W piątek notowania ropy brent zniżkują o 2,4 proc., schodząc poniżej 47 USD za baryłkę i powiększając trzydniową stratę do 5,8 proc. To może zaskakiwać, bo opublikowane w czwartek dane amerykańskiego departamentu energii wskazały na znacznie głębszy od prognoz spadek zapasów ropy. Rezerwy w będących największym konsumentem surowca USA skurczyły się w zakończonym tygodniu o 6,3 mln baryłek, czyli trzykrotnie bardziej, niż oczekiwano. To może oznaczać brak wiary rynku w to, że ograniczenia produkcji z inicjatywy kartelu OPEC wystarczą do zrównoważenia globalnej podaży z popytem.
- Rynek ropy pozostaje zmienny, co widać po niemożności utrzymania wcześniejszych zysków nawet po silnym spadku amerykańskich zapasów. Choć ten spadek jest krokiem we właściwym kierunku, to do zrównoważenia rynku potrzeba wielu tygodni takiej tendencji – komentował w rozmowie z Bloombergiem Jan Edelmann, analityk HSH Nordbanku.
Notowania ropy brent utrzymują się w skali tego roku na 17,7-procentowym minusie, a w czerwcu zasięg zniżek od szczytu hossy chwilowo przekroczył 20 proc., co oznaczało wejście rynku w bessę. Choć zapasy spadły, to amerykańska produkcja ropy wzrosła w zakończonym tygodniu o 88 tys. baryłek dziennie, co wskazuje na dobrą kondycję producentów łupkowych, mimo niższych cen surowca. Wśród ostatnich sygnałów wywierających presję na zniżki cen ropy znalazły się wykluczenie przez Rosję możliwości dołączenia do porozumienia mającego jeszcze bardziej ograniczyć podaż ze strony producentów skupionych wokół OPEC. Tymczasem zaangażowanie Arabii Saudyjskiej w równoważenie rynku spadło w porównaniu z początkiem roku, zauważa agencja Bloomberg.
