Wojna w Ukrainie zmotywowała polityków i przedsiębiorców do działań wzmacniających polską obronność. Sporo kontrowersji wywołują jednak realizowane przez rząd zakupy za granicą sprzętu, który są w stanie wyprodukować także polskie zakłady. Andrzej Rozenek, poseł Lewicy Demokratycznej, nazywa je kompulsywnymi i uważa, że polska armia powinna mocniej zaopatrywać się u krajowych producentów, np. w WB Electronics.
Źródła kapitału dla zbrojeniówki
Witold Słowik, prezes PCO, spółki należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ), podkreślił natomiast, że aby krajowy przemysł był w stanie zaspokoić potrzeby naszego wojska, potrzebuje kapitału.
— PGZ to konglomerat kilkudziesięciu spółek, jedne są w dobrej kondycji, inne opóźnione technologicznie. W chwili powstania grupa nie została wyposażona w kapitał na rozwój, ale po 10 latach padły deklaracje dotyczące jego zwiększenia i miejmy nadzieję, że tak się stanie — powiedział Witold Słowik.
Jego zdaniem PGZ potrzebuje od skarbu państwa dokapitalizowania aż 6 mld zł. Jeśli go otrzyma, skorzysta też PCO, które już przedstawiło grupie biznesplan przewidujący nakłady w wysokości 320 mln zł, aby znacząco zwiększyć produkcję.
— PCO jest w relatywnie dobrej sytuacji. Z własnych funduszy możemy zwiększyć produkcję o 20, 30, maksymalnie 40 proc., ale potrzeby są znacznie większe. W planie na ten rok zakładamy jej wysokość na 320 mln zł, ale MON i PGZ oczekują zwiększenia produkcji do 800 mln zł rocznie — stwierdził Witold Słowik.
PCO już opracowało biznesplan, w którym fundusze potrzebne na inwestycje (CAPEX) oszacowało na 220 mln zł, a obrotowe na 100 mln zł. Witold Słowik podkreślił, niezbędne jest także zwiększenie zapasów, żeby mieć materiały na wypadek zakłóceń w łańcuchach dostaw.
Na te zapowiedzi zareagował Paweł Poncyljusz, poseł Platformy Obywatelskiej.
— Jeśli ktoś liczy na dokapitalizowanie przez skarb państwa i dopiero wtedy uruchomi dodatkową produkcję, to nie dziwię się, że MON robi zakupy za granicą — z przekąsem stwierdził Paweł Poncyljusz.
Równocześnie negatywnie ocenił zagraniczne zakupy resortu obrony, zwłaszcza koreańskich armatohaubic. Jego zdaniem to nie brak kapitału jest głównym problemem — krajowe firmy od dawna miały przygotowane programy produkcyjne, ale nie było długoterminowych zamówień dla polskiej armii, więc nie były wdrażane i w konsekwencji potencjał produkcyjny nie był rozwijany.

Adam Bruliński, doradca zarządu WB Electronics, przyznał, że dotychczas zamówienia zazwyczaj opiewały na kilkadziesiąt sztuk sprzętu czy systemów. Tymczasem teraz wolumen dostaw uzbrojenia będzie liczony w tysiącach sztuk. Jego zdaniem firmy powinny przygotować wiarygodne biznesplany. Na ich realizację mogą uzyskać m.in. finansowanie rynkowe, ale pod warunkiem, że zostanie ono zabezpieczone długoterminowymi kontraktami. Wówczas kapitał prywatny chętniej zaangażuje się w finansowanie, co pozwoli rozwinąć produkcję i komercjalizować innowacyjne projekty.
Kluczowe jest rozpoznanie, łączność i precyzyjne rażenie
Pytanie tylko, jaki sprzęt i systemy są najbardziej potrzebne. Leon Komornicki, gen. dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, podkreślił, że wojna w Ukrainie zmieniła sposób prowadzenia walk. Kluczowe jest posiadanie systemów precyzyjnego rażenia, dalekiego zasięgu, by nie dopuścić do wejścia wroga w głąb kraju. Nie mniej ważne jest rozpoznanie. Witold Witkowski, członek zarządu YCEYE Polska, podkreślił, że w wojna w Ukrainie pokazała, że w rozpoznaniu satelitarnym nawet Amerykanie nie są samowystarczalni i musieli podjąć współpracę z YCEYE. Ukraińcy początkowo korzystali pro bono z systemów spółki, ale ostatecznie zorganizowali zbiórkę publiczną i zainwestowali w zakup. Zdaniem Pawła Poncyljusza kluczowy jest rozwój floty dronów rozpoznawczych oraz systemów łączności, która nie jest w Polsce mocną stroną. Andrzej Rozenek oraz Dariusz Wroński, generał brygady, były szef Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych, zwrócili uwagę na konieczność wzmocnienia obrony cywilnej i przygotowania całego społeczeństwa do tego, jak się zachować i jakie działania podjąć w razie wojny.