Węgierskie związki zawodowe sprzeciwiają się rządowym planom obniżenia w przyszłym roku płac realnych. W piątek rozpoczęły się rozmowy w tej sprawie.
Rząd proponuje w 2007 roku wzrost płac brutto o 6-6,5 proc., czyli mniej więcej o tyle, ile ma wynieść inflacja. Ponieważ jednak w ubiegłym miesiącu wprowadzono podwyżki podatków, płace realne spadłyby o 4 proc.
"Wzrost dochodów (realnych) może nastąpić dopiero w 2009 roku, zależnie od wzrostu PKB (...) po zerowym wzroście dochodów w 2008 roku i 4-procentowym spadku w 2007" - oświadczył minister finansów Janos Veres na spotkaniu przedstawicieli związków zawodowych, pracodawców i rządu.
Veres powiedział, że rząd obstaje przy planowanym na przyszły rok deficycie budżetowym w wysokości 6,8 proc. PKB (w porównaniu z 10,1 proc. w tym roku).
Związki zawodowe twierdzą jednak, że podwyżki podatków nie były odpowiednio konsultowane i bardzo obciążą 4 mln pracujących Węgrów, co może prowadzić do napięć społecznych, w tym strajków.
Zdaniem przedstawicieli rządu i związkowców rozmowy na temat wysokości wynagrodzeń mogą potrwać nawet kilka miesięcy.
Rozmowy odbywają się po wielotygodniowych protestach antyrządowych, wywołanych ujawnieniem wypowiedzi premiera Ferenca Gyurcsanya, w której przyznał on, że rządzący socjaliści miesiącami okłamywali społeczeństwo co do stanu gospodarki i państwa, by wygrać kwietniowe wybory parlamentarne.