Przemysł motoryzacyjny doświadczył już ośmiu lat amerykańskiego protekcjonizmu – od realnych i groźnych ceł podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa po dodatkowe cła i ustawę o redukcji inflacji wprowadzone przez prezydenta Joe Bidena. Większość tych działań była wymierzona w Chiny, w tym propozycja administracji Bidena zakazująca używania chińskiego oprogramowania i sprzętu w samochodach poruszających się po amerykańskich drogach. Donald Trump zapowiada jednak jeszcze bardziej zdecydowane działania. Planuje wprowadzenie uniwersalnych ceł w wysokości 10 proc. na cały import do USA oraz znacznie wyższych ceł, sięgających aż 60 proc., na towary pochodzące z Chin. Dodatkowo, pod koniec listopada ogłosił zamiar nałożenia 25-procentowych ceł na import z Kanady i Meksyku, które miałyby obowiązywać od 20 stycznia, czyli od dnia objęcia przez niego urzędu.
Tak wysokie cła trudno będzie przerzucić na konsumentów, co może sprawić, że produkcja wielu części samochodowych w krajach o niższych kosztach stanie się nieopłacalna, a w przypadku Chin praktycznie niemożliwa do sprzedaży w USA.
Grożenie cłami narzędziem nacisku Donalda Trumpa
Podczas swojej pierwszej kadencji Donald Trump wielokrotnie groził wprowadzeniem ceł, aby skłonić kraje i producentów do zwiększenia produkcji na terenie USA. Przykładem była sytuacja z 2017 roku, kiedy Toyota ogłosiła plany produkcji modelu Corolla w Meksyku z myślą o amerykańskim rynku. Donald Trump zareagował wówczas na Twitterze (obecnie platforma X), pisząc: „Nie ma mowy! Budujcie fabrykę w USA albo zapłaćcie wysokie cło”. W ciągu roku Toyota ogłosiła budowę wspólnej fabryki z Mazdą w Alabamie, wartej 1,6 mld USD, co Trump uznał za swój sukces.
Najwięksi dostawcy odpowiedzieli na amerykański protekcjonizm oraz zakłócenia w łańcuchach dostaw wywołane pandemią COVID-19, skupiając się na przenoszeniu produkcji bliżej kluczowych rynków zbytu. Dzięki temu mogli zmniejszyć ryzyko niedoborów części i uniknąć dodatkowych ceł. Proces ten znacznie przyspieszył po uchwaleniu przez administrację Bidena ustawy Inflation Reduction Act, która zachęcała takie firmy do inwestowania na rynku amerykańskim. Jednak administracja Trumpa zapowiada zamiar zmiany lub wycofania niektórych zapisów tego prawa.