziomem — zaznacza Grzegorz Kujawski. — Nie widzę powodów, by spółka nie podzieliła się zyskiem za 2015 r. w zapowiadany sposób. Większym ryzykiem jest to, w jakiej wysokości, a nawet czy w ogóle możemy liczyć na wypłatę z zysku za 2016 r. — komentuje Wojciech Dębski.

Zależnie od dotacji

Pogorszenie sytuacji ma być konsekwencją braku nowych zamówień z rynku polskiego. Nie tylko dla Newagu, ale również producentów taboru kolejowego w ogóle.

Ze względu na przechodzenie ze starej na nową unijną perspektywę budżetową wstrzymano rozpisywanie nowych przetargów. Zmiana sytuacji w sporej części uzależniona jest od terminu określenia przez resort infrastruktury procedur wnioskowania przez samorządy o dofinansowanie na tabor.

Wojciech Dębski zwraca przy tym uwagę, że Komisja Europejska może być niechętnafinansowaniu zakupów nowych wagonów do czasu zakończenia remontów torów. Nawet jeśli tak nie będzie, rozwiązania worka z przetargami nie można się jednak zbyt szybko spodziewać.

— Rok 2016 będzie lepszy, jeśli chodzi o nowe przetargi, ale dla wyników będzie to miało znaczenie dopiero w 2017 r. — podkreśla Grzegorz Kujawski. Na tym tle coraz większego znaczenia nabiera ekspansja zagraniczna.

26 listopada 2011 r. konsorcjum z udziałem Newagu podpisało umowę ramową na remonty ukraińskich lokomotyw spalinowych. We wrześniu konsorcjum Siemensa podpisało umowę na dostawę wagonów do sofijskiego metra. Według ówczesnego kursu, do Newagu jako poddostawcy Siemensa miało w jej wyniku trafić 158,3- -236,6 mln zł. Newag współpracował już w ten sposób z Siemensem w warszawskim metrze. W podobne relacje wchodził też z Bombardierem i Stadlerem.

— Taka strategia pozwala na wygenerowanie przychodów na kontraktach, których spółka nie wygrała. Oczywiście kosztem marży, ale myślę, że to dobra taktyka. Lepiej działać z zachodnim partnerem niż, jak Pesa, brać na siebie całe ryzyko technologiczne — ocenia Wojciech Dębski.