Patrick Paul Walsh z Trinity College przewiduje, że wysoka stopa bezrobocia utrzyma się w Polsce jeszcze przez 10 lat. Chwali nas za przyciąganie inwestycji zagranicznych, które zreformują rynek, ale przyznaje, że przystąpienie Polski do UE Irlandczycy traktują jako zło konieczne.
Patrick Paul Walsh, wykładowca ekonomii w Trinity College, który specjalizuje się w badaniu gospodarek krajów Europy Środkowej i Wschodniej, sądzi, że Polskę czeka jeszcze 10 lat dużego bezrobocia. Swoje prognozy opiera na doświadczeniu Irlandii.
— W 1966 r. bezrobocie w Irlandii wynosiło 4 proc. W czasie przystosowywania się do wymogów UE wzrosło do 17 proc. i zaczęło spadać dopiero w 1987 r. Tak długotrwałe wysokie bezrobocie było wynikiem tego, że w procesie restrukturyzacji pracę tracili głównie nisko wykwalifikowani pracownicy sektorów przemysłowych, którzy pozostali bez zatrudnienia do przejścia na emeryturę — uważa Patrick Paul Walsh.
Jego zdaniem, niewiele firm sektora przemysłowego przetrwa w Polsce najbliższe 10 lat. Uda się to raczej firmom z sektora finansowego oraz spółkom nastawionym na eksport.
W przeciwieństwie do powszechnych lamentów na temat spadku napływu inwestycji zagranicznych do Polski Patrick Paul Walsh uważa, że nasz kraj radzi sobie dużo lepiej niż Węgry i Czechy.
— W Polsce zainwestowało więcej firm niż w Czechach i na Węgrzech. Chociaż ze względu na wielkość kraju oddźwięk będzie mniejszy, to Polska pozostaje liderem. Poza tym Polska przyciąga inwestorów, którzy reformują zakłady i cały rynek. Przykładem może być Allied Irish Bank. Tymczasem w Czechach i na Węgrzech międzynarodowe firmy produkują na eksport wykorzystując tanią siłę roboczą. To niekoniecznie jest dobre — mówi ekonomista.
Ale ma on dla Polski też gorsze wieści. Okazuje się, że w Irlandii to Czechy, Węgry i Estonia są uważane za najważniejszych kandydatów do UE, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że bez Polski nie będzie poszerzenia, bo tak chce Unia.
— Pierwszy problem Polski to zbyt duży sektor rolniczy. UE ma trudności z reformowaniem rolnictwa w ramach wspólnej polityki rolnej. Przyjęcie Polski oznacza konieczność wprowadzenia takiej samej reformy. Drugi problem to nierówność w obrębie kraju. O ile zachodnie regiony rozwijają się szybko, o tyle wschodnie są bardzo biedne. Sądzę, że za mało inwestuje się (chodzi także o inwestycje zagraniczne) w tych regionach w infrastrukturę i przemysł. Wschodnie regiony i rolnictwo to słabe punkty Polski — więcej problemów nie macie — optymistycznie konkluduje Patrick Paul Walsh.