Paweł Olechnowicz, szef Rafinerii Gdańskiej, jest zadowolony, że prywatyzacja spółki wreszcie ruszyła z miejsca. Nie wierzy też, że dojdzie do wyniszczającej wojny z PKN Orlen. Liczy raczej na współpracę obu paliwowych producentów, m.in. w zakresie wspólnych zakupów ropy.
Tydzień temu Nafta Polska, nadzorująca proces restrukturyzacji i prywatyzacji polskiego sektora naftowego, podjęła decyzję o warunkowym zaakceptowaniu struktury kapitałowej konsorcjum firm Rotch Energy i Łukoil, starającego się o zakup 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej. Tym samym NP dała zielone światło na przeprowadzenie dodatkowego procesu due diligence. Według Pawła Olechnowicza, prezesa Rafinerii Gdańskiej, najważniejsze, że proces prywatyzacji znowu ruszył.
— Trwa już prawie rok, a ja jestem zwolennikiem szybkich kroków. Niepokój mój budzi fakt, że Rotch miał już kilku partnerów, a do tej pory nie zdołał zagwarantować realizacji programu inwestycyjnego. Jeśli chodzi o Rosjan, to z pewnością trzeba przełamać pewne stereotypy historyczne i dostosować odpowiednio metody zarządzania firmą. Na szczęście planowane przez Rotcha i Łukoil badanie spółki nie wiąże nam rąk w kwestii przeprowadzanej restrukturyzacji firmy i realizowania planów rozwojowych — twierdzi Paweł Olechnowicz.
Decyzja Nafty Polskiej oznacza również, że oddaliły się w czasie nadzieje zarządu PKN Orlen na rychłą fuzję z Rafinerią Gdańską. Według Pawła Olechnowicza, alians kapitałowy z Orlenem byłby możliwy w przyszłości, ale na pewno nie teraz.
— Dążenie Płocka do natychmiastowego przejęcia Rafinerii Gdańskiej uważam za nierozsądny pomysł. Miałoby to negatywne implikacje nie tylko dla naszej spółki, ale także regionu. Weźmy choćby jeden przykład. Orlen ma bardzo rozbudowany potencjał przerobu ropy naftowej i nie byłby zainteresowany jakimikolwiek inwestycjami w poszerzenie naszych mocy przetwórczych. Nie zmienią tego faktu jakiekolwiek zapisy umowy prywatyzacyjnej — podkreśla prezes Olechnowicz.
Uważa on jednocześnie, że rysowana przez przedstawicieli PKN Orlen wizja wyniszczającej wojny cenowej między RG a PKN — gdyby nie doszło do fuzji obu firm — jest mocno przesadzona.
— Na pewno my takiej wojny nie rozpoczniemy. Byłaby ona zgubna dla obu firm. Zyskaliby zaś zagraniczni gracze obecni na naszym rynku — podkreśla Paweł Olechnowicz.
Jego zdaniem, obie firmy powinny więc obecnie myśleć raczej o dokończeniu procesu restrukturyzacji i o poszukiwaniu nowych obszarów współpracy.
— Może nim być na przykład produkcja olejów smarowych, w których obie rafinerie mają na rynku silną pozycję i powinny unikać wyniszczającej walki konkurencyjnej. Nie myślę o tworzeniu jednego wielkiego organizmu, bo te próby monopolizacji nie zostałyby najlepiej odebrane przez rynek. W grę wchodzą jednak układy kapitałowe o mieszanej strukturze i być może utworzenie kilku spółek, w których udziały mogłyby mieć również rafinerie południowe. Kolejny temat to dostawy ropy naftowej do obu rafinerii. Płynie ona zarówno do Płocka, jak i do Gdańska tą samą rurą i byłoby rozsądne wypracowanie wspólnej z Orlenem platformy negocjacyjnej z dostawcami ze Wschodu — podkreśla Paweł Olechnowicz.
Najbardziej spektakularnym w ostatnim czasie przykładem współpracy obu firm są plany wybudowania instalacji zgazowania ciężkich pozostałości frakcji ropy naftowej, powstających w procesie przerobu ropy naftowej (IGCC).
Szef Rafinerii Gdańskiej podkreśla, że coraz bliżej jest moment powołania spółki joint venture, mającej się zająć realizacją tego projektu.
— Może to nastąpić już w połowie czerwca. Z PKN Orlen uzgodniliśmy już podstawowe założenia realizacji tej inwestycji. Prowadzimy również rozmowy z partnerami zagranicznymi, z których jeden wniesie do spółki technologię i skoordynuje finansowanie przedsięwzięcia. Docelowo większościowy pakiet udziałów w nowej spółce będzie należał do firm zagranicznych. W zależności od wyboru technologii koszt całego IGCC będzie się wahał między 500 a 900 mln USD — mówi Paweł Olechnowicz.