Włożyliśmy kij w mrowisko

Marcin Bołtryk
opublikowano: 2004-10-28 00:00

Po opublikowaniu w „ Pulsie Biznesu” z 21 października 2004 r. dwóch artykułów ,,Przewoźnicy popadli w kłopoty z własnej winy” oraz ,,Stawki za przewozy muszą wzrosnąć” na portalu branżowym etransport.pl pojawiło się wiele komentarzy. Oto fragmenty najciekawszych z nich:

Wiele polskich firm transportowych, po otwarciu granic, miało nadzieję, że niskimi kosztami transportu opanuje rynki zachodniej Europy. Dzieje się na odwrót. Zachodnia Europa niszczy polski transport poprzez niskie ceny, na które zgadzają się polscy transportowcy. Wynika to również ze zmiany kierunków, na jakich polscy przewoźnicy wykonują prace. Po otwarciu granic wszyscy na hura ruszyli na Zachód, myśląc, że w bardzo krótkim czasie zbudują wielkie firmy. Uważam, że firmy które do tej pory jeździły do Niemiec, powinny dalej jeździć do Niemiec a nie np. do Austrii, gdzie nie mają żadnych kontaktów. W rezultacie czekają na załadunek tygodniami, a po takim okresie ceny są przez z nich automatycznie zaniżane — taka jest rzeczywistość. Wielkie polskie firmy transportowe najpierw powinny zastanowić się, za jakie ceny wykonują transporty. Polskie firmy transportowe nie współpracują ze sobą, jak to jest na terenie zachodniej Europy, tylko ze sobą konkurują. W efekcie same się wyniszczają.

EWA

Sytuacja na rynku transportowym jest absurdalna. Ceny paliwa rosną, a stawki za przewozy stoją w miejscu. Niektórzy klienci żądają nawet ich obniżek, przedstawiając kontroferty złożone przez konkurencję z branży TSL. Nierzadko praktyki takie stosują duzi zagraniczni operatorzy TSL, działający w Polsce. Proponowane przez nich stawki są na granicy opłacalności. Rodzi się pytanie, do czego zmierzają duzi gracze rynkowi, skoro na nich podwyżki paliw też wywierają wpływ? Czy przypadkiem w ten sposób nie chcą przejąć całości rynku i nieuczciwie wygryźć mniejszych, by potem podnieść stawki?

M. Majchrzak

Błąd popełnia większość przewoźników. Trzeba umieć odróżnić zdrową konkurencję od dumpingu. Proponuję więcej solidarności i wstrzemięźliwości — nie można jeździć za psie pieniądze.

Dawid Łoboda

Brak umiejętności kalkulacji kosztów frachtów jest faktem. Jeden z przewoźników nie potrafił mi skalkulować ceny za fracht do Szwajcarii, w konkluzji stwierdzając, że bierze fracht, a potem zobaczy, co z tego będzie. Do tego jeszcze 50 dni oczekiwania na płatność. Takie rzeczy nie mają miejsca w żadnym normalnym kraju.

Zeit

Niestety sytuacja jest dramatyczna. Nawet przewoźnicy międzynarodowi chwytają się oleju opałowego. Sam byłem świadkiem jak niemieckie BAG zatrzymało 6 ciężarówek z dużej polskiej firmy przewozowej, które do pełna były zalane opałem. Ekonomii nie da się oszukać, ale można szukać oszczędności nie zawsze zgodnie z prawem.

Fany