WGI: po długim weekendzie złoty nieco osłabł

opublikowano: 2003-05-09 19:56

W tygodniu od 28 kwietnia do 2 maja notowania naszej waluty znacząco wzrosły. Cena dolara spadła z 3,8960 w poniedziałek do 3,7490 w czwartek i była najniższa od 15 lutego 1999 r. Cena euro zniżkowała w tym samym okresie z 4,3035 do 4,2155. Złoty najmocniejszy był w czwartek 1 maja, kiedy to krajowy rynek finansowy z racji obchodzonego święta i rozpoczętego, długiego, majowego weekendu nie pracował. Nasza waluta tego dnia zyskała na wartości przez działania banków londyńskich. Aprecjacja złotego nie była jednak sprawą tylko jednego dnia, ale była kontynuacją trendu rozpoczętego po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej w dniach 23-24 kwietnia. Inwestorzy kupowali złotówki, przekonani o tym, że RPP w najbliższych miesiącach będzie dalej sukcesywnie obniżać poziom stóp procentowych. Bardzo duży wpływ na wzrost sentymentu dla naszej waluty miały również opublikowane 30 kwietnia dane NBP o bilansie płatniczym za marzec (deficyt na rachunku obrotów bieżących był ponad dwukrotnie niższy niż oczekiwano i wyniósł 237 mln euro). Nie bez znaczenia pozostało również utrzymanie przez agencję ratingową Fitch długoterminowego ratingu BBB+ oraz krótkoterminowy F2 dla zadłużenia Polski w walucie zagranicznej. 2 maja kurs USD/PLN zakończył sesję na poziomie 3,7865, a kurs EUR/PLN przy 4,2507.

W ostatnim tygodniu złoty oddał jednak część wcześniejszych zysków. Wraz z bardzo silną aprecjacją kursu EUR/USD na rynku międzynarodowym cena euro zwyżkowała z 4,2345 do 4,3435. Cena dolara poruszała się w przedziale pomiędzy najniższym od 15 lutego 1999 r. poziomem, tj. 3,7455, a poziomem 3,8100 kończąc tydzień w dolnym jego zakresie. Niewielka deprecjacja naszej waluty została spowodowana przede wszystkim ponownym wzrostem napięcia pomiędzy szefami resortów gospodarki i finansów. Podczas wtorkowego wystąpienia minister gospodarki, pracy i polityki społecznej skrytykował Program Naprawy Finansów Publicznych Grzegorza Kołodki. Jerzy Hausner podkreślając, że program ten jako samoistne przedsięwzięcie nie ma szans realizacji oraz dodał, że między nim a ministrem finansów jest „zasadniczy spór merytoryczny, spór dwóch logik”. Zdaniem Jerzego Hausnera jest jeszcze miejsce na poluzowanie polityki fiskalnej, a ważniejsze od szybkiego wejścia Polski do strefy euro jest pobudzenie wzrostu gospodarczego. Grzegorz Kołodko nie pozostał dłużny. W czwartek przedstawiając Program Naprawy Finansów Publicznych z naniesionymi, po zakończonych w środę konsultacjach, zamianami skrytykował pomysły Hausnera oraz podkreślił, że wejście Polski do Eurolandu w 2007 r. jest priorytetowe. Resort finansów na rok 2004 zaproponował cztery stawki podatku PIT (17,19,30,40 proc.), nową 9 proc. stawkę dla rolników oraz obniżenie stawki podatku CIT do 19 proc. Ministerstwo Finansów poinformował również o obniżeniu prognozy wzrostu PKB na 2003 r. z 3,5 proc. do „co najmniej” 3 proc. Resort w tym roku spodziewa się nieznacznej aprecjacji złotego związanej przede wszystkim z akcesją Polski do UE. Grzegorz Kołodko zapowiedział, że zaproponuje wpisanie do przyszłorocznego budżetu wpływów z rezerwy rewaluacyjnej w wysokości 9 mld złotych. Choć do porozumienia z NBP w tej kwestii jeszcze nie doszło, to minister finansów jest przekonany, że tak się stanie.

