Najnowsze opracowanie Instytutu Badań Strukturalnych (IBS) pt. „Kogo obciążają podatki w Polsce?”, autorstwa dr. Jakuba Sawulskiego, prezentuje czytelnie problem niesprawiedliwości naszego systemu podatkowego. W długoterminowej perspektywie reforma tego systemu, a nie tzw. Nowa Piątka PiS, jest kluczowym wyzwaniem stojącym przed decydentami, którzy tak chętnie deklarują pomoc najbiedniejszym.

Wadliwy system
Jakub Sawulski podzielił podatki na trzy kategorie — opodatkowanie konsumpcji, pracy i kapitału. Podatki konsumpcyjne są z natury regresywne — wraz ze wzrostem dochodów zmniejsza się odsetek dochodów przeznaczanych na konsumpcję. W Polsce najbiedniejsze 10 proc. populacji płaci efektywny VAT w wysokości 14 proc., natomiast najbogatsze 10 proc. płaci efektywnie 9 proc.
Podobnie jest w przypadku opodatkowania pracy, które przez większość państw europejskich wykorzystywane jest do zredukowania regresji podatków konsumpcyjnych. W Polsce jednak de facto mamy do czynienia z podatkiem liniowym — efektywne obciążenie podatkowe przy umowie o pracę wynosi średnio 37 proc., w przypadku umów cywilnoprawnych około 27 proc. (wliczając składki na ZUS). Różnice w klinie podatkowym w Polsce niemal nie występują — według IBS wynosi ona 1 proc. Mniejszą w UE mają tylko Węgry.
Opodatkowanie działalności gospodarczej również jest regresywne. Najbiedniejsi przedsiębiorcy, osiągający maksymalnie 25 tys. zł rocznie, płacą podatek wysokości nawet 53 proc., natomiast najbogatsi, zarabiający nawet 200 tys. zł rocznie, jedynie 24 proc. Winowajcą tej regresji jest zryczałtowany ZUS w kwocie 1200 zł miesięcznie.
„Do tej pory działania rządu skoncentrowane były na polityce świadczeniowej — rozważano, do kogo, ile i na jakich zasadach mają trafiać publiczne środki. Polityka świadczeniowa nie może być jednak prowadzona w oderwaniu od polityki podatkowej. Istotne są bowiem nie tylko kierunki wydatkowania publicznych środków, ale także źródła ich finansowania” — takimi słowami rozpoczyna się raport IBS. Warto więc zgłębić problem i zapytać, jak naprawić polskie podatki.
Podatkowe panaceum
Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), postuluje, by zmniejszyć koszty pracy, co w jego opinii ma także pomóc pracującym na umowach o pracę.
— Od dłuższego czasu postulujemy obniżenie opodatkowania pracy dla osób najmniej zarabiających poprzez znaczący wzrost kosztów uzyskania przychodu. To zadziała podobnie jak kwota wolna od podatku, ale zyskają tylko legalnie pracujący, co zmniejszy koszt fiskalny takiego rozwiązania. Taka decyzja zachęciłaby także pracowników do zawierania umów o pracę — mówi Aleksander Łaszek.
FOR proponuje jednocześnie uproszczenie VAT dzięki zlikwidowaniu niższych progów podatku.
— Chcemy ograniczyć preferencyjne stawki VAT, co pozwoli sfinansować zmniejszenie opodatkowania osób o najniższych dochodach oraz stosowne rekompensaty dla emerytów i rencistów. Na preferencyjnych stawkach VAT bogate gospodarstwa domowe zyskują nawet 2,5 razy więcej, więc trudno je tłumaczyć celami socjalnymi. Zamiast dofinansowywać konsumpcję bogatych, lepiej ograniczyć opodatkowanie osób biedniejszych — uważa ekspert FOR.
FOR zauważa problem nadużywania pracy na umowach o współpracę w ramach B2B, jednak jest sceptyczne wobec werdyktów w tej sprawie wydawanych przez administrację.
— W przypadku problemu fikcyjnego samozatrudnienia bałbym się rozstrzygania tego przez urzędników, tak jak to się dzieje np. w Czechach. Nalezy raczej dążyć do zmniejszenia różnic w opodatkowaniu i oskładkowaniu, przede wszystkim dzięki obniżeniu opodatkowania pracy — konkluduje Aleksander Łaszek. Profesor Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, źródeł finansowania programów socjalnych również dopatruje się głównie w VAT.
— Kraje skandynawskie mają znacznie większe wpływy z podatków VAT. W mojej opinii należałoby ustalić jedną stawkę VAT w Polsce na poziomie zbliżonym do obecnie najwyższej, w przedziale 20-23 proc. Tym samym można byłoby zwiększyć przychody do budżetu z tytułu tego podatku z około 8 obecnie do 12 proc. PKB — mówi Stanisław Gomułka.
Pomysły na zwiększenie progresji podatkowej natomiast uważa bardziej za akt o znaczeniu politycznym niż ekonomicznym.
— Wprowadzenie dodatkowego progu dla najbogatszych nie stanowi dla budżetu państwa realnego, znaczącego źródła dodatkowych dochodów. Taka polityka byłaby głównie demonstracją polityczną, a nie źródłem finansowania polityki socjalnej — podsumowuje profesor.
Spójna, długoterminowa polityka socjalna prócz nowych zasiłków potrzebuje też systemu podatkowego zachęcającego do pracy i przedsiębiorczości. To problem dużo głębszy i bardziej skomplikowany od tzw. Nowej Piątki, którego kolejne rządy unikają jak ognia.