Piotr Kownacki: Wciąż istnieją przeszkody w ochronie środowiska
Skala degradacji środowiska naturalnego w naszym kraju jest wyraźnie wyższa niż w krajach UE, które wiele uczyniły dla rozwiązania tego problemu u siebie. Na tle dokonań UE, wszystkie dziedziny ochrony środowiska w Polsce przedstawiają się niekorzystnie. U nas jedynie 2 proc. odpadów komunalnych jest wykorzystywanych lub unieszkodliwianych, podczas gdy w Holandii — 65 proc., a w Hiszpanii — 18 proc. Aby osiągnąć standardy obowiązujące w Unii, konieczne są nakłady inwestycyjne wartości 21-39 mld euro. W przeliczeniu na mieszkańca stać nas na mniej więcej 50 euro rocznie, czyli niecałe 2 mld euro. Dla porównania, statystyczny Holender przeznacza rocznie około 270 euro, a Hiszpan — 85. Ochrona środowiska, obok rolnictwa, stanowi poważny problem w naszych negocjacjach z Unią.
Mamy bardzo dobry system finansowania ochrony środowiska, chwalony na świecie i chętnie dawany za przykład. Środki na dofinansowanie inwestycji nie pochodzą z budżetu, gdzie zawsze istnieje pokusa cięć, oszczędności i kierowania pieniędzy na inne cele. Utworzone zostały celowe fundusze pozabudżetowe — Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz podobne fundusze wojewódzkie. Zasilane są one pieniędzmi pobieranymi za użytkowanie środowiska oraz karami za jego niszczenie.
Dzięki takiemu zamkniętemu systemowi ochrona środowiska dofinansowywana jest z jego użytkowania. Poza tym dotacje bądź dofinansowanie można uzyskać również ze środków Unii, z programów przedakcesyjnych ISPA i SAPARD. Z nimi jednak wiążą się pewne pułapki: kierowane są na inwestycje duże, powyżej 5 mln euro — a w praktyce, przy konkurencji wielu wniosków, szanse mają te inwestycje, które zbliżają się do granicy kilkudziesięciu mln euro. Wnioski odrzucone w danym roku można złożyć ponownie w roku następnym i czekać kolejny rok czy dwa, bo tyle czasu będzie upływało od złożenia wniosku do uruchomienia środków.
Kolejną barierą jest niepotrzebne rozdrabnianie inwestycji. W gminach, które potrzebują oczyszczalni, kanalizacji, wysypiska odpadów, nie ma powodu budowania tego wszystkiego osobno. Dużo rozsądniej byłoby organizować związki gmin do wspólnej budowy i późniejszego korzystania z inwestycji. I bardzo często takie inicjatywy kończą się powodzeniem, ale równie często nie udaje się władzom samorządowym dojść do porozumienia.
A głównym powodem jest mechanizm demokratyczny, który daje równą część głosów dużym i małym. Kiedy za wspólnym stołem zasiadają reprezentanci dużej gminy czy miasta — a więc producenta dużej ilości odpadów, ścieków itp., ale też inwestującego więcej pieniędzy — i na przykład małych gmin ościennych, to trudno wyważyć wspólny interes, a kompromis rodzi się długo i boleśnie.
Jest jeszcze jedna sprawa, będąca barierą w sprawnym inwestowaniu w działania proekologiczne. To problem braku doświadczenia biznesowego wśród części samorządowców. Nie chodzi tu o deprecjonowanie ich kwalifikacji, bo często są to autentyczni lokalni społecznicy, oddani sprawom gminy i mieszkańców. Niestety, niektórzy nigdy nie zajmowali się biznesem.
Samorządy potrzebują fachowego doradztwa — i to jest ta dziedzina, przed którą można widzieć przyszłość. Chodzi o kompleksowe doradztwo, od zlokalizowania i określenia potrzeb, poprzez przedstawienie firm wykonawczych, aż po opracowanie całej inżynierii finansowania projektów. Potrzeby są w tej dziedzinie tak duże, że zajęcie znajdą na pewno liczne profesjonalne firmy doradztwa w dziedzinie inwestycji proekologicznych.
Piotr Kownacki jest wiceprezesem Banku Ochrony Środowiska