WGI: miniony tydzień przyniósł dalszą aprecjację euro

opublikowano: 2003-09-26 20:03

Początek tygodnia był udany dla naszej waluty. Inwestorzy, podobnie jak w miniony czwartek i piątek, odkupowali przecenionego w ostatnim okresie złotego. Cena dolara spadła z 3,9540 w poniedziałek, do 3,8960 w środę. W tym samym okresie w dół z 4,5250 do 4,4665 spadła również cena euro. Handel miał jednak bardzo nerwowy przebieg, a rynek reagował sporymi zmianami przede wszystkim na wypowiedzi wicepremiera Hausnera. Zgodnie z oczekiwaniami, na wtorkowym posiedzeniu rząd przyjął średniookresową strategię finansów publicznych, która zakłada zmniejszanie deficytu budżetowego od 2005 r. Złoty był najmocniejszy w środę po tym, jak Superminister powiedział, że jego zdaniem złoty będzie się stopniowo wzmacniał, co byłoby korzystne dla gospodarki. Dodał również, że środowisko gospodarcze jest stabilne, a główne zagrożenia występują na rynkach finansowych, gdzie mniejsze zainteresowanie naszą walutą zwiększa poziom długu i rentowności obligacji. Wicepremier podkreślił, że w połowie października może dojść do porozumienia z szefem NBP w sprawie obniżenia rezerwy obowiązkowej. Jerzy Hausner zaznaczył także, że redukcja deficytu w latach 2005 – 2007 będzie następować poprzez cięcia wydatków.

Pomimo ostatnich wypowiedzi ministrów Raczki i Hausnera o tym, że od 2005 r. rząd rozpocznie walkę z rosnącym deficytem poprzez redukcję wydatków budżetowych, inwestorzy nie zamierzali się już bardziej angażować w naszą walutę. Ceny euro i dolara wzrosły. W środę po południu i w czwartek mówiło się o tym, że mogło to być dodatkowo skutkiem realizacji przez jeden z banków znacznego zlecenia klientowskiego na sprzedaż naszej waluty. Prawdziwe tąpnięcie nastąpiło jednak dopiero w piątek, kiedy to inwestorzy zareagowali nerwowo na treść wywiadu udzielonego agencji Reuters przez wysokiego rangą przedstawiciela Ministerstwa Finansów, który podkreślił, że jeżeli w przyszłym roku dług publiczny minimalnie przekroczy poziom 55 proc., to dwa lata później finanse publiczne praktycznie ulegną paraliżowi. Cena dolara zwyżkowała przejściowo do 3,9690. Cena euro wzrosła na chwilę do 4,5560 i była najwyższa w historii. W piątek odchylenie naszej waluty od parytetu na chwilę powróciło na jego słabą stronę.

Rekomendacje: Następny tydzień będzie bardzo gorący. Emocje powinny sięgnąć zenitu podczas wtorkowej sesji. Tego to dnia poznamy decyzję RPP w sprawie stóp procentowych, wicepremier Hausner przedstawi szczegóły planu redukcji wydatków budżetowych, a NBP opublikuje dane o bilansie płatniczym za sierpień. Większość analityków spodziewa się, że RPP po raz trzeci z kolei nie obniży stóp. Co do deficytu C/A to spodziewana jest figura na poziomie 215 mln euro.

W tak nerwowej atmosferze należy się raczej spodziewać dalszego spadku wartości złotego.

EUR/USD

Górą euro

Pierwsze dni tygodnia przyniosły wzrost notowań europejskiej waluty do dolara. Kurs EUR/USD, który sesję w dniu 19 września kończył na poziomie 1,1379, a tą 22 września rozpoczynał przy 1,1445 do czwartku zwyżkował nawet do 1,1535. W pierwszych dniach tygodnia nie publikowano ważniejszych danych makro, a duży wpływ na wzrost kursu miały wydarzenia na rynku japońskiego jena, które nastąpiły po weekendowym szczycie w Dubaju. Wpływ na spadek wartości dolara miało także pogorszenie nastrojów na Wall Street. Inwestorzy obawiali się o to, że zbyt słaba amerykańska waluta może doprowadzić do zmniejszenia zainteresowania inwestorów zagranicznych instrumentami denominowanymi w dolarach. Drugim czynnikiem, który doprowadził do spadku cen akcji i ceny amerykańskiej waluty była środowa decyzja OPEC o obniżeniu limitów wydobycia ropy. Pod koniec tygodnia kurs EUR/USD dzięki dobrym danym z amerykańskiego rynku pracy i nieruchomości oraz tych o PKB powrócił do ok. 1,1450.

