Zamrożenie cen energii zwiększy deficyt i zmniejszy inflację

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2024-11-19 14:49

Decyzja rządu o zamrożeniu cen energii w 2025 roku nie tylko wpłynie na finanse publiczne, ale też na przyszłoroczną inflację. Ekonomiści jednak nie mają złudzeń: na obniżki stóp procentowych jeszcze poczekamy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • na jak długo rząd zamraża ceny energii i na jakim poziomie
  • czego spodziewa się po ich uwolnieniu
  • kogo obejmie ochrona przed podwyżkami
  • ile będzie kosztowała i z czego zostanie sfinansowana
  • jak wpłynie to na finanse publiczne, inflację i stopy procentowe
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rząd zdecydował o utrzymaniu zamrożenia cena energii przez pierwsze 9 miesięcy 2025 roku. Ma to kosztować ponad 5 mld zł - i prawdopodobnie sprawi, że inflacja w przyszłym roku będzie niższa, niż wcześniej prognozowano.

Zgodnie z decyzją rządu maksymalna cena energii dla gospodarstw domowych (bo tylko one skorzystają z zamrożenia cen) wyniesie w 2025 roku 500 zł za megawatogodzinę. Jednocześnie zawieszona zostanie opłata mocowa. Rekompensaty dla firm energetycznych z tytułu utrzymania progu ceny maksymalnej mają pochłonąć niemal 3,6 mld zł w przyszłym roku i niespełna 400 mln zł w roku 2026. Rekompensata za zawieszenie opłaty będzie natomiast kosztować 1,48 mld zł.

- Zamrażamy ceny energii na 9 miesięcy. W tym czasie powinno dojść do obniżenia taryf, więc dalsze zamrażanie może już nie być konieczne. Ale jeśli będzie konieczne, to także będziemy to rozpatrywali – stwierdził premier Donald Tusk.

O przyjęciu przez rząd projektu ustawy poinformowała Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska.

"Ceny prądu dla gospodarstw domowych do końca września 2025 roku pozostaną na dotychczasowym poziomie. Rząd przyjął projekt ustawy o mrożeniu cen energii"- napisała w mediach społecznościowych.

Ustawa ma wejść w życie już następnego dnia po jej ogłoszeniu. Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, już zapowiedział, że pierwsze sejmowe czytanie projektu mogłoby się odbyć jeszcze w tym tygodniu. Posłowie mogliby wówczas uchwalić ustawę w środę 27 listopada.

Kto za to zapłaci

Z projektu wynika, że pieniądze na rekompensaty mają pochodzić z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, który formalnie działa poza budżetem. Ale według Andrzeja Domańskiego, ministra finansów, budżet przekaże funduszowi odpowiednią kwotę. Dla wyniku całego sektora finansów publicznych nie ma to większego znaczenia. Zgodnie z unijnymi zasadami fundusz covidowy i tak jest zaliczany do sektora finansów i jego ujemny wynik powiększa deficyt sektora general government. A to z niego rozlicza Polskę Komisja Europejska.

Finansowanie rekompensat wynikających z mrożenia cen energii z funduszu covidowego nie jest nowością, różnica tkwi w wysokości kosztów. Przyszłoroczne wydatki mają być mniejsze niż tegoroczne. Dla porównania zamrożenie cen tylko w pierwszej połowie tego roku kosztowało fundusz covidowy ponad 4,7 mld zł. Różnica to efekt inaczej ustawionego progu ceny maksymalnej (w pierwszym półroczu wynosił on 430 zł za MWh dla odbiorców indywidualnych) i grupy podmiotów uprawnionych do korzystania z zamrożenia cen. Do końca 2024 roku podmioty uprawnione to nie tylko gospodarstwa domowe, ale też np. żłobki i przedszkola, szpitale, samorządy oraz małe i średnie firmy.

Rząd uznał, że sytuacja na rynku zmieniła się na tyle, że nie trzeba już chronić instytucji - więc w 2025 roku zamrożenie cen ich nie obejmie.

Czy kredyt będzie tańszy

Rządowe decyzje nie tylko wpływają na poziom wydatków funduszu covidowego. Są też istotne dla prognoz inflacji, które do tej pory były jednym z głównych argumentów za opóźnieniem obniżek stóp procentowych. Marta Kightley, wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdziła, że utrzymanie osłon na rynku energii w obecnym kształcie oznaczałoby „według obecnych prognoz obniżenie średniorocznej inflacji z 5,6 proc. do 4,3 proc."

Z kolei z obliczeń autorów projektu ustawy wynika, że gdyby zamrożenie cen nie zostało utrzymane, powrót do rozliczeń na podstawie taryf zatwierdzonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki mógłby skutkować wzrostem rachunków za energię elektryczną dla odbiorców w gospodarstwach domowych średnio o ok. 27 proc. względem opłat w drugim półroczu 2024 r.

Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego, mówi, że utrzymanie zamrożenia cen energii dla odbiorców indywidualnych z pewnością wpłynie na inflację. Ekonomista nie spodziewa się jednak istotnego wpływu na scenariusze dla polityki pieniężnej.

- Mimo wszystko nie spodziewałbym się zmian w retoryce banku centralnego. Obniżki stóp procentowych dalej będą przesuwane w czasie, a najważniejszym argumentem będzie utrzymywanie się inflacji powyżej celu w pierwszej połowie roku – stwierdza Jakub Rybacki.

Podobnie uważa Kamil Łuczkowski, ekonomista Pekao SA. Jak mówi, zamrożenie cen energii faktycznie obniży inflację, ale nadal będzie ona wysoka na początku roku, w marcu może wynieść około 5,5 proc., a w całym roku średnio 4,7 proc.

- Konsensus jest taki, że rada obniży stopy w marcu wraz z nową projekcją. Zamrożenie cen energii może i nasili dyskusję o łagodzeniu polityki pieniężnej, ale konkretna decyzja o rozpoczęciu cyklu obniżek nie zostanie podjęta wcześniej niż w marcu – ocenia ekspert.