Rekomendacje: W najbliższy wtorek (13 maja) rząd będzie obradował nad Programem Naprawy Finansów Publicznych. 14 maja Główny Urząd Statystyczny opublikuje dane o inflacji. Zarówno rynek, jak i resort finansów spodziewają się, że wskaźnik CPI za kwiecień spadnie do najniższego poziomu w historii, tj. do 0,3 proc. z 0,6 proc. w marcu. W najbliższym tygodniu złoty powinien poruszać się przy odchyleniu od dawnego parytetu w przedziale minus 5 minus 6 proc.

EUR/USD

Początek minionego tygodnia (28.04 – 02.05) był nie najgorszy dla dolara. Kurs EUR/USD zniżkował z 1,1078 do 1,0930. Amerykańska waluta zyskała do euro po tym, jak część inwestorów po silnych wzrostach kursu zdecydowała się na wzięcie części zysków z długich pozycji we wspólnej walucie. Euro zaszkodziły rozczarowujące dane o nastrojach niemieckich przedsiębiorców. 28 kwietnia podano, że indeks Ifo wyniósł w kwietniu 86,6 pkt wobec 88,1 pkt. w marcu i był o 2 pkt niższy niż oczekiwano. Z kolei wsparciem dla „zielonego” były dane opublikowane dzień później o znacznym wzroście zaufania amerykańskich konsumentów w kwietniu. Indeks sporządzany przez ośrodek badawczy Conference Board zwyżkował do 81 pkt z 62,5 pkt w marcu i był o 11,2 pkt wyższy niż oczekiwano. Niestety kolejne dni tego tygodnia przyniosły znaczną wyprzedaż dolarów za euro. Inwestorzy po krótkiej przerwie ponownie zdecydowali się zmniejszać zaangażowanie w „zielone” i nabyć wyżej oprocentowane waluty w tym przede wszystkim euro. Dolarowi zaszkodziły również dane o tym, że w kwietniu zniżkowała aktywność sektora przemysłowego, zarówno w okręgu Chicago (indeks Chicago PMI spadł do 47,6 pkt z 48,4 pkt w marcu) jak i w całych Stanach Zjednoczonych (indeks ISM spadł do 45,4 pkt z 46,2 pkt w marcu). Kurs EUR/USD ostro zniżkował i 1 maja sięgnął poziomu 1,1287. Był tym samym najwyższy od 13 lutego 1999 r. Pod koniec tygodnia wyprzedaż dolarów wyhamowała. Choć opublikowane 2 maja dane o wzroście stopy bezrobocia w USA w kwietniu do 6 proc. z 5,8 proc. w marcu były gorsze od oczekiwań na poziomie 5,9 proc., to inwestorzy pozytywnie odebrali fakt mniejszego (o 5 tys) 48 tys. spadku liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym w tym samym miesiącu, oraz wyższego o 1 proc. od oczekiwań, 2,2 proc. wzrostu zamówień w amerykańskim przemyśle w marcu. Kurs EUR/USD zakończył tydzień na poziomie 1,1228.

Ostatni tydzień przyniósł ponowną wyprzedaż euro za dolary. Kurs EUR/USD zwyżkował z 1,1202 w poniedziałek do 1,1535 w piątek, tj. do najwyższego poziomu od 27 stycznia 1999 r. Inwestorzy hurtowo nabywali wspólną walutę pozbywając się niżej oprocentowanych dolarów. Choć we wtorek amerykański bank centralny, zgodnie z oczekiwaniami rynku, nie obniżył poziomu stóp procentowych w USA, to po posiedzeniu dał jednak sygnał, że do „cięcia” może dojść już niedługo. Podkreślono, że gospodarka Stanów Zjednoczonych nie jest wolna od ryzyka spowolnienia oraz ostrzeżono przed niepożądanym spadkiem inflacji. Podczas środowej i części czwartkowej sesji kurs EUR/USD po dotarciu we wtorek wieczorem do 1,1453 nieco wyhamował. Realizacja zysków przez inwestorów z długich pozycji w euro, słabe dane z niemieckiej gospodarki (opublikowane w środę) oraz spekulacje, co do tego, że Europejski Bank Centralny oraz Bank Anglii podczas czwartkowych posiedzeń mogą zdecydować się na obniżenie poziomu stóp procentowych sprowadziły kurs EUR/USD do 1,1310. Niestety ani Bank Anglii ani EBC nie zdecydowały się na poluzowanie prowadzonej polityki monetarnej i cena euro do dolara ponownie znacznie wzrosła.

