- Jest znacznie bardziej prawdopodobne, że to Hiszpanie wyjdą z eurolandu, a nie Grecy – twierdzi Lynn. – To za duży kraj, aby go uratować, nie mają politycznych problemów z zerwaniem relacji z Unią Europejską, mają dość oszczędności i duży obszar hiszpańskojęzyczny, w którym mogą się rozwijać – dodał.
Zdaniem eksperta, hiszpański system bankowy jest na granicy runu po tym, jak rząd musiał ratować Bankię i wzrosły obawy, że inne banki mogą być w jeszcze gorszym stanie.
- Jedno na cztery gospodarstwa domowe nie mają obecnie żywiciela. Sprzedaż detaliczna spadła 10 proc. w skali roku. Tymczasem recepta z Brukseli i Berlina jest dokładnie taka sama, jak dla innych krajów z problemami w strefie euro. Wytrzymajcie głęboką recesję. Niech wzrośnie bezrobocie. Pozwólcie płacom spadać dopóki odzyskacie konkurencyjność – powiedział Lynn.
Jego zdaniem, w przypadku Grecji jest o tyle łatwiej, że Europę stać na jej uratowanie. Nie jest to możliwe w przypadku Hiszpanii.
- Jeśli Grecy zagłosują za rządem, który odrzuci pakiet ratunkowy, rzuci się im więcej pieniędzy. Wpompowanie 10 proc. PKB oznacza tylko koszt 23 mld EUR, czyli grosze. To nie do zrobienia w Hiszpanii – uważa Lynn.
Jego zdaniem jest oczywiste, że Grecy nie mają ochoty żyć poza eurolandem, bo “nic nie robią”.
- Hiszpania to gospodarka sukcesu z budzącą szacunek bazą przemysłową; jej relacja eksportu do PKB to 26 proc., podobna jak w Wielkiej Brytanii, Francji, czy Włoszech – powiedział Lynn, podkreślając, że Hiszpanów mogą przekonać do wyjścia z eurolandu możliwości rozwoju na rynkach Ameryki Łacińskiej.