W czwartek dolar, przez dekady uznawany za ostoję stabilności, zanotował największy dzienny spadek od listopada 2022 roku – stracił około 1,7 proc. Powodem była decyzja prezydenta Donalda Trumpa o wprowadzeniu ceł na poziomach nienotowanych od początku XX wieku. Rynki akcji również mocno oberwały – obawy o recesję dały o sobie znać. W opinii inwestorów i analityków, to właśnie administracja Donalda Trumpa stoi za tym zaskakującym zwrotem: jej polityka protekcjonizmu, podważanie porządku gospodarczego ukształtowanego po II wojnie światowej oraz rosnące zadłużenie USA – wszystko to podkopało atrakcyjność dolara.
Dolar pod presją: czy straci status waluty rezerwowej?
Eksperci ostrzegają, że jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, spadek zaufania do amerykańskiej waluty może zachwiać jej statusem globalnej waluty rezerwowej.
Utrata funkcji bezpiecznej przystani przez dolara byłaby złą wiadomością zarówno dla inwestorów, jak i decydentów – przynajmniej w krótkim terminie. Dla posiadaczy aktywów ulokowanych w USA oznaczałoby to ryzyko utrzymania wyższych stóp procentowych, bo presja inflacyjna mogłaby utrudnić Fedowi ich obniżki. Z drugiej strony, gwałtowne umocnienie innych walut w stosunku do dolara mogłoby zaszkodzić gospodarkom opierającym się na eksporcie – ich towary stają się bowiem droższe.
Euro rośnie, dolar traci – rynki reagują nerwowo
Euro właśnie miało w czwartek najlepszy dzień względem dolara od ponad dwóch lat. Według niektórych analityków spadek dolara już odciska swoje piętno na rynkach finansowych.
– Gdyby dolar utracił swój obecny status, skutki dla gospodarki światowej byłyby ogromne. Mielibyśmy do czynienia z chaosem. Naprawdę mam nadzieję, że USA nie pójdą tą drogą – powiedział Per Jansson, zastępca prezesa banku centralnego Szwecji.
Pomimo narastających wątpliwości dolar wciąż pozostaje najważniejszą walutą rezerwową świata. Sam Donald Trump zapewnia, że chce utrzymać ten status, choć jednocześnie wskazuje, że słabszy dolar mógłby przysłużyć się eksportowi.
Amerykańska waluta ma też silne atuty: stoi za nią największa gospodarka świata, najgłębsze rynki kapitałowe i stabilny system prawny. Na razie nie widać realnej alternatywy. Co więcej, spadek dolara od początku roku – o około 6 proc. względem koszyka głównych walut – może się zatrzymać, jeśli Donald Trump przekona rynki do swojej prorozwojowej polityki, np. poprzez cięcia podatków czy deregulacje.
Trump miał wzmocnić dolara, a ten słabnie
Inwestorów zaskakuje to, co się dzieje z dolarem. Jeszcze na początku roku dominowało przekonanie, że polityka celna Donalda Trumpa wzmocni amerykańską walutę – spodziewano się, że pobudzi wzrost gospodarczy.
Inwestorzy zakładali, że choć cła mogą podnieść inflację, to bardziej zaszkodzą one gospodarce globalnej, a wyższe stopy w USA umocnią dolara. Rzeczywistość okazała się inna. Skala ceł jest na tyle duża, że rynki zaczęły się obawiać, iż to właśnie amerykańska gospodarka ucierpi najmocniej – poprzez wzrost cen i spowolnienie.
Negatywne nastroje skutkują odpływem kapitału z USA, a co za tym idzie – mniejszym popytem na dolary. Oficjalne dane pokazują, że zagraniczne inwestycje w amerykańskie aktywa sięgnęły 62 bln USD w 2024 roku – dla porównania, dekadę wcześniej było to 13 bln USD. Teraz jednak widać wyraźnie, że pieniądze zaczynają płynąć w przeciwnym kierunku: amerykańskie indeksy straciły od początku roku 8 proc., podczas gdy giełdy w Niemczech i Hongkongu zyskały po około 12 proc.