Rekomendacje: Wydaje się, że w najbliższym tygodniu możemy być świadkami korekty spadkowej na krosie EUR/USD. Po bardzo silnych w ostatnim okresie wzrostach wspólnej waluty i sięgnięciu przez kurs poziomu 1,1535 jest bardzo prawdopodobne, że inwestorzy zdecydują się na wzięcie zysków z długich pozycji w euro. W takiej sytuacji należy oczekiwać spadku ceny euro do dolara w kierunku poziomu 1,1305.

Wsparcia: 1,1455/1,1305/1,1285

Opory: 1,1535/1,1590/1,1625

USD/JPY

W ciągu ostatnich dwóch tygodni kurs USD/JPY znacznie zniżkował. W związku ze spadkiem sentymentu dla amerykańskiej waluty notowania „zielonego” do jena spadły z 120,70 29 kwietnia do 116,01 8 maja, czyli do najniższego poziomu od 24 lipca 2002 r. Tak silna przecena dolara wywołała natychmiastową reakcję władz Japonii. O tym, że na rynku, podobnie jak w okresie styczeń – marzec (w pierwszym kwartale br. bank centralny Japonii na zlecenie Ministerstwa Finansów skupił „potajemnie” dolary i euro za kwotę 2,38 bln jenów, tj. aż 20,44 mld dolarów) może dojść do ponownych „ukrytych” interwencji Bank of Japa, mających na celu osłabienie jena, szkodzącego krajowemu eksportowi – mówił kilkukrotnie wiceminister finansów ds. międzynarodowych Zembei Mizoguchi. Spadek kursu USD/JPY wyhamował 8 maja i dzień później cena dolara do jena wzrosła do 117,53. Zdaniem większości analityków było to wynikiem przeprowadzenia na rynku zapowiadanej interwencji.

Od 28 kwietnia do 9 maja jen osłabł za to znacznie do euro. Ogromny apetyt japońskich inwestorów na denominowane we wspólnej walucie papiery skarbowe pociągnęły kurs EUR/JPY z 131,50 do 135,30, tj. do najwyższego poziomu w historii.

Rekomendacje: Złamanie przez kurs USD/JPY w górę poziomu 117,60 otwiera drogę do jego dalszych wzrostów. Biorąc pod uwagę oczekiwaną przez nas korektę spadkową na krosie EUR/USD jest bardzo prawdopodobne, że cena dolara do jena może zwyżkować w najbliższym tygodniu nawet w okolice poziomu 119,35.

Wsparcia: 116,55/116,00-115,95/115,75

Opory: 117,60/118,15/119,35

Plan naprawy finansów publicznych

Doczekaliśmy się wreszcie szczegółów długo oczekiwanego planu naprawy finansów państwa, przygotowanego przez wicepremiera i ministra finansów Grzegorza Kołodkę. Plan zakłada przede wszystkim zmiany po stronie dochodów, nie zaś po stronie wydatków. Po drugie, jeśli chodzi o dochody, zmiany miałyby polegać na zmianie stawki podatku dochodowego od osób prywatnych (PIT) w wysokości 17 proc., 19 proc., 30 proc. i 40 proc. oraz nową 9-proc. stawkę podatku PIT dla rolników, przy tym kwota wolna od opodatkowania została utrzymana na poziomie 2800 zł. Jednocześnie podtrzymana została propozycja obniżenia podatku dochodowego od osób prawnych (CIT) do 19 proc. w roku przyszłym z 27 proc. obecnie. Plan zakłada też likwidację większości ulg i zwolnień podatkowych, z wyjątkiem wspólnego opodatkowania małżonków i osób samotnie wychowujących dzieci oraz waloryzacji rent i emerytur na obecnie obowiązujących zasadach. Inne warunki, takie jak np. chęć wykorzystania rezerw walutowych pozostają niezmienione.

