Minister finansów postawił jasny cel przed służbami skarbowymi — do kasy państwa trzeba w przyszłym roku ściągnąć dodatkowe 8 mld zł z VAT i 2 mld zł z CIT. Kampania przeciw oszustwom i nadużyciom w podatku od towarów i usług trwa od wielu miesięcy. Teraz fiskus chce bliżej przyjrzeć się rachunkom firm. Miesiąc temu Wiesław Jasiński, wiceminister finansów, powiedział w „PB”, że kontrola cen transferowych to priorytet, a ofensywa kontrolerów ruszy w drugiej połowie roku. Eksperci podatkowi są przekonani, że nie rzucał słów na wiatr. — Przedsiębiorcy muszą mieć świadomość, że kontrola prędzej czy później przyjdzie — mówi Piotr Wiewiórka, lider ds. cen transferowych w PwC, i radzi, żeby biznes już zaczął rachunek sumienia.



Kasa się zgadza
Zdaniem eksperta PwC, oczekiwania Ministerstwa Finansów (MF) w zakresie dodatkowych wpływów z CIT wcale nie są na wyrost. — Poprawa ściągalności w CIT na poziomie 2 mld zł w przyszłym roku jest realna. Mamy już w Polsce firmy, których obroty są liczone w miliardach złotych. Gdyby ktoś chciał nadużyć cen transferowych, to jest w stanie to zrobić.
Polska bardzo sprawnie wprowadziła jednak najnowsze przepisy rekomendowane przez OECD. Jeśli fiskus skoncentruje się na dużych podmiotach, ma szansę uzyskać istotne wpływy do budżetu — uważa Piotr Wiewiórka.
MF zapowiada, że na celowniku znajdą się największe przedsiębiorstwa, bo to one najczęściej optymalizują się podatkowo, a działanie w ramach grup kapitałowych sprzyja nadużyciom w cenach transferowych. Doradcy podatkowi już dostrzegają większą aktywność służb skarbowych na tym polu. — Widać istotny wzrost liczby kontroli związanych z cenami transferowymi. Dotyczą nie tylko największych firm, ale coraz częściej także średnich — zwraca uwagę ekspert PwC.
Przypomina, że z CIT sprawa nie jest tak prosta jak z VAT, w którym nadużycia i oszustwa często widać gołym okiem. — W ramach globalizacji przestaliśmy mieć do czynienia z firmami polskimi, niemieckimi czy holenderskimi. Teraz mamy ponadnarodowe korporacje o bardzo rozbudowanej strukturze. Służby skarbowe nigdzie na świecie za tym nie nadążają. Na tym polega problem z cenami transferowymi — zmiany gospodarcze są napędzane przez technologie, a przepisy zostają w tyle — podkreśla Piotr Wiewiórka.
Porozumienie z fiskusem
Wśród doradców podatkowych panuje przekonanie, że prowadzenie postępowań związanych z cenami transferowymi to trudna sztuka, a każdą transakcję trzeba traktować indywidualnie.
— Biznes musi się zastanowić, gdzie są jego słabe strony, jeśli chodzi o ceny: w usługach zarządczych, bazowej działalności czy transakcjach finansowych. Potem powinien przemyśleć, czy transakcji nie należy zmodyfikować na przyszłość, a jeśli błędy były popełniane w przeszłości, zapłacić podatek — radzi Piotr Wiewiórka.
Jego zdaniem, spokojny sen przedsiębiorcom powinny zapewnić porozumienia cenowe, które na świecie są już standardem. Fiskusowi dają wyobrażenie, jakich wpływów może się spodziewać, a szefowi firmy — pewność, że nie będzie nękany kontrolami.
— Jeszcze kilka lat temu pomysł pokazania MF biznesu, planów i strategii oraz ustalenia standardu w zakresie cen transferowych uchodził za science fiction. Obecnie coraz więcej firm, nie tylko największych, stosuje ten mechanizm — uważa ekspert PwC.
Spośród 20 tys. dużych firm w Polsce porozumienie cenowe ekspert zaleca kilkuset podmiotom, w których strukturę wpisane jest wykorzystywanie cen transferowych. Zwraca uwagę, że z biznesowego punktu widzenia najważniejsza jest przewidywalność podatków. — Polska jest atrakcyjnym miejscem do płacenia CIT, bo w porównaniu z Niemcami jesteśmy niemal rajem podatkowym. Dlatego nie przekonuje mnie twierdzenie o powszechnej i agresywnej optymalizacji u nas — podkreśla Piotr Wiewiórka. © Ⓟ