Dane z Eurolandu: Indeks Ifo zwyżkował do 91,9 pkt z 90,8 pkt w sierpniu i był tylko o 0,1 pkt niższy od oczekiwań. Inwestorzy jednak negatywnie odebrali fakt spadku do 79,2 pkt z 79,9 pkt subindeksu opisującego ich obecną ocenę sytuacji w gospodarce.

Dane z USA: W czwartek przedstawiono informacje z rynku pracy o „tygodniowym bezrobociu”. Prognozowano, że liczba nowych podań o zasiłki dla bezrobotnych w tygodniu do 20 września wzrośnie do 400 tys. z 399 tys. tydzień wcześniej. Dane były lepsze od oczekiwań. Opublikowana figura na poziomie 381 tys. była najniższa od 8 lutego br. Negatywnie zaskoczyły jednak informacje o 0,9 proc. spadku w sierpniu zamówień na dobra trwałego użytku. Analitycy spodziewali się ich wzrostu o 0,6 proc. Dobre były również dane z rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów wzrosła o 3,4 proc. do 1,150 mln z 1,112 po korekcie w lipcu. Rynek spodziewał się spadku do 1,123 mln z 1,165 mln przed korektą. Z kolei sprzedaż domów na rynku wtórnym zwyżkowała o 5,5 proc. z 6,13 miliona po korekcie w lipcu do 6,47 mln w sierpniu. Rynek oczekiwał figury na poziomie 6,05 mln. Tempo wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym było największe w historii. W piątek podano, że tempo wzrostu PKB USA w II kwartale wyniosło 3,3 proc. i było wyższe niż szacowane wcześniej 3,1 proc.

Rekomendacje: Ostatnie nieudane próby dojścia kursu EUR/USD do poziomu 1,1550 pozwalają oczekiwać, że w najbliższych dniach możemy być świadkami korekty spadkowej. Cena euro do dolara ma szansę zniżkować w kierunku poziomu 1,1380.

Wsparcia: 1,1380/1,1300; Opory: 1,1550/1,1625;

USD/JPY

Jen był najdroższy od grudnia 2000 r.

Początek tygodnia przyniósł bardzo silny spadek ceny amerykańskiej waluty do jena. Kurs USD/JPY, który ostatnią sesję minionego tygodnia zakończył na poziomie 114,06 we wtorek spadł do 110,93 i znalazł się na najniższym poziomie od 12 grudnia 2000 r. Inwestorzy postanowili zwiększyć zaangażowanie w japońską walutę po tym, jak podczas weekendowego spotkania w Dunaju, ministrowie finansów oraz szefowie banków centralnych państw grupy G7 zaapelowali do krajów azjatyckich, w szczególności do Japonii i Chin o to, aby te zwiększyły elastyczność swoich kursów walutowych w celu zniwelowania braku równowagi w gospodarce światowej.

Do dalszych spadków ceny dolara do jena jednak nie doszło i w kolejnych dniach kurs USD/JPY konsolidował się w przedziale 111,20 – 112,40. Pod koniec tygodnia znalazł się w jego górnym zakresie. Inwestorzy wstrzymali się z jeszcze większą wyprzedażą dolarów i po wcześniejszych wzrostach notowań jena zdecydowali się na realizację zysków, tym bardziej, że na rynku wzrosły obawy o możliwą interwencję, a nastroje na tokijskim parkiecie po decyzji OPEC o obniżeniu limitów wydobycia ropy oraz na skutek obaw o kondycję eksporterów uległy pogorszeniu. Nowy minister finansów Sadakazu Tanigaki, który zastąpił ustępującego z powodów zdrowotnych 80-letniego Masajuro Shiokawę podkreślał, że zmiany na rynku walutowym po weekendowym spotkaniu ministrowie finansów oraz szefów banków centralnych państw grupy G7 wymagają uwagi. Dodawał także, że polityka walutowa Japonii nie uległa zmianie. Na rynku kilkakrotnie werbalnie interweniował wiceminister finansów ds. międzynarodowych Zembei Mizoguchi. Mówił on, że ostatni wzrost ceny jena był zbyt gwałtowny ,oraz że to władze mogą podjąć działania na rynku, które miałyby doprowadzić do ograniczenia zbyt dużych zmian na rynku. Z kolei szef Bank of Japan Toshihiko Fukui zaznaczył, że nadmierne zmiany na rynku walutowym mogą ranić japońską gospodarkę i dodał, że rynek jest monitorowany z uwagą.

