Od przystąpienia Polski i dziewięciu innych państw do Unii Europejskiej nie upłynęły jeszcze dwa lata, a już finalizuje się kolejne rozszerzenie — o Bułgarię i Rumunię. Traktat ustalił termin 1 stycznia 2007 r. — pod warunkiem że wszyscy sygnatariusze zdążą z ratyfikacją — ale umożliwił także odsunięcie przyjęcia jednego lub obu państw o rok, jeśli stwierdzone zostaną opóźnienia w procesie dostosowawczym.
Załamanych powodzią Bułgarów kilka dni temu zszokowała negatywna opinia komisarza do spraw rozszerzenia. Olli Rehn, wywodzący się z Finlandii, zróżnicował zwalczanie przez bałkańskich sasiadów korupcji (cytat powyżej). Prezydent Georgi Pyrwanow natychmiast skontrował, iż Bułgaria nie jest bardziej skorumpowana od Rumunii, co potwierdzają oceny Transparency International. Komisja Europejska ogłosi raport 16 maja, ale będzie on tylko zaleceniem, a decyzję w sprawie terminu podejmą szefowie państw i rządów na czerwcowym szczycie w Brukseli.
Wczoraj w Sofii premier Kazimierz Marcinkiewicz pocieszał premiera Siergieja Staniszewa i prezydenta Pyrwanowa, że Polska na szczycie mocno poprze przystąpienie od 1 stycznia 2007 r. obu republik. Warto przypomnieć, że ratyfikacja rozszerzenia UE zjednoczyła polską klasę polityczną w stopniu nieosiągalnym dla żadnej sprawy krajowej — Sejm przegłosował 10 marca ustawę stosunkiem 426:1, Senat zaś nie wniósł poprawek.
A tak w ogóle — jeśli chodzi o ocenianie poziomu korupcji w innych państwach, to Polsce najbardziej wypada zachowywać się jak w tytule.