Od grudnia 2024 r. notowania akcji JSW są w trendzie wzrostowym – ich cena wzrosła z 20 do 26 zł. Tego samego nie da się powiedzieć o cenie węgla koksującego, czyli głównego produktu górniczej spółki – jego cena na giełdach w Singapurze oraz Australii od kilku miesięcy utrzymuje się w w pobliżu rocznego minimum i wynosi 185-188 USD za tonę. Sentyment jest nadal dość słaby w obliczu ograniczonego popytu, szczególnie z Chin, gdzie aktywność gospodarcza wciąż się nie zwiększyła, mimo deklarowanej przez tamtejszy rząd stymulacji gospodarczej.
W takich warunkach jak kroplówka dla rynku stali i węgla koksowego mógłby posłużyć plan dozbrajania Europy ogłoszony przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. Zgodnie z nim państwa członkowskie będą mogły zwiększać wydatki na obronę bez uruchamiania procedury nadmiernego deficytu, co powinno się przełożyć na 650 mld EUR na ten cel przez cztery lata. Do tego Komisja Europejska chciałaby dołożyć pakiet pożyczek o wartości 150 mld EUR oraz stworzyć możliwość wykorzystania środków z polityki spójności.
- Niestety, zwiększenie wydatków na zbrojenia w Europie może mieć niewielkie przełożenie na rynek stali. Według danych rynkowych tylko 3 proc. stali w Unii Europejskiej jest przeznaczone na ten cel, nie liczyłbym więc na diametralną zmianę sytuacji. Dodatkowo na zbrojenia produkuje się stal wysokiej jakości, która nie jest głównym produktem trafiającym na rynek. To oznacza, że w przypadku nagłego zwiększenia zapotrzebowania konieczne byłyby inwestycje w moce produkcyjne, które przyniosłyby efekty dopiero za kilka lat – mówi Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
Chiny dyktują ceny stali
Słaby popyt w Chinach sprawia, że od początku roku ponownie wzrosły tam zapasy stali, które wynoszą już kilkanaście milionów ton. W środę, 5 marca, rozpoczął się Narodowy Kongres Ludowy. Mogą na nim pojawić się zapowiedzi państwowego wsparcia dla sektorów nieruchomości i budownictwa, choć rynek szanse na kolejne pakiety stymulacyjne ocenia jako niskie. W rezultacie także notowania rudy żelaza zeszły poniżej 100 USD za tonę.
- Obecnie dla JSW najstotniejsze są działania podejmowane w Chinach. Zapadła już decyzja o ingerencji w rynek, której skutkiem miałoby być ograniczenie nadpodaży stali zalewającej także europejski rynek. Gdyby inicjatywa przyniosła efekt, to byłaby wsparciem dla spółek stalowych w Europie. W przypadku JSW mniejsza produkcja stali w Chinach oznacza mniejsze zapotrzebowanie na węgiel koksowy z Australii - a to właśnie węgiel australijski jest benchmarkiem cenowym – mówi Jakub Szkopek.
Tymczasem Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, w pierwszym orędziu o stanie państwa przed połączonymi izbami Kongresu ogłosił wprowadzenie nowych ceł, w tym ich podwojenie na import z Chin, co zwiększyło obawy o zastosowanie ceł odwetowych przez Pekin.
- Zwiększanie wydatków na zbrojenia może pozytywnie wpłynąć na JSW, ale trudno powiedzieć, w jakim stopniu. Sytuacja rynkowa ogólnie nie pomaga, a wprowadzanie kolejnych ceł prawdopodobnie negatywnie odbije się na światowym PKB, co z kolei może osłabiać popyt na stal – mów Paweł Puchalski, analityk Santander Biura Maklerskiego.
Problemów nie brakuje
Głównym problemem JSW wciąż pozostają wysokie koszty wydobycia. W III kwartale zeszłego roku JSW sprzedawała węgiel po 855 zł za tonę, natomiast koszty wydobycia sięgnęły 783 zł za tonę.
- Koszty pracownicze są bardzo wysokie, co sprawia, że wydobycie jest drogie, a zarząd oficjalnie podtrzymuje, że nie zamierza wprowadzać żadnych cięć w tym zakresie. Druga kwestia to geologia – złoża są coraz trudniej dostępne, ale też gwałtownie rośnie częstotliwość podziemnych wstrząsów i zapaleń metanu, które znacząco obniżają wolumeny wydobycia węgla – mówi Paweł Puchalski.
Choć w III kwartale udało się podnieść wydajność, to i tak spółka zanotowała ponad 300 mln zł straty. Przez dziewięć miesięcy 2024 r. strata wyniosła prawie 6,4 mld zł, co skutkuje przepalaniem zgromadzonej wcześniej gotówkę.
- W mojej ocenie obecnie akcje JSW są aktywem wysoce spekulacyjnym – mocno reagują na różne zapowiedzi i przyszły potencjał wzrostu, ale obecna sytuacja spółki może istotnie negatywnie wpłynąć na przyszłoroczną wypłacalność – uważa Paweł Puchalski.