Rekomendacje: Wydaje się, że nadszedł już moment, w którym należy ponownie zwiększyć zaangażowanie w amerykańską walutę. Japońskie władze nie zamierzają odpuścić i zezwolić na dalszy spadek ceny dolara. Półrocze fiskalne w Japonii kończy się 30 września. Należy więc oczekiwać, że od 1 października japońscy inwestorzy ponownie mogą zacząć wyprowadzać środki finansowe za granicę.

Wsparcia: 110,00/109,60; Opory: 112,70/114,05

Komentarz makroekonomiczny

Euroland na hamulcu

Wszystko wskazuje na to, że wzrost gospodarczy w Eurolandzie wyhamował, choć jeszcze rok temu notowano wyraźne oznaki ożywienia. W drugim kwartale tego roku wzrost PKB wyniósł 0,4 proc., podczas gdy prognozy na cały rok zakładają wzrost na poziomie 0,5 proc. Przyczyną takiego stanu rzeczy są wysokie ceny ropy oraz sytuacja geopolityczna na początku roku (konflikt między Europą a Stanami, co do sposobu prowadzenia wojny w Iraku).

Inwestorzy lokują kapitał w Europie, czego dowodzi podaż pieniądza w Eurolandzie, która ukształtowała się na poziomie 11,5 proc. w lipcu bieżącego roku. Informacją niepokojącą dla eksporterów z krajów Eurolandu jest fakt, że euro umocniło się o ponad 30 proc. na przestrzeni ostatniego roku. Zmniejsza to opłacalność eksportu. Eksporterzy mają do wyboru: albo podwyższenie cen towarów eksportowych, przez co mogą utracić rynki zbytu, lub mogą zaakceptować niskie marze, co pozwoli im utrzymać klientów. W tym czasie mogą dokonać nowych inwestycji w innych krajach UE, które mają niskie koszty produkcji, co może poprawić ich konkurencyjność w warunkach mocnego euro.

Prognozy wzrostu gospodarczego dla Eurolandu na rok 2004 są bardzo optymistyczne – miałby się on ukształtować w granicach 1,7 – 2 proc., w sytuacji, gdy polityka fiskalna poszczególnych krajów Eurolandu nie będzie stanowiła barier dla tego wzrostu. Pomimo że Europejski Bank Centralny już kilkakrotnie zadecydował o obniżce stóp procentowych nie widać zdecydowanego ożywienia. Co zatem będzie stanowiło siłę napędową prognozowanego wzrostu w przyszłym roku? Są szanse, że dynamika rozwoju gospodarki europejskiej wzrośnie o te 2 proc. z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze, zakończone działania wojenne w Iraku oraz rysujące się możliwości ugody między USA, Niemcami i Francuzami co do dalszej polityki w kwestii irackiej przyczynią się do wzrostu zaufania konsumentów i wzrostu wydatków konsumpcyjnych. Po drugie, wejście do Unii 10 nowych członków spowoduje ekspansję firm z Eurolandu. Spadną przy tym inwestycje w Eurolandzie na korzyść inwestycji w 10 nowych krajach członkowskich. Skutkiem tego będzie znaczny wzrost gospodarczy w nowych krajach członkowskich, przy spadku poziomu inwestycji w Eurolandzie. Stąd wniosek, że dla nowych krajów członkowskich będzie to swego rodzaju „wyścig szczurów”. Wygrają te kraje, które już teraz przygotowują projekty i fundusze na wkład własny w swoich budżetach. Czy Polska jest przygotowana do tego wyścigu? Czy ma sztandarowy projekt, w sfinansowaniu którego pomoże Unia?

Przygotowali: Richard Mbewe (makroekonomia), Marek Nienałtowski (waluty)