Zarządcy lotnisk wystąpią do rządu o rekompensatę

AJ
opublikowano: 2010-04-30 00:00

Kolejka po pomoc publiczną rośnie. Po liniach lotniczych koszty podliczyły lotniska.

Kolejka po pomoc publiczną rośnie. Po liniach lotniczych koszty podliczyły lotniska.

PPL, czyli zarządca warszawskiego Okęcia, to kolejna po PLL LOT firma, która w związku z wybuchem islandzkiego wulkanu zwróci się do rządu o pomoc publiczną. Kosztorys strat wynikających z zamknięcia przestrzeni powietrznej trafi dziś do Ministerstwa Infrastruktury (MI). Z szacunków "PB" wynika, że zamknięcie portu na pięć dni pomniejszy przychody PPL o 9 mln (przy ruchu zbliżonym do kwietniowego do portu wpływa średnio 1,8 mln zł dziennie).

— Skoro Komisja Europejska odniosła się do tej kwestii przychylnie, będziemy się starali o pomoc publiczną. Nieskorzystanie z tej możliwości byłoby z naszej strony zaniedbaniem — ocenia Michał Marzec, dyrektor generalny PPL.

Lotnisko straciło nie tylko wskutek utraty opłat lotniczych od przewoźników. O umorzenie czynszów do zarządcy lotniska zwrócili się przedstawiciele sklepów zlokalizowanych na terenie portu. Opłat za stracone dni nie chcą też uiścić dostawcy paliw i agenci obsługi handlingowej.

— Otrzymaliśmy wnioski o niepobieranie czynszów za wynajmowane powierzchnie komercyjne warte setki tysięcy złotych. Zastanawiamy się, co z tym zrobić i pracujemy nad wspólnym stanowiskiem — przyznaje Michał Marzec.

Okęcie nie jest wyjątkiem. Do ministra Tadeusza Jarmuziewicza, który w MI odpowiada za branżę lotniczą, trafiło już pismo Związku Regionalnych Portów Lotniczych (ZRPL).

— Utrzymywaliśmy porty w ciągłej gotowości do wznowienia ruchu. Jeśli linie lotnicze dostaną rekompensatę, to my też powinniśmy — twierdzi Jan Pamuła, prezes ZRPL.

W tym przypadku także będzie chodziło o kilka milionów złotych. Straty krakowskiego portu, który w ZRPL zrzeszającym 10 działających lotnisk obsługuje największą liczbę pasażerów, to 2 mln zł.

MI na razie nie odnosi się do sprawy.

— Nie wpłynęły do nas żadne wnioski o pomoc. Odniesiemy się do sprawy dopiero, gdy to się stanie — ucina Mikołaj Karpiński, rzecznik MI.

— Jeśli będzie trzeba, sformułujemy oficjalny wniosek — odpowiada Jan Pamuła.