Wybory w USA: Powtórka Florydy w stanie Ohio?

opublikowano: 2004-11-03 10:16

George W. Bush był w środę rano bardzo blisko zwycięstwa w wyborach prezydenckich, ale ogłoszenie końcowego werdyktu opóźniło się wskutek wątpliwości w sprawie tak zwanych głosów tymczasowych w stanie Ohio.

Po obliczeniu głosów z 96 procent obwodów wyborczych w Ohio, jednym z najważniejszych stanów we wtorkowej walce o Biały Dom, prezydent Bush prowadził, według Reutera, większością 125 tysięcy głosów. Zwycięstwo w Ohio dałoby Bushowi 20 głosów elektorskich i razem ze zdobytymi już w pozostałych stanach gwarantowałoby mu połowę wszystkich głosów w 538-osobowym Kolegium Elektorskim - 269.

Ponieważ do podziału pozostało jeszcze 27 głosów elektorskich ze stanów Nevada, Wisconsin, Iowa i Nowy Meksyk, gdzie wynik jest wciąż nierozstrzygnięty, Bush mógł być pewien zwycięstwa.

Jednak sztab kandydata Demokratów, senatora Johna Kerry'ego, oświadczył, że nie uzna jego porażki w Ohio, dopóki nie policzy się tam wszystkich głosów, w tym bliżej nieznanej liczby głosów tymczasowych (warunkowych). Według Demokratów, głosów tych może być więcej niż wynosi dotychczas obliczona przewaga Busha.

Przedstawiciele sztabu wyborczego Busha uznali żądanie Demokratów za oznakę "desperacji", argumentując, że jest niemożliwe, aby głosy tymczasowe mogły zmienić wynik na niekorzyść prezydenta.

Sekretarz stanu (odpowiednik ministra spraw wewnętrznych) Ohio, Republikanin Kenneth Blackwell powiedział jednak na konferencji prasowej, że głosów tymczasowych może być nawet 250 tysięcy, tak jak twierdzą Demokraci. Poinformował, że liczenie głosów tymczasowych może potrwać nawet do dwóch tygodni.

Głosy tymczasowe przysługują osobom, których nazwiska nie ma na liście wyborców, a które oświadczają, że są uprawnione do udziału w głosowaniu. Głosy takie podlegają sprawdzeniu i zostają uznane albo odrzucone. Procedura ta wymaga jednak dodatkowego czasu.