Od stycznia do czerwca 2019 r. Ukraińcom, którzy chcieli przyjechać do Polski, by tu pracować wydano ponad 484 tys. wiz. Rok później było ich tylko nieco ponad 270 tys. – podaje agencja Ukrinform, powołując się na dane MSZ. Największy spadek dotyczył drugiego kwartału i było związany m.in. z zamknięciem lub ograniczonym działaniem Konsulatów RP na Ukrainie oraz centrów wizowych.

W opinii ekspertów Personnel Service, firmy specjalizującej się w zatrudnianiu Ukraińców w Polsce, chociaż spadek liczby wydanych wiz jest znaczący - sięga aż 44 proc. - nie oznacza, że w takim samym stopniu zmniejszyła się liczba ukraińskich pracowników zatrudnionych w u nas kraju. Chodzi o to, że znaczna ich część po prostu została nad Wisłą. Było to możliwe dzięki uregulowaniom tarczy antykryzysowej, które przedłużają prawo pobytu w Polsce na cały czas obowiązywania stanu epidemicznego oraz na 30 dni po jego zakończeniu.
- O wprowadzenie takich zapisów zabiegaliśmy wspólnie z innymi organizacjami. Zależało nam, aby osoby, którym w czasie trwania stanu epidemicznego kończy się prawo pobytu, mogły mieć je automatycznie odnawiane i to się udało – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Także w najbliższej przyszłości Ukraińcy pozostaną najpewniej u nas dłużej. Jak wynika z danych MSZ gros (ponad 99,5 proc.) wydanych im między styczniem a czerwcem tego roku wiz, to dokumenty ważne przez rok (wiza krajowa typu D).
- Nie brakuje jednak także nowych pracowników ze Wschodu, którzy są gotowi odbyć dwutygodniową kwarantannę, żeby podjąć pracę w naszym kraju – dodaje Krzysztof Inglot.
Z szacunków Personnel Service wynika, że pracowników z Ukrainy jest obecnie na polskim rynku o około 20 proc. mniej niż rok wcześniej. Spadek jest wyraźny, ale nie wywołał masowego problemu u polskich pracodawców. Wiele sektorów naszej gospodarki, m.in. branża usługowa, turystyczna czy gastronomiczna, znacznie zmniejszyły bowiem zapotrzebowanie na kadrę.
- Pracownicy z Ukrainy, zwłaszcza na początku epidemii, jeżeli pracowali w zagrożonych sektorach gospodarki, szybko się przekwalifikowali. To właśnie jedna z zalet kadry ze Wschodu. Przyjeżdżają do Polski na krótko i chcą jak najwięcej zarobić, nawet jeżeli oznacza to zmianę lokalizacji czy branży – mówi Krzysztof Inglot.