Uważam, że ten plan mija się z celem, którym powinno być rozwiązanie podstawowych problemów gospodarczych w kraju: bezrobocia oraz zwiększenia konkurencyjności polskich podmiotów gospodarczych w przeddzień wejścia do UE. Gospodarka polska nadal tkwi w stagnacji, a pomimo wielu zapowiedzi analityków i polityków upragnione ożywienie nie nadchodzi. Sytuacja jest coraz gorsza, co potwierdzają różne wskaźniki obrazujące koniunkturę czy sprzedaż, jak i fakt, że Ministerstwo Finansów nie jest już tak optymistycznie nastawione, co do wzrostu gospodarczego w tym roku. Obniżona została prognoza wzrostu PKB z 3,5 proc. do 3 proc. Wielu analityków nadal prognozuje, że PKB w bieżącym roku nie przekroczy 2,5 proc. Wiadomo, że w gospodarce, w której panuje stagnacja, potrzebny jest napływ pieniędzy. Gospodarka często tkwi w recesji dlatego, że brakuje ruchów pieniędzy, co wynika z różnych przyczyn, podmioty nie kupują towarów i nie świadczą wielu usług. Stąd musi dojść do spadku popytu, co w konsekwencji powoduje, że przedsiębiorcy muszą ograniczyć produkcję. Wtedy, aby ożywić gospodarkę należy wprowadzić impuls finansowy poprzez działania monetarne i fiskalne.

W tej chwili sytuacja w Polsce jest taka, że nie udaje się pobudzenie aktywności gospodarczej za pomocą działań monetarnych. Dalsze obniżki stóp procentowych nie wywołają aktywności gospodarczej tylko dlatego, że podmioty nie są optymistycznie nastawione co do przyszłości: podmioty indywidualne nie chcą zaciągnąć kredytów ze względu na niepewność o przyszłość oraz obecne widmo bezrobocia. Natomiast przedsiębiorcy nie biorą kredytów, ponieważ nie warto zwiększać produkcji, kiedy brak chętnych do zakupu, a towar zalega w magazynach.

Rola rządu powinna polegać na wymuszaniu aktywności gospodarczej, szczególnie gospodarstw domowych. W obecnych warunkach jedynym wyjściem jest obniżenie podatków – czego zasadniczo zabrakło w programie naprawy finansów państwa. Obniżka podatków nie może zostać dokonana bez analogicznej obniżki wydatków. Sęk w tym, że większość wydatków w Polsce to tzw. wydatki sztywne, w związku z czym, można tylko „uszczelnić” system, aby wszyscy płacili podatki oraz by renty i emerytury docierały do osób naprawdę ich potrzebujących. Przykładem może być sytuacja, gdzie emerytowani wojskowi po wczesnym przejściu na emeryturę pobierają emerytury powyżej 2000 złotych, a jednocześnie dorabiają sobie do emerytury. Taka sytuacja występuje w wielu miejscowościach z bezrobociem sięgającym 30 proc. Pieniądze są także często marnowane w różnych agendach okołobudżetowych (m.in. w PFRON-ie).

Plan zaproponowany przez wicepremiera Kołodkę nie da impulsu rozwojowi gospodarczemu w kraju, a Ministerstwo Finansów będzie zmuszone dalej obniżać prognozy wzrostu gospodarczego w tym roku do poziomów poniżej 3 proc. Źle wróży to sytuacji gospodarczej w późniejszych latach.

przygotowali: Richard Mbewe (makroekonomia), Jacek Jurczyński, Marek Nienałtowski, Anna Penconek (waluty)