Ponadmetrowe płótno Alfreda Wierusza-Kowalskiego licytowane będzie 28 września, a jego spodziewana cena podana jest w dosyć ostrożnym przedziale 200-300 tys. zł.

Skoro jednak tradycyjna sztuka z brodzącymi w ciężkim śniegu myśliwymi jest zdecydowanie w bocznym trendzie względem powojennej abstrakcji, można się zastanowić, czy 200 tys. zł to rzeczywiście nisko jak na próg estymacji. Kluczem do zagadki jest wspomniana wyjątkowość — bo tak dopracowanych, muzealnych prac malarza rzeczywiście nie spotyka się w obiegu często, a porównywanie ich do nieczytelnych olejnych szkiców w szczodrze złoconych ramach byłoby dużą niesprawiedliwością.
W katalogowym opisie dom aukcyjny Bonhams powołuje się na opinię znawczyni twórczości tego autora, stwierdzającą, że jest to jedna z najlepszych prac Wierusza-Kowalskiego, znanego przecież z podobnych ujęć, a to w puszystym, rozświetlonym śniegu, a to w śniegu mokrym, ubitym łapami gończych psów i kopytami koni. Informacja, kto dokonał ekspertyzy obiektu, jest przy tym wyjątkowo istotna, kiedy mamy do czynienia z aukcją w zagranicznym domu — w tym przypadku to akurat Londyn, ale polskie prace znaleźć można czasem w znacznie bardziej odległych kulturowo zakątkach świata, gdzie poleganie na rozległych horyzontach lokalnych ekspertów bywa trochę ryzykowne.
Jeśli mowa o tym autorze, nie jest to żadna nadzwyczajność, bo w ostatnich 15 latach polskie aukcje nie wypracowały nawet połowy obrotu jego pracami, wynika z danych Artprice. Wierusz-Kowalski zdążył się już rozgościć i w Wielkiej Brytanii, i w Niemczech, i w USA — w pewnym sensie rynek niedźwiedzia jest więc wszędzie tam, gdzie rodacy.