Generał Borys Gromow, dowódca 40 Armii, był ostatnim radzieckim żołnierzem, który opuścił Afganistan.
Kolejne transportery opancerzone przejeżdżały przez most Przyjaźni nad Amu-darią w Termez. Z ostatniego wyskoczył generał Gromow (na zdjęciu u góry) i przeszedł most na piechotę. Wspominał, że nie oglądał się za siebie. Bo po co?
W czasie dziewięcioletniej interwencji po afgańskiej stronie mostu zginęło co najmniej 15 tys. jego żołnierzy, 36 tys. zostało rannych. Bilans Afganistanu — koszmarny: 1,5 mln ofiar, zrujnowany i zaminowany kraj. Gromow myślał z ulgą o końcu wojny. Ale nie wiedział, że oznacza on również koniec imperium. Wojna trwa do dzisiaj, chociaż z innymi aktorami.
Początek batalii
Kiedy w grudniu 1979 r. starcy na Kremlu decydowali o wkroczeniu armii radzieckiej do Afganistanu, w kraju tym wrzało od kilku lat. Po obaleniu w 1973 r. króla Zahera Szaha przez wspieraną przez Moskwę Ludowo-Demokratyczną Partię Afganistanu kraj pogrążał się w chaosie.
Katastrofą okazały się tzw. rewolucja kwietniowa z 1978 r., i rządy promoskiewskiego polityka Nura Mohammada Tarakiego. Rozpoczął on brutalną kampanię przemian społecznych, z mocnymi akcentami antyreligijnymi. Afgańczycy zareagowali oporem. Taraki coraz częściej prosił radzieckich przyjaciół o pomoc. Przybywali doradcy wojskowi, ale też armia służyła pomocą. W marcu 1979 r. masakrowała opanowany przez buntowników Herat. Zamordowanie we wrześniu Tarakiego wyniosło do władzy jego rywala Hazifullaha Amina. ZSRR nie miało do niego zaufania. 27 grudnia grupa komandosów z oddziału Alfa zdobyła Pałac Prezydencki. Kolumny 40 Armii od dwóch dni zmierzały już wówczas w stronę Kabulu.
Sowiecki Wietnam
Agresję ZSRR cały świat przyjął z oburzeniem, m.in. bojkotem olimpiady w Moskwie, ale też kontrakcją. Kraje arabskie wspierały finansowo islamskich braci, a na scenie pojawił się nowy gracz — USA.
Amerykanie nie bardzo mieli wówczas głowę do zajmowania się Afganistanem, bo władzę w przyjaznym dotąd Iranie obejmował ajatollah Chomeini. Ale porwanie i zabójstwo ich ambasadora oraz rosnąca liczba radzieckich doradców wojskowych skłoniły ówczesnego prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniewa Brzezińskiego do zainteresowania Afganistanem Jimmy’ego Cartera. Brzeziński przewidywał, że ZSRR wkrótce zwiększy zaangażowanie w tym kraju i nie miał nic przeciwko temu, żeby ZSRR przeżył tam swój Wietnam. W lipcu 1979 r. Carter zadecydował o pomocy dla mudżahedinów.
Po dojściu do władzy Ronalda Reagana i ogłoszeniu przezeń krucjaty przeciwko komunizmowi pomoc przybrała na sile, a gdy w połowie lat 80. do mudżahedinów zaczęły trafiać rakiety przeciwlotnicze Singer, ZSRR stracił przewagę w powietrzu. Koszty wojny (100 mld dol.) okazały się zbyt wysokie dla słabnącego ZSRR. W 1988 r. Michaił Gorbaczow zadecydował o rozpoczęciu wycofania wojsk.
Skutki uboczne
Poza pożogą i cierpieniami Afgańczyków radziecka interwencja zmieniła historię regionu i świata. Przegrana wojna stała się dla ZSRR ostatnim gwoździem do trumny — imperium przestało istnieć. Oznaczała również rozkwit fundamentalizmu islamskiego, wówczas wygodnego narzędzia w walce z sowieckim imperium. Amerykańska pomoc dla mudżahedinów docierała za pośrednictwem Pakistanu, co znacznie wzmocniło pozycję tego kraju w regionie. Pakistańczycy szkolili radykalnych mudżahedinów, a jednym z werbujących i finansujących tę operację był Osama bin Laden. Al-Kaida powstała u schyłku wojny afgańskiej jako organizacja weteranów tego konfliktu, których trzeba było "zagospodarować".
Dla Pakistanu zakończenie wojny oznaczało szanse na zainstalowanie w Afganistanie przyjaznego stałego rządu, stąd jego poparcie dla talibów —uczniów radykalnych pakistańskich szkół koranicznych, którzy zastąpili kłócące się o władzę oddziały bohaterów wojny z Sowietami. Zaprowadzających porządek talibów przyjmowano początkowo dość przyjaźnie, ale wkrótce ich surowe rządy zaczęły Afgańczykom doskwierać. Po 11 września zaczęły też doskwierać USA i rządy talibów się skończyły. Przynajmniej na razie, bo wojna trwa.