Zarządzający spólkami i TFI maja pół roku

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-12-06 22:00

Nie doszło do osiemdziesięciokrotnego wzrostu kar dla uczestników rynku kapitałowego. Eksperci twierdzą, że to kwestia czasu.

W końcu listopada 2015 r. minął termin wdrożenia przez Polskę unijnej dyrektywy Transparency II, czyli dostosowania do niej ustawy o ofercie publicznej. Dyrektywa zakłada, że kary dla spółek niedopełniających obowiązków informacyjnych mogą sięgać wyższej z dwóch wartości — 10 mln EUR lub 5 proc. przychodów. Kary osobiste dla członków zarządów spółek i TFI ustala na poziomie nawet 2 mln EUR, czyli osiemdziesięciokrotnie większym niż obowiązujące w Polsce. Takie same sankcje przewiduje dla członków rad nadzorczych spółek i TFI, którzy w Polsce są bezkarni. Stawki uważane są przez wiele osób za nieprzystające do realiów polskiego rynku kapitałowego, więc Ministerstwo Finansów pierwotnie zaproponowało nowelizację ustawy z tymi samymi liczbami, ale złotych, a nie euro. Potencjalnie karani protestowali jednak tak skutecznie, że udało im się doprowadzić do obniżenia nowych stawek jeszcze o połowę. Od samego początku część prawników twierdziła jednak, że „lokalizacja” stawek jest niezgodna z dyrektywą. Tego samego zdania było Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które przeforsowało zamianę złotych na euro.

Zbawienny koniec kadencji

Cały projekt przepadł jednak w związku z końcem kadencji Sejmu. Oznacza to, że wszystko zostało po staremu. Dyrektywa unijna może obowiązywać bez wprowadzenia jej zasad do prawa krajowego, ale eksperci twierdzą, że ta nie. — Na dyrektywę można się powołać tylko wtedy, gdy przepis jest konkretny i nadaje się do bezpośredniego stosowania. W tym przypadku nie ma takiej sytuacji — zaznacza dr Krzysztof Haładyj, partner w kancelarii Wierzbowski Eversheds.

— Bezpośredni skutek wiążący mają przepisy dyrektywy, które dają konkretne prawa i są na tyle zindywidualizowane, by było wiadomo, jak je stosować w konkretnych przypadkach — dodaje dr hab. Paweł Wajda z kancelarii White & Case.

W tej dyrektywie nie ma zaś praw, są kary, a na dodatek ich stosowanie jest obarczone uznaniowością organu nadzoru. W związku z brakiem implementacji dyrektywy Komisja Europejska (KE) może wdrożyć wobec Polski procedurę napominawczą, która znajdzie koniec nawet w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zazwyczaj takie przepychanki trwają około roku, choć był również przypadek sporu czteroletniego. Krzysztof Haładyj twierdzi jednak, że obecna wysokość kar będzie obowiązywać prawdopodobniedo lipca 2016 r. Wtedy unijne rozporządzenie zniesie obowiązujący w Polsce katalog informacji poufnych, który jest podstawą przekazywania raportów bieżących przez spółki giełdowe.

— Projekt nowelizacji ustawy o ofercie publicznej był na tyle przygotowany, że jego ponowne procedowanie nie potrwa długo. Tym bardziej że był to projekt techniczny, a nie polityczny. A jeśli pojawią się jakieś pytania ze strony KE, to wygodnym wytłumaczeniem będą wybory i chęć implementacji dyrektywy i rozporządzenia jednocześnie — komentuje Krzysztof Haładyj.

SII naciskać będzie z umiarem

Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (SII), które zazwyczaj jest najbardziej krytyczne wobec zarządów spółek giełdowych, na czas implementacji dyrektywy Transparency II naciskać specjalnie nie zamierza.

— Czekamy obecnie na decyzje i działania Ministerstwa Finansów. Jeśli ich zabraknie, nie wykluczamy podjęcia aktywności — mówi Piotr Cieślak, prezes SII. © Ⓟ