Nie łudźmy się, Polska nadal uznawana jest za ryzykowny rynek —mówi Ken Veksler, trader walutowy Saxo Banku.
Kiedy w 2009 r. okazało się, że polska gospodarka najlepiej w Unii Europejskiej znosi kryzys, część ekonomistów wyrażała nadzieję, że rynki finansowe wreszcie zaczną odróżniać złotego od bardziej ryzykownych walut rynków wschodzących. Od lat inwestorzy traktowali nas na równi z np. pogrążonymi w kryzysie Węgrami czy Rumunią — jeśli wycofywali stamtąd kapitał, uciekali przy okazji ze wszystkich gospodarek rozwijających się. Według Kena Vekslera, menedżera w dziale tradingu Saxo Banku, poprawa wizerunku Polski jednak nie nastąpiła.
— Złoty cały czas jest przez rynek trzymany w koszyku z napisem "waluty ryzykowne". Polska ma silne fundamenty gospodarcze, ale to nie okazało się wystarczającym argumentem do wyjęcia jej z koszyka. Nadal jest postrzegana jako rynek wschodzący i tak łatwo się tego nie zmieni — twierdzi Ken Veksler.
Według niego przychylniejszym okiem niż przed kryzysem patrzą na nas jedynie inwestorzy bezpośredni (np. otwierający w Polsce fabryki).
— Dla inwestorów finansowych wiele się nie zmieniło. Złoty nadal jest jedną z walut, od których ucieka się, gdy dzieje się coś niepokojącego — przekonuje trader Saxo Banku.
Jego zdaniem, obecna wycena złotego jest bliska kursowi równowagi.
— Uczciwy, przyzwoity kurs dla złotego to dziś 3,93-3,95 zł za euro — mówi Ken Veksler.
Podkreśla jednak, że w perspektywie kilku miesięcy cena euro może zejść zarówno do 3,85 zł, jak i podskoczyć do 4,15 zł. Wszystko zależy głównie od rozwoju wypadków w Irlandii. W niedzielę wieczorem rząd Zielonej Wyspy przyjął wsparcie UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
— To jeszcze nie znaczy, że problem został rozwiązany. Wsparcie warte 100 mld EUR, które trafi do Irlandii, wystarczy na dwa lata. Trudno uwierzyć, że w tym czasie rząd przeprowadzi wszystkie ważne reformy, a gospodarka zacznie się szybko rozwijać — mówi trader.
Sytuację pogarsza narastająca niestabilność polityczna Irlandii.
— Rząd zapowiedział rozwiązanie parlamentu i wybory na przełomie stycznia i lutego. To nie wróży dobrze finansom publicznym — zaznacza Ken Veksler.
Z drugiej strony, część analityków spodziewa się, że niedawna decyzja Rezerwy Federalnej USA o "dodrukowaniu" dodatkowych 600 mld USD może wspierać złotego. Większa płynność miałaby skłonić inwestorów do odważniejszego lokowania kapitału w krajach rozwijających się, w tym w Polsce.
— Nie spodziewałbym się takiego mechanicznego przełożenia. Decyzja Fed nieco poprawiła nastroje, ale inwestorzy nadal bardziej cenią bezpieczeństwo aktywów niż wysokie stopy procentowe — mówi Ken Veksler.
Akcja CEED
O wyłączenie swoich walut z koszyka rynków wschodzących zabiega nie tylko Polska, ale też inne "nowe" kraje Unii Europejskiej. Właśnie w tym celu stworzona została inicjatywa CEED (od Central and Eastern Europe Development), wymyślona przez Jana Kulczyka, a wspierana m.in. przez "PB". Chodzi o to, by rynki przekonały się do nowej nazwy regionu i jego dynamicznego charakteru.