Mittal Steel wierzy, że przekona związkowców huty do swoich propozycji. Będzie trudno...
Wczoraj zebrali się członkowie rad nadzorczych Towarzystwa Finansowego Silesia (do którego należy Huta Stali Częstochowa — HSCz) i Huty Częstochowa (HCz), której majątek dzierżawi HSCz. Mieli podobno opiniować porozumienia Mittal Steel, który chce kupić aktywa częstochowskich hut, z wierzycielami. Do czasu zamknięcia tego wydania gazety rady nie zakończyły obrad. Jeśli zaakceptują porozumienia, Mittal Steel zwiększy swoje szanse na wejście do hut.
Co ciekawe — Wacław Korczak, prezes HCz, uważa, że opinia rady wcale tu nie jest konieczna, bowiem rada już przecież zgodziła się na sprzedaż majątku.
Inwestor nadal jednak nie może porozumieć się z załogą częstochowskiej grupy. Tymczasem kilka dni temu Stanisław Speczik, wiceminister skarbu, zapowiedział, że bez pakietu socjalnego umowy z Mittal Steel nie podpisze. Wczoraj natomiast przedstawiciele hinduskiego koncernu przekonywali na konferencji prasowej, że polskie prawo nie wymaga podpisania pakietu i są gotowi wejść do huty bez niego.
Ich zdaniem, pakiet proponowany przez załogę to dla inwestora koszt wysokości 100 mln EUR. Co ciekawe — wliczają w to również kary za niewykonanie inwestycji, sięgające prawie 11 mln EUR. Czyżby z góry zakładali, że modernizacji w hucie nie będzie?
— Wykonamy program inwestycyjny. Podobne kary są także przewidziane w umowie prywatyzacyjnej. Gdybyśmy nie wykonali inwestycji, bylibyśmy ukarani dwa razy — twierdzi Ondra Otradowec, dyrektor finansowy Mittal Steel.
Mimo groźby kar firma zwleka jednak z inwestycjami w Mittal Steel Poland (d. PHS). Sudhir Maheshwari, dyrektor finansowy koncernu, podkreśla, że czeka na opinię Brukseli, dotyczącą zmian w biznesplanie. Zadeklarował jednak, że wszystkie projekty ruszą latem.
Tymczasem przedstawiciele Mittal Steel Poland domagają się już nie tylko inwestycji, ale także respektowania zasad w relacjach z załogą. W piątkowym „Dzienniku Zachodnim” informowali m.in. o biciu pracowników przez szefostwo koncernu czy też o konieczności zakupu sedesu przez chcących skorzystać z toalety. Ondra Otradowec uważa, że to czarny PR związkowców.