Wojna bez końca

Adam Sofuł
opublikowano: 2009-02-13 00:00

Generał Borys Gromow, dowódca 40 Armii, był ostatnim radzieckim żołnierzem, który opuścił Afganistan.

Generał Borys Gromow, dowódca 40 Armii, był ostatnim radzieckim żołnierzem, który opuścił Afganistan.

Kolejne transportery opancerzone przejeżdżały przez most Przyjaźni nad Amu-darią w Termez. Z ostatniego wyskoczył generał Gromow (na zdjęciu u góry) i przeszedł most na piechotę. Wspominał, że nie oglądał się za siebie. Bo po co?

W czasie dziewięcioletniej interwencji po afgańskiej stronie mostu zginęło co najmniej 15 tys. jego żołnierzy, 36 tys. zostało rannych. Bilans Afganistanu — koszmarny: 1,5 mln ofiar, zrujnowany i zaminowany kraj. Gromow myślał z ulgą o końcu wojny. Ale nie wiedział, że oznacza on również koniec imperium. Wojna trwa do dzisiaj, chociaż z innymi aktorami.

Początek batalii

Kiedy w grudniu 1979 r. starcy na Kremlu decydowali o wkroczeniu armii radzieckiej do Afganistanu, w kraju tym wrzało od kilku lat. Po obaleniu w 1973 r. króla Zahera Szaha przez wspieraną przez Moskwę Ludowo-Demokratyczną Partię Afganistanu kraj pogrążał się w chaosie.

Katastrofą okazały się tzw. rewolucja kwietniowa z 1978 r., i rządy promoskiewskiego polityka Nura Mohammada Tarakiego. Rozpoczął on brutalną kampanię przemian społecznych, z mocnymi akcentami antyreligijnymi. Afgańczycy zareagowali oporem. Taraki coraz częściej prosił radzieckich przyjaciół o pomoc. Przybywali doradcy wojskowi, ale też armia służyła pomocą. W marcu 1979 r. masakrowała opanowany przez buntowników Herat. Zamordowanie we wrześniu Tarakiego wyniosło do władzy jego rywala Hazifullaha Amina. ZSRR nie miało do niego zaufania. 27 grudnia grupa komandosów z oddziału Alfa zdobyła Pałac Prezydencki. Kolumny 40 Armii od dwóch dni zmierzały już wówczas w stronę Kabulu.

Sowiecki Wietnam

Agresję ZSRR cały świat przyjął z oburzeniem, m.in. bojkotem olimpiady w Moskwie, ale też kontrakcją. Kraje arabskie wspierały finansowo islamskich braci, a na scenie pojawił się nowy gracz — USA.

Amerykanie nie bardzo mieli wówczas głowę do zajmowania się Afganistanem, bo władzę w przyjaznym dotąd Iranie obejmował ajatollah Chomeini. Ale porwanie i zabójstwo ich ambasadora oraz rosnąca liczba radzieckich doradców wojskowych skłoniły ówczesnego prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniewa Brzezińskiego do zainteresowania Afganistanem Jimmy’ego Cartera. Brzeziński przewidywał, że ZSRR wkrótce zwiększy zaangażowanie w tym kraju i nie miał nic przeciwko temu, żeby ZSRR przeżył tam swój Wietnam. W lipcu 1979 r. Carter zadecydował o pomocy dla mudżahedinów.

Po dojściu do władzy Ronalda Reagana i ogłoszeniu przezeń krucjaty przeciwko komunizmowi pomoc przybrała na sile, a gdy w połowie lat 80. do mudżahedinów zaczęły trafiać rakiety przeciwlotnicze Singer, ZSRR stracił przewagę w powietrzu. Koszty wojny (100 mld dol.) okazały się zbyt wysokie dla słabnącego ZSRR. W 1988 r. Michaił Gorbaczow zadecydował o rozpoczęciu wycofania wojsk.

Skutki uboczne

Poza pożogą i cierpieniami Afgańczyków radziecka interwencja zmieniła historię regionu i świata. Przegrana wojna stała się dla ZSRR ostatnim gwoździem do trumny — imperium przestało istnieć. Oznaczała również rozkwit fundamentalizmu islamskiego, wówczas wygodnego narzędzia w walce z sowieckim imperium. Amerykańska pomoc dla mudżahedinów docierała za pośrednictwem Pakistanu, co znacznie wzmocniło pozycję tego kraju w regionie. Pakistańczycy szkolili radykalnych mudżahedinów, a jednym z werbujących i finansujących tę operację był Osama bin Laden. Al-Kaida powstała u schyłku wojny afgańskiej jako organizacja weteranów tego konfliktu, których trzeba było "zagospodarować".

Dla Pakistanu zakończenie wojny oznaczało szanse na zainstalowanie w Afganistanie przyjaznego stałego rządu, stąd jego poparcie dla talibów —uczniów radykalnych pakistańskich szkół koranicznych, którzy zastąpili kłócące się o władzę oddziały bohaterów wojny z Sowietami. Zaprowadzających porządek talibów przyjmowano początkowo dość przyjaźnie, ale wkrótce ich surowe rządy zaczęły Afgańczykom doskwierać. Po 11 września zaczęły też doskwierać USA i rządy talibów się skończyły. Przynajmniej na razie, bo wojna trwa.